Ostatni
okruch światła
X.
(Przedpołudnie. Otwarte od godziny. Restauracja.
Centrum miasteczka)
ON – Co
zamawiamy?
ONA – Nie
chcę obiadu.
ON - To nie jest pora obiadowa. Co tutaj mamy
(wertują
kartę dań; w pewnym momencie do sali wpada
ostry promień słońca)
ON –
Wypogadza się. jakby specjalnie dla nas.
ONA –
Wezmę herbatę i ciastko francuskie.
ON – To
samo dla mnie. Dużo masz czasu?
ONA –
Zdecydowanie za dużo. Nie wiem, co z nim zrobić. Możemy posiedzieć.
KELNERKA
(podchodzi; wymuszony uśmiech na twarzy; oczy zdradzają zmęczenie) – Co dla
państwa?
ON – Dwie
herbaty i dwa ciastka francuskie.
KELNERKA
– Wszystko?
ON – Tak.
Na tę chwilę dziękujemy.
(kelnerka
odchodzi)
ONA – Co robisz?
ON – Nic szczególnego.
Tracę czas.
ONA – Ze mną?
ON – Nie.
Tak ogólnie tracę czas.
ONA – Na tablicy
ogłoszeń przy kościele widziałam klepsydrę z twoim nazwiskiem.
ON – Tym razem
to nie byłem ja. Nie czytuję tego typu ogłoszeń.
ONA –
Boisz się, że naszych biorą?
ON –
Chyba już najwyższy czas. Trzeba przywyknąć.
ONA – Nie
żal ci?
ON –
Trochę. Ale tylko teraz, kiedy rozmawiamy.
ONA – A wspomnienia?
Pamiętasz? Przypomnij sobie.
ON – Myślisz,
że będzie lżej? Lepiej nie pamiętać.
ONA – Ja mam
dobrą pamięć. Czasami wspominam te lata, kiedy budowałeś „szklane domy”. Co
wtedy mówiłeś? (przerywa, przymyka oczy, jakby chciała przypomnieć sobie w
detalach jakiś szczegół)
„Gdyby przyszło
mi zamilknąć z tego powodu, że zdołamy stworzyć świat idealnym, zamilkłbym”. To
twoje słowa.
ON –
Naiwność buntownika.
ONA – O,
nie. Nie pamiętam, abyś się buntował. Ty nie byłeś tym, co chciałby niszczyć.
Raczej wspominam cię jako tego, kto mozolnie buduje.
ON –
Możliwe. Zazdrościłem swemu ojcu, którego młodość przypadła na lata powojenne.
ONA – To nie
były łatwe lata.
ON – Były
prostsze. Jednoznaczne.
ONA – Nie
tak bardzo jednoznaczne.
ON – Dla mojego
ojca również. Po latach dowiedziałem się, że jako szczeniak chciał wysadzić
pomnik.
ONA –
Pomnik?
ON –
Pamiętasz, stał na tym skwerze przed szkołą.
ONA – Nie
kojarzę. Teraz tam stoją ławki i czerwone róże w gazonach.
(KELNERKA
podchodzi i bez słowa stawia na stoliku szklanki z herbatą, ciasteczka na
talerzykach, łyżeczki; odchodzi szybko, obracając się na pięcie)
ON –
Pomnik zburzono znacznie później. Ale wtedy wysadzenie go było zbrodnią. na
szczęście ojciec był zbyt mały, aby go posadzić. Dostał parę rózg po grzbiecie
i kopniaków i chyba tylko przez wzgląd na jego matkę, nie trafił do kartoteki.
ONA – Słodzisz?
(wsypuje cukier z saszetki, następnie delikatnie miesza herbatę)
ON – Nie.
Od trzydziestu lat piję gorzką herbatę. (obejmuje szklankę obiema dłońmi, potem
w tej nietypowej pozycji unosi ją do ust; pije)
ONA – Twojego
ojca nie pamiętam. Bardziej matkę. Przypominam sobie taką sytuację. (przerywa
na chwilę, przymyka oczy jak uprzednio; wciągając powietrze nosem, stara się pochłonąć
aromat herbaty) Szliśmy ze szkoły z naszymi matkami. Potem park. Matki
siedziały na jednej ławce. My na drugiej. Dawałam ci odpisać prace domową …
ON
(przerywa, uśmiecha się) – Co ty powiesz? Odpisywałem?
ONA –
Tak. Nie zdarzało ci się to często, lecz tym razem ja odrobiłam chemię w
szkole. Wyprowadziłam, jak to się mówi, wzór. Wtedy twoja matka powiedziała do
mojej, że jej syn, to znaczy ty, weźmiesz sobie biedną dziewczynę, bo jesteś
wrażliwy. Nie wiem, z czego wynikała ta wypowiedź i dlaczego twoja mama
rozmawiała o tym z moją. Może dlatego to zapamiętałam. Potem w domu zapytałam
swojej mamy, czy jesteśmy biedni.
ON – Moja
matka pochodziła z biednej rodziny. Może dlatego.
ONA – A ja
w końcu doszłam do wniosku, że jestem chyba za bogata dla ciebie.
ON – I dlatego
nie zostałaś moją dziewczyną. (mówi to z uśmiechem)
ONA –
Pewnie tak. Wczoraj sąsiadka przyszła do mnie ze wspaniałą wiadomością, że jej
syn, znalazł sobie wreszcie „majętną partię”. tak się wyraziła: „majętną partię”.
Bo, mówiła, chłopak to musi się porządnie wyszumieć, zanim znajdzie właściwą dziewczynę.
ON – Ja tam
nie szumiałem.
ONA –
Przecież wiem. Podobałeś mi się. Spoglądałam na ciebie, a ty… ty miałeś gdzieś
smarkulę z podstawówki.
ON – I ta
smarkula zrobiła mi na złość wiążąc się z chłopakiem, którego nie znosiłem.
ONA – I z
którym rozwiodła się po dziesięciu latach małżeństwa. Ale to była moja wina.
Nie potrafiłam go kochać.
ON –
Chyba mi nie powiesz, że myślałaś o mnie?
ONA – Nie
powiem ci, bo sam powinieneś się tego domyśleć.
ON –
Widzisz, właśnie dlatego wolę nie pamiętać. Zbyt wiele wyrzutów sumienia, a
czasu i tak nie odkręcisz.
Nie podoba mi się postawa ,,onego''...
OdpowiedzUsuń