1322.
Październik odkąd pamiętam, łączyły dwie daty: piąty – urodzinowa i data ślubu oraz piętnasty – Jadwigi, imieniny mojej mamy. O tej drugiej teraz.
Piętnastego października, jeszcze w okresie, gdy mieszkaliśmy w rodzinnym mieszkaniu przy cukrowni (te czasy mniej pamiętam ze zrozumiałych względów) mama przyjmowała imieninowych gości. Nie było ich zbyt wielu. Brat mamy z żoną, czyli rodzina, oraz dwie pary małżeńskie – osoby, które pracowały w cukrowni tak jak moi rodzice. Dziadkowie z obu stron jeśli żyli celebrowali święto mojej matki głównie w niedzielę lub w innym terminie. Mama jako że pracowała w księgowości, obchodziła, jeśli można się tak wyrazić, swoje imieniny w pracy, tak jak i inne koleżanki z biura. Ciekawe jest to, że nie obchodziło się w moim domu urodzin, a na imieniny od znajomych mama dostawała kwiaty i ewentualnie jakieś drobne upominki.
Pamiętam te czasy, gdyż takie imieninowe przyjęcie trzeba było należycie przygotować, głównie chodziło o uroczystą kolację. Chyba najbardziej włączał się w te przygotowania mój tata, który robił bigos, piekł jakieś ciasto i w ogóle pomagał przy posiłkach. Moim zadaniem było współtworzenie sałatki warzywnej, pomoc mamie w sprzątaniu oraz rozkładaniu talerzy i sztućców na stole. Kiedy podrosła moja siostra, to ona przejęła znaczną część obowiązków.
Z wielkim sentymentem wspominam ten dzień, rozmowy na bieżące tematy, o tym, co działo się przez ostatnie dni w pracy, o sporcie, czy na przykład o filmach, zwłaszcza o polskich serialach, bo były to czasy, kiedy filmy były „o czymś”, a nie tak jak dzisisiaj „o niczym”, kiedy to na przykład Karolak przez wszystkie serialowe odcinki siedzi na kanapie i pożera frytki, a Kożuchowska w każdym odcinku drze lapę na dzieci i na Karolaka.
1323.
Niestety październik od niedawna kojarzy mi się nie najlepiej. Dwudziestego piątego minie 5 lat od mojego wypadku, jakiemu uległem w Norwegii, no i oczywiście pierwszej operacji, która odbyła się w akademickim szpitalu w Oslo. I tak oto dochodzimy do obecnego października. Dzisiaj właśnie miałem pójść na zabieg, który miał być wykonany jeszcze tego samego dnia lub nazajutrz, gdy tymczasem wczoraj poinformowano mnie telefonicznie, że wizyta w szpitalu przełożona jest na najbliższy poniedziałek. Powód – braki kadrowe jeśli chodzi o lekarzy, a salowa nie chce się podjąć wykonania zabiegu… żartuję. Szkoda, bo byłem już „spakowany” i mentalnie przygotowany, no i kończą mi się leki przeciwbólowe, które niestety muszę zażywać.
[16.10.2024, Toruń]
To juz teraz wiem dlaczego pamiętasz o imieninach Jadwigi :-))
OdpowiedzUsuńStokrotka
Nie da się ukryć... trudno nie pamiętać o imieninach matki
UsuńO, moja mama tez miała na imię Jadwiga!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuje, bo zwlekanie z zabiegiem nie jest dobre ani dla psychiki, ani dla zdrowia :-(
Trochę to dziwne, bo zwykle to ja starałem się odkładać wizyty u lekarza, a teraz wolałbym mieć ten zabieg za sobą.
Usuń