To skarb prawdziwy, rzec można nadprzyrodzony, tak zwięzłymi słowy opowiadać o uczuciach, bez czułostkowości, bez wykrzykników - nic tu po nich, z dystansem i autoironią, lecz przecież ze świadomością tego, co w życiu jest ważne, a co najważniejsze.
Te dyskretne wiersze zamieszczone poniżej, prawdziwe perełki liryki osobistej wydała na świat jedna z najznakomitszych poetek XX wieku, pani Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.
Wypożyczyłem na dzisiaj trzy jej wiersze, a dwa „Miłość” noszą na imię. Pierwszy, może bardziej znany, to miniaturka obrazująca stan uczuć kobiety po długim nie widzeniu się z ukochanym, a może po ostatecznym rozstaniu? Na tę drugą ewentualność wskazywałaby ostatnia linijka tekstu, w której to poetka z subtelną ironią zdradza, że można jednak „żyć bez powietrza”, co oznaczałoby, że i bez miłości również. Czy aby na pewno?
Miłość (1)
Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza!
O ile w pierwszej „Miłości” nie opuszczając nas wątpliwości odnośnie tego, czy miłość poetki skończoną jest i kwita, to w „Miłości” drugiej uczucie przeminęło już bezpowrotnie, a ten, co o nim mówił „przeszłego roku”, rozmyśla „uparcie i skrycie” i jest myślami swymi cokolwiek dalej. Przeszła ta miłość, przeminęła… poetka wie o tym, lecz nie rozpacza…. czyżby?
Miłość (2)
Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku.
A trzeci wiersz to prawdziwy erotyk, w którym spełnia się pragnienie i pożądanie, lecz towarzyszy temu uczuciu strach i obawa przed spełnieniem się tego, o czym kobieta marzy. Jakież to prawdziwe i kobiece zarazem, i jestem w stanie oddać całe Inflanty za to, że tego uczucia, tych białych ust ulatujących ze strachu, tej krwi, co ucieka, aby uderzyć o twarz płonącą rzeką, tych umierających oczu i grzebiących je powiek, tego obrazu nowoczesna feministka nie zrozumie… a może się mylę?
***
Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe
usta moje ulecą, jak dwa skrzydełka ze strachu białe -
krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko,
i o twarz mi uderzy płonącą czerwoną rzeką.
Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,
oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.
Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,
i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.
[05.11.2016, Villanueva La Serena, w Hiszpanii]
Od dwóch pierwszych w tej kolekcji zaczęła się moja przygoda z Pawlikowską, potem była Poświatowska...
OdpowiedzUsuń...owszem, Poświatowska jest niejako kontynuatorka Pawlikowskiej. U obu poetek imponuje mi niezwykła zwięzłość i trafność języka poetyckiego.... pozdrawiam
UsuńTa dama także skradła moje serce.
OdpowiedzUsuńAnalizą rzeczowa, profesjonalna. Gratuluję.
Serdeczności.
"Gdy się miało szczęście
OdpowiedzUsuńktóre się nie trafia
Czyjeś ciało i ziemię całą
... To .. to jest bardzo mało"...