1325.
Czas jakiś minie, zanim powrócę do wcześniejszej aktywności, choć mam już zajęcia, które absorbowały mnie wcześniej i zostały przerwane przez pobyt w szpitalu na cały tydzień. Oszczędzam zatem słowa, a przy okazji odczuwam senność, przez co nie mogę się skupić na jakiejś konkretnej pracy. Czytam książki; po Hłasce Eugenia Grandet. Od paru tygodni myślę o napisaniu pamfletu politycznego bez owijania w bawełnę. Co ciekawe, tekst ten nie będzie skierowany przeciwko błaznowi, którego kadencja skończy się przed mniej niż 280 dniami; nie uderzę pamflecikiem w pis – to zadanie pozostawiam prokuraturze, gdyż złodziejami winna się zajmować właśnie prokuratura, policja, sąd i inne służby, w tym więzienna. Pragnę przede wszystkim, aby moimi sławami oberwała lewica, a właściwie pseudo-lewica, która wkurza mnie najbardziej, a to z tego powodu, że od zawsze byłem lewicowy (nie mylić z dziadostwem typu Czarzasty czy Żukowska. O tak, mój język będzie bardzo ale to bardzo nieporządny.
Kończąc ten miszmasz chcę jeszcze dodać, że kiedy byłem w szpitalu moje gołąbki nie przychodziły na parapet. Odnalazły się właśnie wtedy, gdy powróciłem do domowej zdrowotności.
[31.10.2024, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz