1.
Czy jest prawdą, że jeżeli kogoś nawiedzają coraz częściej wspomnienia, a czas miniony zaczyna się stawać alternatywą dla obecnego, czy jest prawdą, że wtedy należy spodziewać się końca?
2.
A jedna z takich myśli krąży bezustannie i kiedy ją rozszyfrować, powiada do ciebie:
- To już czas. Twój czas. Szykuj się do drogi.
I jest mi lepiej, i przyzwyczajam się do tej myśli, oswajam się z nią i rozwijam do tego stopnia, myśląc o tym, że gdyby spotkała mnie najstraszliwsza z chorób, to byłbym w stanie ponieść wszelkie związane z nią konsekwencje. Powiedziałbym:
- Nareszcie, tylko proszę weź mnie szybko, zniszcz moje ciało i pozwól umrzeć, bo nic dobrego i tak mnie nie czeka.
O, tak, dawniej byłbym przerażony, a dzisiaj…, kto wie, może sam się zaproszę.
3.
Taka scena: ojciec po wypadku, mała szpitalna salka, leży, obandażowana głowa, zatamowana krew, on z niepełna świadomością swego stanu, matki siedzi na krawędzi jego łóżka, jej wzrok opowiada wszystko - jest przerażona, bliska obaw o jego życie, a jest to czas przed trepanacją czaszki.
Do salki wchodzi pielęgniarka z dokumentem. Jest to jakaś karta, jakiś papier, na którym ojciec własnym podpisem ma wyrazić zgodę na wykonanie operacji.
Matka:
- Zgódź się, zgódź - delikatnie głaszcze go po ramieniu, zachęcając do podpisania papierka, chociaż wie, że ojciec nie jest w stanie tego uczynić; nie jest też pewna, czy w ogóle rozumie, co się do niego mówi.
Stoję w rogu sali i patrzę. Mam ochotę wykrzyknąć w stronę siostry:
- Proszę dać ojcu spokój! Nie widzi pani, że nie jest w stanie poruszyć ręką?
Matka chwyta jego dłoń, wsuwa mu długopis między palce, porusza jego ręką.
Na karcie pojawia się niewyraźny, rozmazany podpis ojca.
4.
Dlaczego tak wiele i tak szybko piszę? Może komuś potrzebna ta wiedza. Niekoniecznie? To i dobrze. Odpowiadam więc sobie. Piszę tak wiele i szybko, aby zdążyć…
5.
Jejkuuuu!!! Przypomniał mi się w tej chwili smak perłowej kaszy, ugotowanej, nie rozgotowanej a właśnie ugotowanej, polanej roztopionym na patelni smalcem. Tylko ja wiem, jak to smakuje.
6.
Chcę komuś napisać - jeszcze nie wiem, czy napiszę - aby ten ktoś kontynuował to, co robi i nie zrażał się tym, co inni gadają za jego plecami.
To, że mnie się nie udało, wcale nie oznacza tego, że w wydaniu innej osoby również się nie uda. Przecież gdybym cofnął czas, zrobiłbym to samo, co zrobiłem.
7.
A kiedy ojciec umierał w małym pokoiku, do którego drzwi cały czas były otwarte, a czuć było zapach śmierci - śmierć brzydko pachnie; przed tymi drzwiami pojawiała się babcia, pojawiała się i znikała, przechodząc w tę i tamtą stronę.
Ojciec spoglądał na nią i widać było, że denerwuje go, gdy ona tak sobie chodzi, jak gdyby nigdy nic; denerwowało go, że ona, choć starsza od niego, jest zdrowa, a on umiera.
8.
No… ja przecież nie mogę zasnąć bez słów. Specjalnie podstawiłem się pod latarnię, rzucającą bystre, żółtawe światło na przednią szybę auta, przez co nie czuję tej nocy, a jest druga trzydzieści, więc wypadałoby ją czuć i nie wiedzieć świata.
Lubię męczyć się słowami, źle mówię, słowa mnie nie męczą, mógłbym tak całą okrągłą dobę… ale w końcu trzeba postawić kropkę. A po tej kropce mam coś jeszcze do przeczytania. Choć parę stron, proszę!
Ot, taki dureń ze mnie.
[16.04.2016, Beauvais we Francji]
Gdyby więcej "takich durni" było na świecie, to z pewnością byłby lepszy.
OdpowiedzUsuńSłowa najwyższego uznania za ten tekst.
Serdecznie pozdrawiam
No... powiedzmy, że jestem taki DUREŃ +.... pozdrawiam :-) i dziękuję
UsuńJeśli Ty dureń, to ja durnowata, nie wiem jak padam na pysk, a choć parę stron przed snem muszę i wdzięczna jestem mężowi, że nie ma pretensji o tę zapaloną do czytania lampkę...
OdpowiedzUsuńA cóż się dziwić, że z upływem lat ciągle wspominamy, wszak tyle już za nami i gdyby nasi przodkowie nie wspominali, co wiedzielibyśmy o nich?
Pozdrawiam deszczowo:-)
Stąd widać, że po prostu niektórzy tak mają jak my... a wiesz, zawsze będę żałować tego, że nie przysłuchiwałem się tym róznym opowieściom dokładniej... albo, że aparatura fotograficzna była w powijakach...
UsuńDokładnie tego samego żałuję, ale zaczęłam spisywać te okruchy pamięci, które jeszcze w mej głowie zostały, bo nigdy nie wiadomo...
UsuńPokolenia następne będą się cieszyły z tych reminiscencji. To cała kopalnia wiedzy o czasach minionych, o kłopotach, o chorobach, o sposobie przeżywania i wielkiej wrażliwości wobec cierpienia. Zasyłam serdeczności dla piszącego przy blasku latarni nocnego Marka o drugiej trzydzieści.
OdpowiedzUsuńDziękuję i podpisuję się raz jeszcze pod wcześniejszym moim komentarzem dotyczącym wspomnień...
Usuń