CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 czerwca 2019

DRÓŻKI DONIKĄD (cd...2)

(...)
Pociąg w dalszym ciągu nie porusza się. Szczęśliwie budynek stacji jest po stronie, po której siedzę - okno przedziału patrzy bezpośrednio na drzwi wejściowe stacji), mogę więc swobodnie przyglądać się ludziom wchodzącym i wychodzącym z budynku, również tym nielicznym, którzy tak jak mój kompan opuścili wagony pociągu, aby dokonać potrzebnych (i nie tylko) zakupów w barze,  może też w stacyjnym kiosku albo zakupić coś od handlarzy rozkładających swe towary w obrębie powierzchni dworcowej.
Pomiędzy unieruchomionym składem a dworcem dostrzegam  w najbliższej odległości dwie dziewczynki, staruszkę i równie niemłodego mężczyznę wspierającego się o laskę. Te pierwsze handlują truskawkami, mężczyzna zaś jakimiś tekstyliami. Truskawki zapakowane są do plastykowych pojemników owiniętych folią. 
Całe szczęście, myślę sobie, że w tej Podleśnej (czytam nazwę stacji umieszczoną na metalowej tablicy umieszczonej tuż nad głównym wejściem do budynku dworca) nie ma, jak widzę, nadgorliwych służb porządkowych kolei ani policji, które powołując się na srogie przepisy czy paragrafy, zabroniłyby handlu na terenie należącym do kolei. Ale ileż to razy przystają tutaj składy osobowe - zaledwie sześć razy dziennie, w tym, jak sądzę jedynie te dwa "południowe" pociągi, na dłużej, a zatem ewentualne restrykcje nie warte świeczki.
Opuszczam szybę, z kieszeni wyjmuję trzy monety, obliczam gotówkę, zerkając na cenę truskawek wypisaną flamastrem na kawałku białej tektury - złotówka powyżej najmniejszej porcji. Przywołuję jedną z dziewczynek i proszę o podanie mi właśnie tego najmniejszego pojemnika. Nie zauważam, że te najmniejsze porcje znajdują się na niebieskiej folii rozłożonej w miejscu, w którym siedzi na ławeczce staruszka.
Dziewczynka, która podeszła do mnie, orientuje się w sytuacji.
- Ten najmniejszy pojemnik jest u tej pani, ale niech pan zaczeka, poproszę ją i panu sprzeda.
Patrzy na moją wyciągniętą przez szybę dłoń, na której spoczywają trzy monety, wspina się na palce nóg, odbiera monety i podbiega z nimi do starej kobiety, coś do niej mówi; tamta spogląda w moją stronę. Dziewczynka wraca pod okno przedziału i podaje mi truskawki. W jej szczupłej dłoni jest jeszcze moneta jednozłotowa.
- Dziękuję - mówię - niech tak będzie.
Mógłbym się pokusić o większy napiwek, ale nie miałem już drobnych.
Dziewczynka zaciska piąstkę z monetą i oddala się do swojej koleżanki.
Nie otwieram pojemnika z truskawkami... dopuero jak wróci kolejarz...
Nagle rozlega się przeraźliwy gwizd - to pospieszny zbliża się do stacji, niespiesznie; torowisko jest jednakowe tak dla osobowych , jak i pospiesznych.
Zdawało mi się, że zasypiam.
(...)

[09.06.2019, Aire de Garabit we Francji]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz