CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

21 stycznia 2017

UWERTURA KU CZCI STAROŚCI

Pewnie nigdy nie spełni się moje pradawne marzenie - osiąść na starość gdzieś na odludziu. 
Warunek niezbędny - muszę być zniechęcony światem; w innym wypadku - działam, wykuwam swoją energię, tak jak wtedy, kiedy byłem….
Ale ponieważ czuję się zniechęcony i rozczarowany, pradawne marzenie jest aktualne, choć, jak to u mnie, z marzeniami tak bywa, że raczą się nie spełniać.
Na odludziu… więc gdzie?
W zaprzeszłych czasach, znaczy się w poprzednim życiu byłem chłopem, wieśniakiem, kmiotkiem, wyrobnikiem - do wyboru. Ba, kiedyś nawet wierszyk o tym napisałem.
„Modrzewiowy, podmurowany dworek
wychowywał mnie od poczęcia.
Myślałem, że jestem szlacheckim dzieckiem.
Nic z tego.
W parafialnych księgach odnotowano,
że pochodzę z czworaków.
Jestem chłopem z dziada pradziada,
nie mam błękitnej krwi…”
Czy wstydzę się swego poprzedniego życia? Nic podobnego! A że w zabłoconych chodakach na salony mnie nie wpuszczano, to co i z tego?
Zatem jakieś sioło, przysiółek, wioska, siedlisko położone z dala od asfaltowej szosy - to być może.
Ponieważ ciągnie mnie, jak wilka, do lasu, to czemu nie osiąść pośród dzikiej kniei, w roślinny i zwierzęcy żywioł bogatej i podzielić swój los ze stworzeniem płowym, dostojnym, lotnym, grzebiącym, skubiącym, ocierającym łby o porowatą korę dumnych sosen, dębów i brzóz? I z jakim ukontentowaniem stwierdzić, że te leśne i podleśne gadziny nie plotkują, głupstw nie plotą, nie narzekają na mnie na czym świat stoi, nie oszukują, nie są wredne, a hipokryzji ich jeszcze nie nauczono.
Jest jeszcze inna kraina, do przebywania w której może i bym się najął. Pomiędzy wioską a lasem bywają łąki wybujałe, przestronne, rozłożyste, najlepiej kwieciem łubinu pokryte; łąki wykrotami tu i ówdzie przeryte, z wierzbami, co nad rowami czupryny głów swoich pochylają; są w tej dziedzinie staruteńkie grusze i jabłonie, są krzyże i kurhany, o których nikt już baśni nie powiada; i są też tam strumienie szemrzące, wody płynące i takie, co stoją, odbijając w szklistej a znieruchomiałej tafli zwierciadła swego dzienne słońca, nocne gwiazdy i księżyce.
A zatem znalazłby się na pograniczu tych trzech dominiów. Czy sam? Niekoniecznie, choć kto tam ze mną na starość wytrzyma, skoro i teraz jestem nie do wytrzymania, i głowę mi suszą, słusznie, bo albo nijakiego znaku nie daję, albo też siły do przetrwania nie mam.
Jednakowoż spróbuję coś napisać o tym, co to mnie samego już spotkać nie, lecz w opowieści przecież wszystko zdarzyć się może. W niej odbiją się te pogrzebane za życia marzenia….

[18/19.01.2017, Rillieux la Pape we Francji]

3 komentarze:

  1. Mój mąż ciągle powtarzał, że chciałby mały domek pod lasem na emeryturze. Gdy czas mija i pojawiaja sie dolegliwości i ograniczenia, mały domek już nie stoi pod lasem, ale gdzieś bliżej ludzi.
    Ostatnio zamienił domek na wygodne mieszkanie w innym miescie - blizej syna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to za życie bez tych marzeń? Mały domek w każdych snach pewnie...

    OdpowiedzUsuń