ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 stycznia 2013

Miasteczko


Z rękopisu znalezionego w komodzie
„Jest ulica, którą można poruszać się w obu kierunkach. Co więcej, ulica ta krzyżuje się z innymi mniejszymi ulicami. Każda ulica otwarta jest o dowolnej porze dnia i nocy dla wszystkich obywateli miasteczka i przyjezdnych, bez względu na tę całą paletę barw różniących ludzi od siebie.
W miasteczku są urząd i kościół. W urzędzie pracują obywatele, którzy przechadzają się ulicami miasta. Raz są to urzędnicy idący lewym skrajem głównego komunikacyjnego szlaku miasta, innym razem są to urzędnicy spacerujący prawym poboczem drogi. Wszyscy urzędnicy dbają o to, aby wzdłuż ulic brzęczące rojami pszczół lipy rzucały chłodny cień na jasne, kremowe fasady kamieniczek.
Kościół, choć jedyny w mieście otwiera swe furty przed wyznawcami różnych religii, jak i też przed tymi, którzy postradali wiarę lub jej nie doświadczyli.
Ważne jest to, że w miasteczku nazywa się rzeczy po imieniu. Przymiotniki określające rzeczowniki i przysłówki, które określają czynności dla każdego obywatela znaczą to samo. Chociaż obywatele miasteczka posiadają całą masę cech wyróżniających ich od siebie, wykazują oni zdumiewający szacunek dla odmienności poglądów i jednocześnie postępują według przyjętych zasad, nie zawsze spisanych w formie praw nabytych, lecz takich, które tkwią głęboko w pamięci zbiorowości.
Miasteczko nie jest na tyle biedne, aby uciekali z niego młodzi; nie jest też na tyle bogate, aby przyjezdni chcieli w nim prowadzić interesy dla osiągnięcia spodziewanego, wysokiego zysku. Nikt z przyjezdnych nie zobaczy tutaj ludzi, którym z powodu braku pracy świat wymyka się z rąk. Obywatele miasteczka wiedząc o tym, że każdego z nich może spotkać okrutny los w postaci choroby, śmierci najbliższych, utraty pracy i towarzyszącej jej apatii, gotowi są nieść pomoc wszystkim znajdującym się w potrzebie. W szkołach pierwszym i najważniejszym nauczanym przedmiotem jest ten, dzięki któremu człowiek uczy się szacunku dla drugiego człowieka.
Przy kuflu piwa opowiadał mi o tym miasteczku pewien jegomość w słusznym wieku, wyglądzie często zaglądającego do szklaneczki bywalca zajazdów i szynków, lecz wzroku przenikliwym, zdradzającym jasność umysłu. Kiedym słuchał tej opowieści i już gotowy byłem ostatni swój grosz oddać na podróż do tego miasteczka, aby,  jako przyjezdny, móc doświadczyć na sobie specyficznego uroku tego miejsca, jegomość z pianą piwną na wąsach potrząsnął głową i zachłysnął się śmiechem.
- Dobry człowieku – odezwał się po chwili – czyżbyś przypuszczał, że miasteczko, o którym ci opowiadałem, istnieje? Nic bardziej fałszywego. Widzę, że się nabrałeś na tę projekcję, nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. Zdaje się, że pozostawiam cię w nie lada kłopocie i konsternacji. Przeczuwam, że oczekujesz ode mnie wyjaśnień. Skąd we mnie ta pewność, że miasteczko nie istnieje? Odpowiedź jest dziecinnie prosta.
Człowiek może zdobyć bieguny zimna i wspiąć się na najwyższe szczyty; może odkryć lek na najstraszniejszą chorobę i stać się armatnim mięsem na polu walki. A jednak człowiek nie zdoła nigdy zrozumieć najprostszych spraw. Zbudowanie takiego miasteczka jest dla człowieka zbyt trudne.”

4 komentarze:

  1. "Łacniej czasem samemu gwoździa połknąć, niż rzeczonej osobie przepraszam powiedzieć, lub ją pozdrowić" - to akurat z moich szkiców. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem.. zbudowanie takiego miasteczka jest dla człowieka zbyt trudne.. Mimo tylu wieków humanizmu, chrześcijaństwa.. Ani religiom, ani marksizmowi, ani egzystencjalizmowi nie udało się uczynić Człowieka z człowieka.. Jeśli spojrzeć na wiek XX wydaje się że wręcz przeciwnie..Zresztą Nietzsche widział to tyle lat temu i napadał z furią na kościół, szkołę i politykę.
    Powoli zaczynam myśleć, że rację mają ci, którzy uważają, że ludzkie ego jest tylko stopniem w ewolucji. Że albo wyjdziemy ponad ego, albo zginiemy. Że rzeczywisty humanizm osiągniemy nie nakazami, nie zewnętrzną moralnością lecz dopiero wtedy, gdy dotrzemy do naszej prawdziwej istoty, do bliskiemu mistyce doświadczenia jedności ze wszystkimi istotami. Ja wiem, że to ma posmak bardzo "nawiedzony". Ale właściwie to jest to, co obiecywały ludziom pierwotnie religie, zanim - u nas np. zatriumfowała teologia, spychając mistykę na dalekie peryferia. Gubi nas dualistyczny sposób widzenia świata i posunięty do granic absurdu egocentryzm.

    OdpowiedzUsuń
  3. smoothoperator30.01.2013, 03:02

    Wielce mądra myśl, mironqu (w tym miejscu mam fleksyjną wątpliwość), natomiast odradzałbym mimo wszystko łykania gwoździ....
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. smoothoperator30.01.2013, 03:19

    W wiesz, skowronku, że paradoksalnie, stworzenie takiego miasteczka (świata) nie jest zadaniem trudnym, tyle że za Czepcem powiem
    "A, ja myśle, ze panowie
    duza by juz mogli mieć,
    ino oni nie chcom chcieć!”"
    Otóż i to właśnie, egoizm i to ciągłe nagarnianie do siebie. Najwidoczniej nie pora na "nawrócenie" i jedynie nadzieję taką mam, że ci po nas, co przyjdą, będą mieli ubaw powtarzając: "miałeś chamie złoty róg"
    [i kto powiedział, że Wyspiański zaściankowym dramaturgiem był]
    :-)

    OdpowiedzUsuń