Cały czas gorączkował, oddychał ciężko lecz rytmicznie, próbując podświadomie ukoić ból pleców, klatki piersiowej i ramion. Liczył przy tym sekundy wolne od dolegliwości, które nadchodziły regularnie jak rozłożone w czasie fale przypływu. Dziewięć, dziesięć, jedenaście… od dwunastu ból potęgował się i trwał około trzydziestu sekund, aby zelżeć aż do całkowitego zaniku przypadłości. Kiedy pot zaczynał perlić się słonymi kroplami na jego czole, kuzynka ocierała mu całą głowę miękkim bawełnianym ręcznikiem, potem kładła na jego skroniach obie swoje chłodne i suche dłonie.
- To lekarstwo zaczyna działać po trzydziestu minutach – uspokajała go, a on zaraz dodawał:
- Wiem, jeszcze tylko dziesięć minut.
W ostatnie dni utrzymywały go przy życiu liczby. Zaczęło to się w szpitalu, kiedy podczas porannego i wieczornego obchodu lekarz dyżurny pytał go o odczucie związane z aktualnym stanem zdrowia w skali od jednego do dziesięciu. Starał się odpowiadać szczerze i z wyczuciem. Przypominał sobie teraz, że najwyższą liczbą była siódemka, a najniższą, najmniej optymistyczną oceną była dwójka, choć w rzeczywistości stan jego zdrowia obiektywnie wynosił jeden – nie chciał jednak sprawiać przykrości lekarzowi.
Kiedy znalazł się w domu, bo lekarze zwątpili już w przywrócenie chłopcu zdrowia, postanowił cztery raz na dzień powrócić do oceniania swojego zdrowia przy pomocy liczb. Zauważył, że kiedy kuzynka dotyka jego twarzy, masuje mu czoło i kark samoocena stanu zdrowia podwyższała się o jeden – dwa punkty, ale kuzynka nie mogła być przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przychodziła jednak codziennie, a w soboty i niedziele spędzała przy łóżku chłopca pół dnia, starając się zajmować go rozmową, byle nie o śmierci, do której było mu coraz bliżej. Chłopiec nie bał się śmierci, żałował tylko, że nie zobaczy tylu pięknych miejsc, które widziała kuzynka. Wtedy zmieniała strategię rozmowy, oznajmiając choremu, że ten widziany przez nią świat wcale nie jest taki piękny, a czasami wręcz okropny i do tego rządzony przez ludzi złych.
- To cieszę się, że nie będę go już oglądał – skwitował chłopiec z uśmiechem, po czym dodał na cały głos – osiem!!!
Kuzynka aż klasnęła w dłonie. Nigdy wcześniej nie słyszała z jego ust ósemki.
A jednak już niedługo miała okazję wielokroć usłyszeć nie tylko osiem, ale też dziewiątkę i dziesiątkę, bo nie wiedzieć czemu stan zdrowia chłopca zaczął się poprawiać.
[07.10.2024, Toruń]
Aż czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńNiestety to już koniec...
Usuń