CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 kwietnia 2019

WESELNA

Poprosiła go do siebie. Był przekonany, że chodzi jej o pracę, jakiej się podjął w ośrodkowej pralni, że może nie za bardzo męska, stąd problem, ale nie odczuwał dyskomfortu, bo prać lubił od dziecka i rozwieszał potem to pranie z babką lub matką na strychu kamienicy, w której podówczas mieszkał. Później te wyprawy do magla, zapach bawełny i lnu zmieszany z wonią krochmalu i lekko perfumowanej wody.
Przygotowywał się na rozmowę właśnie o tym, że nie porzuci tej pracy, niepłatnej, to fakt, ale zabijającej czas grający na strunach monotonii. Tymczasem nie o pracę tutaj szło.
Zasiadając przed nią, przeraziło go na począdku jej zmęczenie widoczne nie tylko w oczach, ale i w samej postawie jaką zajmowała na krześle siedząc naprzeciwko niego. W ośrodku mówiono, że to z przepracowania, z bojów staczanych z miejską radą, z naczelnikiem wydziału, o każdy grosz, bo wciąż się czegoś domagała; wyposażenie, nowe zasłony, ale też podwyżki dla personelu, którym zawiadowała silną ręką, lecz dbała o niego i złościło ją to, że nie jest w stanie wystarać się o podwyżkę dla pracownic. Z dostawami żywności było lepiej, ale to dzięki ofiarności przedsiębiorców i społecznym zbiórkom - Opieka nie wtrącała się zbytnio, widząc jej zaangażowanie i sukcesy - nie musiała nazbyt wiele dokładać.
Zaczęła z nim rozmowę rzeczywiście od jego pracy. Pochwaliła go, zwracając uwagę na to, że odciąża tym samym salowe i sprzątaczki, które muszą utrzymywać porządek także w obejściu, na podwórzu i skwerku z ławkami wciśniętymi pod parasole klonów i lip, teraz ogołoconych z liści, bo to nadeszła późna i niepiękna jesień.
Wytrwał te pochwały. Oczekiwał zmiany tematu. I stało się.
- Mam dla pana wiadomość, która go zapewne ucieszy.
Utrudzone zmęczenie spłynęło z jej twarzy.
- Wczoraj zjawił się u mnie pewien pan. Mówił, że siebie znacie... byłabym go panu przedstawiła, ale to było jeszcze przed śniadaniem, a on spieszył się do pracy, obiecał, że kiedyś zajrzy... ale do rzeczy... przyniósł z sobą pewien niezmiernie ciężki przedmiot, który, jak powiedział, należy do pana. 
- Walizka! - wymknęło mu się z ust, a wypowiadając to słowo, poczuł się jak triumfator sportowego pojedynku w chwili,  gdy w głośniku posłyszał swoje nazwisko, po czym poproszono go aby zajął miejsce na podium.
- Proszę spojrzeć na lewo, przy komodzie... pana?
Zachwyt, szczęście, euforia.
- Tak, rzeczywiście, moja. Dziękuję pani.
- Nie mnie, nie mnie, temu panu. No, proszę ją wziąć, przysunąć bliżej.
Zrobił to, uniósł ją nie bez wysiłku i powrócił na swoje miejsce przy stole.
- Ja, proszę pana, wiem jak cenna to rzecz dla pana, lecz nie ukrywam, że jest mi przykro z tego powodu, że nie powiedział mi pan o niej wcześniej. Dołożylibyśmy wszelkich starań, aby ponownie znalazła się w pańskich rękach.
Tłumaczył się, że po tym bólu jaki go dopadł i doprowadził do szpitala wręcz o niej zapomniał. Potem sądził, że przepadła, chociaż oczywiście powinien był wspomnieć o niej już podczas pierwszej rozmowy.
- W sumie dobre to, co kończy się niezgorzej - powiedziała i mogło to być podsumowanie historii z walizką, lecz kierowniczka na tym nie poprzestała.
- Wie pan, nie byłabym sobą, gdybym nie rozpytała o pana naszego wczorajszego gościa. Powie pan, że w buciorach wchodzę w pana życie, to prawda, ale czasami tak trzeba. Nasz ośrodek, proszę pana, nie jest przechowalnią anonimowych imion i nazwisk, numerów Peeselu; dopóki ja nim kieruję, tak nigdy nie będzie. Dowiedziałam się o panu trochę więcej, aniżeli zdołałam to usłyszeć z pańskich ust... a to wciąż za mało. Nie... teraz jeszcze pan nie musì, jestem uzbrojona w cierpliwość i wiem, że nadejdzie taka chwila, kiedy się pan otworzy.
Skinął głową.
Wstała, co znaczyło, że ich rozmowa została natenczas skończona. Powstał również.
- A, tak na marginesie, ten pana przyjaciel to bardzo porządny człowiek.
Podziękowawszy kobiecie raz jeszcze, wyszedł z jej pokoju dziarskim krokiem, taszcząc swą walizę, ciężką, jakże niedogodną do niesienia.
Jego towarzysze z sali jak zwykle zajęci grą w warcaby, zwrócili uwagę na wniesiony przedmiot; aż pokiwali głowami, spodziewając się Bóg wie czego... może wyjaśnień?
Był tak podekscytowany, że szarpnął za suwak walizki spoczywającej na samym środku sali. Konsternacja. Na samym wierzchu zakołysała się ochoczo butelka opatrzona czerwoną wstążką i napisem na naklejce: "Weselna". Pod nim - odręcznym chatakterem pisma - "od córki".
Aż przysiadł na podłodze. W jednym ułamku sekundy przypomniał sobie przestrogę w sprawie alkoholu daną mu swego czasu przez kierowniczkę.
- I co ja mam teraz począć? - pomyślał na głos.
Panowie w okamgnieniu schowali warcabowe pionki do pudełka.
- Pomożemy panu - powiedział ten starszy.

[02.04.2019, Genewa, Szwajcaria]

2 komentarze:

  1. Niedaleko mnie jest taki ośrodek, w którym pensjonariusz za taką butelkę gotów zabić. A co wcześniej zrobił żonie i jakie piekło zgotował dzieciom o tym nikt nie napisze, a szkoda, bo okazałoby się, że kanalia w ośrodku ma dostatnie życie, a dzieci z cieknącym dachem i wiecznym niedostatkiem cały czas pod górkę. W naszym kraju pochylamy się nie nad niepełnosprawnym dzieckiem a pijakiem, który ma sprawne ręce. Nie pomagamy żonie z dziećmi bez środków do życia, tylko jemu zapewniamy dach, opierunek, jedzenie i szkolenia, z których się śmieje, bo czego mogą nauczyć pijaka? Przez dziesiątki lat tylko jeden z tych braci Albertów przestał pić, kraść, ćpać. Smutne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to co piszesz jest prawdą. Wydaje mi się, że sprawa jest postawiona na głowie dlatego, że alkoholik musi wyrazić zgodę na leczenie, a alkoholizm jest taką chorobą, która niejako wyklucza racjonalne podejmowanie decyzji o konieczności leczenia przez chorego, co praktycznie uniemożliwia wszelkie inne "działania naprawcze". W tej mojej opowieści będzie ten wątek jeszcze poruszony, jakkolwiek w tym konkretnym przypadku głównego bohatera powody jego bezdomności są inne. A tak na marginesie... interesują mnie powody, dla których w ogóle człowiek sięga po alkohol (oczywiście mam na myśli - w nadmiarze); nie sądzę, aby był to wynik jedynie uwarunkowań genetycznych. Gdyby można było poznać prawdę, co skłania ludzi do picia, może udałoby się zareagować wcześniej, jeszcze przed destruktywnym staczaniem takiego człowieka na dno i wiążącym się z tym złem, jakie doświadcza rodzina człowieka uzależnionego od alkoholu.... niestety nie mogę ze smartfonu komentować Twoich postów... problem hasła??? Pozdrawiam

      Usuń