CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 września 2020

BRYDŻ, RUŻENKA (1)

 RUŻENKA (1)

Mieć pod swoją opieką w tym tygodniu cały parter ze stołówką, świetlicą, pokojami dyrekcji i lekarskimi (tu było zwykle najmniej pracy) oraz w zachodnim skrzydle pokoje zamieszkałe przez najciężej chorujące, niemal nieporuszające się o własnych siłach kobiety to duże wyzwanie. Często była zmęczona, choć do ciężkiej pracy przywykła. Zdarzało się jej tęsknić za swoim pokoikiem na czwartym piętrze, za łóżkiem, puszystą kołdrą, którą opatulała się po czubek głowy. Na szczęście założyli windę. Pensjonariusze już od długiego czasu jeździli góra – dół, góra do swoich pokoi, dół – na posiłki, do świetlic i do świata… także na tamten..., co zdarzyło się parokrotnie. Ona też jeździła windą góra – dół i dlaczego jedyna jak dotąd awaria windy zdarzyła się akurat jej w drodze na czwarte piętro? Winda zatrzymała się pomiędzy drugim a trzecim piętrem. Usłyszała ją dyżurująca pielęgniarka. Mówi się nawet, że nie usłyszała, tylko chciała z parteru na drugie wjechać i nie mogła. Światełko sprowadzania windy pulsowało, po czym usłyszała głos Rużenki: – Niech pani coś zrobi, proszę.

I co? I musiała czekać do szóstej rano, bo dodzwonić się w nocy do konserwatorów nie było można, tak więc Rużenka cztery godziny spędziła w windzie, skulona jak kotka na kanapie albo we własnym domku. Przysnęła, a jak się obudziła przejęły jej ciało dreszcze.

- Ej no, gdybym wiedział, że pani utknęła, że taka piękna dziewczyna utknęła w windzie, przyjechałbym sam, bez szefa – stwierdził młodszy z konserwatorów już po uruchomieniu windy i jej otwarciu dla Rużenki.

Ale nie wiedział, bo w ośrodku mieli telefon do starszego z konserwatorów. Ten sam numer telefonu wypisany był na małej plastykowej tabliczce przyczepionej wewnątrz windy; co z tego - nie odpowiadał, bo szef udał się na jakąś rodzinną imprezę i gdzieś zapodział telefon. Rużenka pretensji nie miała, nawet zdobyła się na uśmiech względem tego młodszego majstra, ale myślała wtedy właściwie o jednym – dospać nieprzespaną noc i napić gorącej gorzkiej, czarnej herbaty – oczywiście w odwrotnej kolejności.

Rużenka była tą osobą, która przyszykowała jednoosobowy pokój (rarytas) dla Adama Miękkiego. Taki postawił warunek – zaproszę się do was, ale tylko do pojedynczego pokoju. Przypadek zrządził (należałoby po cichu wyjaśnić, że nie o sam przypadek tu chodzi, a o zejście szczęściarza w wieku sporo poemerytalnym, który zajmował był ten pokój od z górą sześciu lat), że pokoik się zwolnił i może w niecały tydzień po tym fakcie pan Adam został pełnoprawnym członkiem społeczności emerycko-rentowej pensjonatu o nazwie „Słoneczny wypoczynek”. Po załatwieniu w kancelarii na dole wszystkich formalności i pobieżnym na tamtą chwilę zapoznaniu się z regulaminem i harmonogramem ośrodka, pani dyrektor poleciła Rużence wskazać właściwy pokój. Pojechali więc, a pan Adam nie był skłonny podczas tej podróży na górę oddawać w silne ręce pokojówki-sprzątaczki całego dorobku swego życia pomieszczonego w dwóch walizach. Ale tak jakoś przyjemnie mu było w towarzystwie młodej panny, więc poprosił, aby, jeżeli nie ubliży swą prośbą regulaminowi, Rużenka (przedstawili się sobie) przyniosła do pokoju dwie kawy, tylko kawy, bo czekoladę deserową przyniósł z sobą i zaraz ją otworzy.

[28.09.2020, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz