Luis Alberto Sangroniz - Portret kobiety (1932)

Luis Alberto Sangroniz  -  Portret kobiety (1932)

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 października 2025

DANTE - BOSKA KOMEDIA - PIEKŁO - ROZDZIAŁ XIII [ZAKOŃCZENIE] ROZDZIAŁ XIV

 

Rozniosły, mając pełną ich paszczękę.

Wtenczas przewodnik mój wziął mnie za rękę

I pod krzak przywiódł przez psy rozczochrany,

Który daremnie skarżył na swe rany²¹⁰.

«Jakubie!» wołał. «O myśli szalone,

Co ci radziły mieć ze mnie ochronę,

Czyż moja wina, żeś grzechem zbrukany!»

Mistrz mój, podszedłszy, tak mówił do krzaka:

«Mów, kim ty byłeś, ty ranami skłuty,

Co ziejesz ze krwią skargi i wyrzuty».

Krzak mówił, mowa jego była taka:

«Wy, coście przyszli widzieć rzeczywiście

j stan po moim zniszczeniu okrutnym,

W którym straciłem wszystkie moje liście,

Zbierzcie je, złóżcie pod tym krzakiem smutnym.

Ja jestem z miasta, co pierwszego pana²¹¹

Rade rzuciło dla Chrzciciela Jana.

Straszną swą sztuką pan od nich wzgardzony

Będzie ich dręczył przez czas nieskończony;

Gdyby nie posąg jego, jaki stoi

Na moście Arna, współziomkowie moi

Jeszcze by dotąd miasta nie dźwignęli

Z gruzów, co w spadku po Attyli wzięli.

Tam uciekając od mych wierzycieli,

Z własnego domu, sądź, jak zda się tobie,

Głupi, zrobiłem szubienicę sobie».


ROZDZIAŁ XIV

(Krąg VII. Koło 3. Bluźniercy, lichwiarze, sodomici. Piasek rozpalony. Kapaneus. Starzec)

kreteński. Trzecia rzeka piekielna.)


Miłość rodzinnej skłoniła mnie strony,

Zebrać i oddać rozmiecione liście

Temu, co chrypiał jękiem wysilony.

I stamtąd nasze zwróciliśmy iście²¹²

Pod trzeci obwód²¹³, punkt, gdzie się odkrywa

Sprawiedliwości bożej moc straszliwa.

Chcąc wiernie rzeczy opowiedzieć nowe,

Weszliśmy, mówię, na błonia stepowe,

Bez żadnych roślin, puste i jałowe.

Step ten opasan bolejącym lasem,

-------------------------------------------------------------------------------

²¹⁰Który daremnie skarżył na swe rany — Kto jest ten bezimienny samobójca? Nie wiadomo. Zapewne musiał Jakuba do zmarnowania reszty jego mienia doprowadzić, dlatego Jakub karę piekielną chciał z nim podzielić jako z dzielącym winę jego samobójstwa.

²¹¹jestem z miasta, co pierwszego pana rade rzuciło dla Chrzciciela Jana (…) w spadku po Attyli wzięli — Mówiący tu bezimienny samobójca, daje się poznać jako florentczyk. Florencja w czasach pogańskich była pod szczególną opieką Marsa, boga wojny; po przyjęciu wiary Chrystusowej przybrała sobie za patrona swojego miasta św. Jana Chrzciciela i w swojej mennicy biła floreny pod stemplem tegoż św. patrona. Sens moralny następujących wierszy zda mi się być taki: „Florencja teraz więcej ufa swojemu złotu jak swojej odwadze, dlatego w wojnie jej się nie poszczęści, gdyby nie to trochę wojowniczego ducha, co jej pozostało, nie byłaby się odbudowała po zburzeniu przez Attylę (właściwiej przez Totalisa, króla Gotów)”. Za czasów Dantego posąg Marsa stał jeszcze na moście kamiennym rzeki Arno.

²¹²iście — chód; od: iść.

²¹³trzeci obwód — W tym trzecim oddziale tegoż samego kręgu karani są ci, co dopuścili się gwałtu przeciwko Bogu, jako bluźniercy, lichwiarze i ci, co przeciw naturze rozpasali się na jednopłciową rozpustę. Miejscem ich kary jest step piaszczysty, gdzie spadające z góry ognie piasek zapalają: grzesznicy męczeni tam są podwójną boleścią palącego ich piasku i spadającego ognia. Bluźniercy przeciw Bogu leżą tam na wznak, lichwiarze siedzą, a sodomici bezustannie tam i sam chodzą: tych ostatnich największa jest liczba; z tego wnosić można, że za czasów Dantego grzech ten dość był powszednim we Włoszech.

-------------------------------------------------------------------------

Jak ten las, fosy grodzi się opasem²¹⁴.

Tam krok wstrzymałem; jak martwego morza

Powierzchnia piasku martwa i spalona;

Po takim stopa deptała Katona²¹⁵.

Jakże powinnaś być, o zemsto boża,

Przerażająca dla tego, kto czyta

To, co mojemu objawia się oku!

Widziałem trzodę nagich dusz w natłoku,

A wszystkie płaczą, lamenty zawodzą.

Snadź²¹⁶ według sądu kaźń ich rozmaita:

Jedni wznak leżą, drudzy jak nić zwita

W kłąb się zwinęli członkami wszystkiemi,

Inni po stepie nieustannie chodzą.

Ci najliczniejsi; leżących na ziemi

Było niewielu, ale przez ich wargi

Największe żale jęczały i skargi.

Szeroką kiścią dżdżył żar na pustkowie,

Jak śnieg bez wiatru w alpejskim parowie.

Jak Aleksander pod indyjskie słońce

Prowadząc lud swój, widział spadające

Ognie na wojsko w piasku niegasnące²¹⁷,

Po całym wojsku rozkazał z baczeniem

Deptać nogami iskrę, gdy upadnie,

Bo jedna iskra da się zgasić snadnie²¹⁸;

Tak spadał ogień wieczny, a płomieniem

Zapalał piasek jak proch pod krzemieniem.

Płomienia piasek w lot chwytał się suchy,

Dręczyć boleścią podwojoną duchy;

Ich nieszczęśliwe w ciągłym ruchu ręce

I w nieustannym jak wachlarz powiewie,

Do ich ciał lgnące strząsały zarzewie.

«Mistrzu,» mówiłem, «coś wszystkie przeszkody

Usunął, prócz tej, jaką potępieńce

Stawili hardo w progu Disa bramy:

Kto ten cień, powiedz, olbrzymiej urody,

Co leżąc w piasku tak dziko spoziera,

Zda się, że jemu ogień nie doskwiera?

Czy hardy własnej urąga się męce?»

A cień spostrzegłszy, że o nim rozmowa

Toczy się z mistrzem, zakrzyknął w te słowa:

«Jak byłem żywy, jam zmarły ten samy!

Gdyby sam Jowisz, gdy gniew go zapala,

Choć raz zmordował swojego kowala,

Co jemu ukuł strzałę piorunową,

Pod której ostrzem jam legł na skonanie;

Gdyby był czarnych robotników Etny

Wszystkich zmordował, stojąc nad ich głową,

Krzycząc: »Dopomóż mi, dobry Wulkanie!«

Wprzód nim pod Flegrą²¹⁹ zdobył triumf świetny;

I gdyby wszystkie we mnie utkwił strzały,

-----------------------------------------------------------------------------

²¹⁴opas — pas okalający.

²¹⁵Katon młodszy — po śmierci Pompejusza szczątki wojska rzymskiego prowadził przez piaski libijskie.

²¹⁶snadź (daw.) — zapewne, widocznie, prawdopodobnie.

²¹⁷Aleksander (…) widział spadające ognie na wojsko w piasku niegasnące — Wspomina o tym list Aleksandra do Arystotelesa, nieautentyczny, lecz podrobiony czasach późniejszych.

²¹⁸snadnie (daw.) — łatwo.

²¹⁹Flegra — miasto w Tesalii, gdzie się stoczyła bitwa pomiędzy bogami a olbrzymami.

--------------------------------------------------------------------------

Jeszcze z swej zemsty nie miałby dość chwały».

A mistrz doń mówił z gniewem i zapałem,

Tak mówiącego nigdy nie słyszałem:

«Kapaneusie²²⁰! Czyliż twojej dumie

Twa kara granic położyć nie umie?

Żadna nie może równać się męczarnia

Z taką wściekłością, jaka cię ogarnia».

A potem do mnie twarzą obrócony,

Słodkimi usty przemówił najczulej:

«On był z tych siedmiu szturmujących króli

Stubramne²²¹ Teby; pychą zaślepiony,

Pogardził Bogiem, tak wieść o nim głosi,

I wątpię teraz, czy go o co prosi.

Lecz męka dumy, jak mówiłem jemu,

Bodaj największą karą jest dumnemu.

Idź za mną, tylko strzeż się, abyś czasem

Gorącym piaskiem nie obraził nogi,

Przeto ostrożnie idź tuż poza lasem».

Milcząc, przyszliśmy, ja i wódz mój drogi,

Nad brzeg krynicy, co z lasu wynika;

Rażąca tego czerwoność strumyka

Jeszcze mi dzisiaj włos na głowie jeży.

A jak przejrzysty strumień z Bulikamy²²²,

Którym tak rade grzesznice się dzielą,

Znęcone jego chłodzącą kąpielą,

Tak dnem piaszczystym ta krynica bieży²²³.

Oba jej brzegi wysłane granitem,

Trzeba, myślałem, iść wzdłuż jej korytem.

«Wśród mnóstwa rzeczy, co ci, mój kochany,

Już pokazałem po wyjściu z tej bramy,

Której nikomu próg niezakazany,

Jeszcześ nie widział tak ciekawej pono.

Patrz, wody w siebie wszystkie ognie chłoną!»

Mistrz mój tak mówił; więc prosiłem jego,

Aby mi podał pokarm, do którego

Sam wpierw podrażnił chęć mą wygłodzoną.

«Pośrodku morza jest kraj lądu pusty,

Na imię Kreta,» rzekł mistrz złotousty,

«A miał on króla, pod którego rządem

Świat nasz był czysty; nad morzem i lądem

Podnosi garb swój góra, Idą zwana,

Niegdyś gajami, wodą szachowana,

A dzisiaj pusta, jak każda rzecz stara!

Tam Rea syna powiła w połogu;

Chcąc go skryć lepiej, gdy płakało dziecię,

Płacz wrzawą surmy głuszyła i rogu.

Wśród góry stoi starzec jak jej mara²²⁴,

------------------------------------------------------------------

²²⁰Kapaneus — był to jeden z siedmiu wodzów, którzy w wojnie braterskiej między Eteoklem a Polinikiem. Teby oblegali. Kapareus przy tym oblężeniu, gdy szturmem brał okop miejski, od piorunu był zabitym. Tu przedstawia obraz zatwardziałego w swojej pysze grzesznika, który bluźni z potęgi Jowisza, czyli według myśli Dantego prawdziwego Boga, o ile go poganie pojąć są zdolni.

²²¹stubramne — o stu bramach.

²²²Bulikama — błoto w okolicach Witerby, z którego wypływa jasny i przeźroczysty strumień. Kobiety rzymskie, między nimi wiele nierządnic, zjeżdżały się tam w upalne dni lata i brały kąpiele.

²²³bieżyć (daw.) — iść, dążyć.

²²⁴Wśród góry stoi starzec, jak jej mara — Obraz starca stojącego we środku góry Idy, w głównych rysach przypomina wykład widzenia Nabuchodonozora przez Proroka Daniela w rozdz. I wers 12. Tu poeta pod figurą starca wyobraża czas z rozmaitymi jego wiekami, jako to: wiek złoty, srebrny, miedziany i żelazny, z postępującym ich moralnym zepsuciem. Podług wyobrażenia poety figura przedstawiająca czas, stoi na wyspie Krecie, położonej na Morzu Śródziemnym, między trzema wtedy znajomymi częściami świata. Tam Rea, żona Saturna, kiedy Saturn (Kronos, co z greckiego znaczy czas) pożerał wszystkie swoje dzieci, będąc brzemienną, chroniła się do groty w górze Ida i porodziła syna Jowisza; a bojąc się, ażeby Saturn nie odkrył jej schronienia i nie pożarł jej dziecka, gdy dziecko zapłakało, kazała zawsze hałaśliwą muzyką płacz dziecka zagłuszać. Dlaczego poeta oddalił się od wzoru Daniela proroka, a przychylił się do mitu pogańskiego, sama jego piękna alegoria najlepiej objaśnia. Czas, największa potęga ziemska, ukryta przed nami, którą nieustannie czujemy, a widzieć nigdy nie możemy, stoi ukryty we wnętrznościach góry. Cała jego budowa ma swoje symboliczne znaczenie, którego czytelnik łatwo się domyśli.



[04.10.2025, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz