Pierwsza wymuszona
niejako przez okoliczności, bardzo nieprzychylne i stresujące, innymi słowy -
zmiana firmy, z którą współpracuję, stała się koniecznością.
Druga zmiana nie ma
nic wspólnego z przypadkowością; została przeze mnie przemyślana i wydaje się
być logiczna, a ponadto u jej podłoża tkwi fakt, iż dokonując jej, pozostanę w
zgodzie z własnym sumieniem, co akurat dla mnie ma znaczenie. I jeszcze jedno –
jestem niemal pewien, że skutkiem tej zmiany będzie to niezbędne mi uspokojenie,
nabranie dystansu do niepokojących wydarzeń, które mnie przytłaczały. Może jest
w tym szczypta egoizmu? Nie wiem. W każdym bądź razie straciłem już wiarę w to,
że w obecnej, nazwijmy to, konfiguracji wspólnotowej nie ma dla mnie miejsca i
nadeszła pora na to, aby ostatecznie się z niej wyrwać.
Mam dość bombardowania
mnie nienawiścią płynącą z ust polityków, którzy wystawili mi cenzurkę tego
podlejszego, gorszego sortu i zawracają mi głowę tym, że nie jestem rzekomo
godny należeć do wspólnoty narodowej. Oczywiście można przyjąć „na ciało” tę
ostatnią, jak i też wiele innych obelg kierowanych także na mój adres.
Oczywiście mógłbym dla
świętego spokoju przejść nad tym do porządku dziennego, wiedząc, że takie słowa
pochodzą przecież od ludzi obłąkanych, a ci za swe zachowania i czyny nie
odpowiadają… ale nie potrafię. Postanowiłem zatem opuścić tę wspólnotę, nie
chcąc firmować jej własnym (wiem, że mało znaczącym) nazwiskiem. Nie potrafię i
nie chcę zaakceptować słów wypowiedzianych przez jednego z arcybiskupów, który jako
przykład prześladowania chrześcijan (chodzi rzecz jasna o katolików) podaje skazanie
przez sąd biskupa pedofila. Jako miłośnik czytania i domorosły konstruktor
budowli ze słów nie mogę zaakceptować palenia książek – zbyt dużo brzydkich
skojarzeń. Z kolei jako były długoletni belfer nie pozwolę, aby nauczycieli
nazywano swołoczą. Zwróćmy uwagę na to, kto jest sprawcą tych trzech
przytoczonych przeze mnie w ogromnym skrócie faktów (a były dziesiątki innych,
do których nie chcę już nawiązywać).
Chrześcijanie –
katolicy.
Ponieważ nie znoszę
uogólnień, muszę w tym miejscu napisać, że są też inni katolicy (w obecnych
okolicznościach przyrody to katolicy gorszego sortu), z którymi byłoby mi po
drodze, i których szanować będę, ale niestety jest to mniejszość.
I między innymi dlatego wybrałem inną drogę, długą, pewnie mozolną i
wyboistą, ale własną, przemierzaną z pomocą kogoś, kto jeżeli przeczyta ten mój
tekst, będzie wiedział, o kim mówię.[15.04.2019, Dobrzelin]
Jakoś nie przeszkadza mi, że jestem drugim sortem, nawet jestem z tego dumna.
OdpowiedzUsuńSenator Bierecki nie jest mnie w stanie obrazić, bo ma za dużo grzechów na sumieniu.
Co do pedofilii w Kościele, to nawet nie będę się o niej wypowiadać, bo jest to takie obrzydliwe.
Ksiądz od "swołoczy" nie jest wart nawet splunięcia.
Nie masz szczęścia do tych oszukańczych firm. Ale takie czasy nastały.
Życzę Ci spokojnego tygodnia.
A ja jednak zwracam uwagę na język, jakim posługują się pisiaki i nie mogę zdzierżyć tego, że zera utrzymują, że są bardziej wartościowe od jedynki. Z językiem nienawiści i głupoty trzeba konsekwentnie walczyć. Oj, nie mam... ta ostatnia okazała się szczególnie oszukańcza, rzekłbym z pogranicza mafii... został tylko sąd, choć jutro znów wyjeżdżam w trasę... dziękuję i pozdrawiam
UsuńCodziennie słucham wywiadów polityków z Moniką Olejnik, ale czasami nie mogę zdzierżyć, gdy rozmówcą jest Patryk Jaki, Sasin, Kempa, Czarnecki czy inni z pisowskiego świecznika. Ci ludzie nie odpowiadają na zadawane pytania, tylko mówią to, co im pasuje.
UsuńMam mieszane uczucia, bo nie wiem, czy jest dobrze, że pójdą do Brukseli, czy lepiej gdyby zostali w Polsce. Nawet jedynki na listach mogą się nie dostać, czego doświadczył Krzaklewski.
Najlepiej by było, gdybyś sam sobie był "sterem, żeglarzem, okrętem", ale do tego trzeba mieć własny samochód.
Pozdrawiam i życzę Ci dobrej trasy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzasami zmiany są potrzebne, czasami konieczne. Nie zazdroszczę tej pierwszej, tym bardziej, że, zdaje się, nie jest to pierwszy raz. Mam nadzieję, że teraz będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńNie do końca zgadzam się, że „katolików gorszego sortu”- jak napisałeś, jest mniej. Myślę, że jest ich więcej, ale niestety, to właśnie głupota i zło zawsze bardziej rzuca się w oczy.
Powiem Ci jeszcze, że trochę zazdroszczę Ci tej umiejętności znalezienia „czegoś swojego”, czegoś, co pozwoli na zmianę, co da jakiś oddech, „uspokojenie, nabranie dystansu do niepokojących wydarzeń”. Ja nie potrafię. Będę więc tu tkwić, wściekać się na rzeczywistość, która mnie przytłacza, gnębi i wpędza w depresję.
A Ty, jeżeli uważasz, że jakaś zmiana dla Ciebie będzie dobra, to… bądź „egoistą”- to przecież Twoje życie. A jeśli w dodatku masz wsparcie, to każda droga, choćby najbardziej wyboista, będzie łatwiejsza.
Powodzenia życzę i pozdrawiam.
Nie lubię zmian; ta pierwsza - wymuszona; ta druga bezwzględnie konieczna. Coś mi się wydaje, że idzie ku złemu, ku fundamentalizmowi z tym polskim katolicyzmem. "Prawdziwego Polaka" - katolika utożsamiam niestety z wyznawcą pisu, a ten, jak widać wciąż ma spore poparcie. Dystans, uspokojenie, może także protest jest ojcem mojej decyzji. Chyba tak już zostałem zaprogramowany, że nie potrafię przejść obok człowieka...... ale to moja decyzja i szanuję decyzje innych.
UsuńWsparcie jest mi potrzebne, ale... dołożę wszelkich starań, aby samemu też wspierać... nie znoszę pustki.
Dziękuję i vice versa
Bardzo ciężkie gatunkowo te zmiany, ale życie warte jest tego, by przeżyć je godnie, trzymam kciuki:-)
OdpowiedzUsuń... nawet nie wiesz jak bardzo ciężkie, ale, o czym pisałem wyżej, bezwzględnie konieczne. Pewnie po przyjeździe z kolejnej podróży wyrażę się o tej drugiej zmianie wyraźniej. Dziękuję, trzymając kciuki za ten NASZ strajk.
UsuńChyba domyślam się Andrzeju jaka to będzie ta Twoja druga zmiana....
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
hm... kobieca intuicja??? wesołych świąt!!!
Usuń