ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 września 2020

SPOTKANIE

 

Kobieta postarała się usiąść wygodnie i okryła kolana lekkim bawełnianym sweterkiem, który uprzednio przewiesiła przez ramię. Nie była zmęczona. Przeszła się główną alejką parku, na którą niemocny acz jednostajny wrześniowy wiatr nawiewał pierwsze opalone słońcem listki akacji. Potem minęła skwer i przespacerowała jeden przystanek tramwajowy, aby znaleźć się u celu. Teraz siedząc wyprostowana z plecami wpasowanymi w drewniane oparcie siedliska spoglądała z góry na niego przytulnym wzrokiem.

Miał przymknięte oczy, ale nie było w tym nic dziwnego – mężczyzna lubił patrzeć na świat spod niedomkniętych powiek, zwłaszcza wtedy. gdy znajdował się w pozycji leżącej. Kobiecie wydawało się, że mężczyzna chce unieść głowę.

- Nie, nie wstawaj, nie podnoś się! Mnie nie przeszkadza, że leżysz – oznajmiła.

- No, jak chcesz – wyszeptał, a jego głos zabrzmiał tak miękko i dysząco jakby pochodził z nie tego świata. - Nieuprzejmie jest rozmawiać z kobietą leżąc – dodał nieco głośniej.

- To ja już jestem dla ciebie jakąś tam kobietą? Myślałam, że zawsze byliśmy sobie na tyle bliscy, że rozważania o pozycjach w jakich przychodzi nam z sobą rozmawiać nie mają żadnego znaczenia.

- Ale mimo wszystko… no dobrze, nie będę się z tobą spierał. Co u ciebie?

Kobieta przebierała palcami, pocierała kciukiem i wskazującym palcem prawej dłoni obrączkę, co on odebrał jako gest lekkiego podenerwowania.

- Wpadłam tu, aby ci powiedzieć, że z nami koniec.

Wydawało mu się, że próbuje ściągnąć z palca obrączkę, ale pewnie dawno tego nie robiła, bo przez jej twarz przebiegł jak nagły cień bolesny grymas.

- Że co? Z nami? Nie rozumiem.

- Nie z nami, głuptasie, tylko z nami, mną i Franciszkiem.

Zastanowił się.

- Najlepiej posmarować palec masłem – poinstruował ją. - Rozeszliście się po tylu latach małżeństwa?

- Można tak powiedzieć. To znaczy „rozeszliście się” nie jest właściwym sformułowaniem.

- Czy zawsze musisz być taka tajemnicza?

Nagle zsunęła z prawej nogi pantofel. Uniosła go, aby zobaczył. Był to elegancki włoski bucik – dla mniej wtajemniczonych – szpilka.

- Popatrz, obcas się poluzował – pokazała, że obcas tego beżowego, z pewnością bardzo drogiego bucika naprawdę się rusza.

- Mógłbym ci go naprawić.

- Wykluczone, oddam do szewca. Ty się do takich subtelnych prac nie nadajesz. Franciszek umarł. W zeszłym tygodniu. Wczoraj był jego pogrzeb. Nie wiedziałeś?

Mężczyzna dopiero teraz otworzył szeroko oczy, czym dał wyraz zarówno swego zdziwienia jak i współczucia. Znał przecież Franciszka. Byli w tym samym wieku, a swego czasu nawet przyjaźnili się.

- Nikt mi o tym nie powiedział – włączył przepraszający tryb swojego głosu.

- Cały ty! Nieszczęścia dzieją się tuż obok ciebie, a ty ich nie dostrzegasz. Zawsze tak było.

- Przykro mi, naprawdę. Gdzie leży?

- Poszedł do swoich rodziców. To zaraz przy głównym wejściu, tam mają rodzinny grobowiec. Właściwie to z początku sprzeciwiałam się, bo myślałam, że będziemy kiedyś leżeli razem i to w tej nowej części cmentarza, ale w testamencie przekazał swoją ostatnią wolę odnośnie swego pochówku, więc nic innego mi nie wypadało, jak tylko pogodzić się i dać spokój dąsom.

- Będziesz miała bliżej do niego… - zastanowił się nad swoją myślą. Przepadło.

- No wiesz… Franciszek był bardzo dobry dla mnie, był dobrym mężem.

- A czy teraz mogę ci zadać to pytanie?

Kobieta wsuwając na zgrabną stópkę pantofelek tak jakby wiedziała, o zadanie jakiego pytania chodzi mężczyźnie. Śmiało stawiła temu czoło.

- Nie, ani Franciszek nie wiedział, że Agnieszka jest twoim dzieckiem, ani też nasza córka nie poznała prawdy.

- To chyba dobrze?

- Z całą pewnością dobrze. Aga ma już swoje dzieci. Co by to dało, gdyby się teraz dowiedziała?

- Mogłaś jej powiedzieć wcześniej… ale nie mam do ciebie o to pretensji. Niech już zostanę takim bezimiennym żołnierzem.

- Aleś porównał – żachnęła się kobieta. - Wiesz doskonale, że zawsze wiele dla mnie znaczyłeś i znaczysz. Nie przychodziłabym przecież do ciebie przez te lata. Czasami mówiłam o naszych spotkaniach Franciszkowi i nigdy, ale to nigdy nie sprzeciwiał się. W końcu to mój przyjaciel, mówił, a że nasze losy potoczyły się jak potoczyły, to nie nasza w tym wina i nie nasza zasługa. A jeśli chodzi o to nasze dziecko, to pamiętasz? Dawno, dawno temu omawialiśmy tę sprawę i oboje uznaliśmy, że lepiej nie mówić prawdy, która może być bolesna dla zbyt wielu osób.

- To prawda, przepraszam cię… wiesz, że ja nigdy nie przestałem cię kochać?

- Ja też… nie mogę ściągnąć tej cholernej obrączki.

- Ściągniesz kiedy indziej. Pamiętaj, tylko masłem…

- Będę pamiętała. Adam… muszę już iść… muszę uporządkować sobie tyle spraw, rozumiesz mnie…

- Rozumiem. Zajdziesz do mnie?

- Tak, może nawet jutro.

- Tak… teraz będziesz częściej…

- Będę częściej… to pa… nie odprowadzaj mnie.

Założyła na siebie sweter.

Uśmiechnął się jak zawsze, gdy mówiła, aby jej nie odprowadzał.


Nie upłynęła minuta od czasu rozstania się z Adamem, gdy kobieta natknęła się na wysokiego starszego mężczyznę z brodą dzierżącego w silnych dłoniach miotłę. Przywitali się uśmiechami.

- Widzi pani, pierwsze listki akacji rozbrykały się po alejkach – zaczął rozmowę człowiek z miotłą.

- Niebawem jesień – stwierdziła spolegliwie i stojąc face to face z mężczyzną, otworzyła torebkę i poszukiwała w niej czegoś, co okazało się po chwili banknotem. - Jestem panu wdzięczna za to, że z taką starannością opiekuje się pan grobem Adama. Właśnie stamtąd wracam i nie ukrywam podziwu – wyczyszczony, wypucowany, ani listka akacji, a i na tej ławeczce obitej jakąś skórą czy plastykiem siedzi się wyśmienicie. Proszę, to dla pana – podała mężczyźnie banknot.

- Dziękuję drogiej pani… a opiekuję się tym grobem z wielką przyjemnością… bo widzi pani, to już tyle lat, tyle lat ten człowiek tam leży, a pani wciąż do niego przychodzi… to takie piękne… i romantyczne.

Rozstali się ponownie wymieniając uśmiechy. Kobieta stąpała powoli. Zapewne czuła, że obcas w jej pantofelku jeszcze bardziej się poluzował.

[18.09.2020, Toruń]

6 komentarzy:

  1. Jak zwykle pełne zaskoczenie...ale piękna historia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale już po napisaniu tej opowieści dostrzegam niedoskonałości. Gdybym na ten przykład chciał opublikować w sposób tradycyjny to opowiadanko, musiałbym to i owo zmienić.

      Usuń
  2. Piękna opowieść, wzruszyłam się. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Początkowo wątek "dziecka" nie był brany pod uwagę i miał być zastąpiony innym, ale w końcu ta wersja została. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Nie wie, co napisać....
    Więc tylko napiszę ze to WSPANIAŁY tekst.
    Moje uznanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały niedoskonały, dziękuję... ale jak napisałem powyżej, wymagający poprawek, ot choćby w warstwie dialogu.... Dziękuję

    OdpowiedzUsuń