Uchwyciłem się słów,
jak dziewczynka matczynej podomki,
powiedz, przytul, pocałuj.
Szlifowałem je latami,
jak kamieniarz marmurową posadzkę,
na której ostanie się wieniec.
Moje wyobrażenie o słowie
unosiło myśli na skrzydłach Pegaza,
ponad obłokami dobrej pogody
włóczyło się po mieście jak żebrak
wyciągający dłoń po jałmużnę
na schodach przed świątynią.
Sądziłem, że do końca świata
będzie tak krążyć.
Nic bardziej mylnego.
Słowo bez czynu
nie jest nikomu potrzebne do szczęścia.
[16.05.2019, Poznań]
Właściwie użyte, w piękny wiersz się układa. Ukłony.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy musza byc tytanami pracy, wystarczy im słowo! słowo :-)
OdpowiedzUsuńMoże to dlatego, że tak wiele jest słów pustych...
OdpowiedzUsuń