CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 września 2015

CZECHY

Trafia mi się kurs z Gery w Niemczech do Budapesztu. Tam jeszcze mnie nie widzieli, bo rzeczywiście na Węgrzech nie byłem; co innego w Czechach czy na Słowacji. Trasa biegnie właśnie przez te dwa kraje, a następnego dnia powrót w 50 procentach tą samą drogą.
Lubię Czechy i Czechów. Jak można nie lubić narodu, który zrodził Haska, Hrabala, Kunderę, Formana a także Smetanę i Kafkę, który do dziś jest jednym z pierwszych obywateli Pragi.
Pomykam drogami wzdłuż wiosek i miasteczek, z dale od większych miast, choć wjeżdżam też w północne dzielnice Pragi, przejeżdżam przez Hradec Kralowe i Jihlawę (przepięknie położone i otoczone lasami miasto).
Podoba mi się niska zabudowa wiosek i miasteczek; nie zawsze wprawdzie domki są odnowione, lecz jeśli już, to oczy błyszczą mi z zachwytu nad kolorami elewacji. Czesi gustują w barwach, za jakimi przepadam; jest więc kolor brzoskwiniowy, łososiowy, beż wpadający w pomarańcz, odrobina żółci i bieli. Pięknie prezentują się czeski kościoły, zwykle odnowione i małomiasteczkowe kamieniczki zrośnięte z sobą, podłużne, z niskimi spadzistymi dachami, z niewielkimi oknami - pamiętają zapewne czasy Franciszka Józefa. Sporo też zieleni na zapleczu kamieniczek i samodzielnie stojących domów. Przy każdym z nich ogródek, sad, komórki, trawa naturalnie strzyżona, niekoniecznie przy użyciu spalinowych wykaszarek - tutaj trawa ma obowiązek więdną lub uschnąć sama z siebie. O tak, susza nie ominęła tego lata Czech, choć podczas podróży soczysty deszcz to siąpi, to znów leje jak z cebra.
Niestety napięty czas nie pozwala mi na zatrzymanie się i porobienie normalnych zdjęć. Pstrykam więc z lotu peżocika numer dwa nieruchome obrazy, których jakości nie jestem w stanie przewidzieć. Aż żal, że nie mogę swobodnie podjechać pod te majestatyczne zamki, w które czeska ziemia bogata, ot, choćby pod taki zamek w Mikulowie, który ominę także w powrotnej drodze.
Z zazdrością spoglądam na śliczne domki na działkach pod Jihlawą; zanurzone w ogrodową zieloność, mają swój niepowtarzalny styl i zdradzają estetykę właścicieli. Nie dostrzeżesz tutaj fikuśnych góralskich podróbek, baraków, kurnych chat czy kontenerów przemienionych w ogródkowe posiadłości: te mają nie tylko służyć za schronienie podczas deszczowej pory i gościć rodziny w weekendowe lub wakacyjne czasy, lecz ich obowiązkiem jest również cieszyć oczy estetyką.
Albo te stawy, jeziorka przydrożne wkomponowane w wiejski krajobraz, z miejscami przystosowanymi do połowu ryb, z malutkimi zatoczkami, w których zacumowano niewielkie łodzie, z szopami, w których najpewniej sprzęt rybacki pochowano.
Właśnie w Czechach, o czym opowiedzieć muszę, w jednym z małych miasteczek, w kosmopolitycznym Lidlu, przepięknie zostałem obsłużony przez miła panią przy kasie; tudzież spotkałem się z niezwykle uprzejmą reakcją kupujących; w tym dwudziestoparoletniego młodzieńca i jego matkę. Porozmawialiśmy sobie uciesznie w „češtinie”, a ja pamiętałem oczywiście, aby niczego nie „szukać”, bo mógłbym podpaść.
Ta rozmowa i w ogóle spotkanie tych przemiłych ludzi, to taka mała rzecz, a przecież cieszy. Rzecz jasna trudno rozsądzić, czy w całych Czechach ludzie są tak uprzejmi i obdarzeni radosnym humorem, ale takie „wejście smoka” w kontakcie z naszymi południowymi sąsiadami to taki pozytywny kop na dalszą drogę.
I proszę, nie ujechałem kilometra, kiedy na trasie podróży zatarasowała mi drogę mała ciężarówka. A jakże, przytroczyłem ją do peżocika numer dwa i odholowałem w bezpieczne miejsce. Przynajmniej w ten sposób za okazaną mi serdeczność się odwdzięczę, pomyślałem.

[Fulda w Niemczech, 20.08.2015]

2 komentarze:

  1. Dobrze jest jechać przez owe Czechy, nurzać się w kolorach zieleni,oglądać fasady pastelowych domków, kamieniczek i doznawać uprzejmości życzliwych ludzi. Szerokiej drogi.

    OdpowiedzUsuń