ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

11 stycznia 2013

Jak z kamienia

Mylą się ci i mylą się owi, co myślą, że w teatrzyku same wodewile a songi ucieszne. Nic z tych rzeczy. popatrzcież na te sprzątaczki z rekwizytorni. Okna otworzywszy, wystawiają na przewietrzenie teatralną garderobę, a więc:
te zakurzone, przetarte marynarki dwóch psubratów, co na Godota czekały, albo
koronę ciśniętą w kąt króla Leara.
- A to były czasy - mówi jedna do drugiej, kiedy w naszym teatrzyku płakano na losem okrutnym.
- A czy pamiętasz tego, co go Ateny cykutą leczyli, by pomniki po nim stawiać?
- Wiem, Norwid coś pisał o tym, a u nas widowisko uczynili. A to są chyba hiobowe szmaty, niemal w nich skonał nieszczęśnik trądem oszpecony.
- Oj tak, a jaką wiarę miał cudną, że kto by pomyślał o takim z bożej woli losu odmianie.
- A teraz niech się wietrzą mity.
Tak sobie gawędząc jedna z drugą, po przepędzeniu kurzu siadły naprzeciw siebie, przy oknie, za którym mrozek policzki szczypał. Siadły i po papierosku, jedna z drugą, i już mniej słów, więcej za okno spoglądania.
- Spójrzże tam - jedna do drugiej, wychyla się, wyciągniętą ręką wskazuje.
- A niechże cię! Jakiś upiór, czy chochoł na tym mrozie...
- Jakby pierś męska na postumencie...
- Jakby niemęska, taka skulona, jakby się miała rozpęknąć i w proch obrócić.
- Ja poznaje, lecz boję się nazwać po imieniu.
- O tym samym myślisz, co ja. Nie do wiary.
- A jednak, nasz reżyser, ten od Leara i Sokratesa.
- Prawda.
- Czemuż on w kamień się zamienia. Róbmy coś, chodźmy.
- Ale on już martwy chyba. Już z zimna nie dygoczą jego członki. Opuszczony, czy sam wybrał zimową poniewierkę?
- Któż to wie, kto zgadnie? To brzydko tak świat opuszczać, nie po bożemu - druga zamilkła, wyszeptała słów niewyraźnych kilka, jakby w modlitwie.
- Ech, los człowieka. Nie tak dawno z nim rozmawiałam. Potem zamilkł. Co mogło się stać?
- Nikt nie wie, co komu sądzone. Był człowiek, nie ma człowieka. Umarł król, niech następca żyje. Los okrutny.
Okno zamknąwszy, zamilkły. I kiedy o karze boskiej myślały, a to znów o niesprawiedliwym losie i jeszcze o chorobie duszy reżysera, posłyszały z sali za ścianą:
"Cóżeś ty dziś tak wesoła?
Odgarnij se włosy z czoła.
Raz dokoła, raz dokoła(...)"
-Ćwiczą nasi aktorzy - rzekła jedna - kto by tam teraz wychodził na pole na taki ziąb.


 Ilja Efimowitsch Repin - Job and his friends / Repin / 1869

Ilja Repin - "Hiob i jego przyjaciele"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz