Luis Alberto Sangroniz - Portret kobiety (1932)

Luis Alberto Sangroniz  -  Portret kobiety (1932)

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 sierpnia 2025

SŁOWNICZEK FILOZOFICZNY - AKADEMIA PLATOŃSKA

 


AKADEMIA PLATOŃSKA

szkoła wyższa założona przez Platona w Atenach w 387 przed Chr. jako stowarzyszenie uczonych, oddających się samodzielnej pracy badawczej, edukacyjnej oraz kultowi muz. Platon swą szkołę założył po powrocie z pierwszej podróży sycylijskiej. Mieściła się ona w pobliżu wzgórza Kolonos, w ogrodach (gaju) przylegających do gimnazjum i parku Akademosa, herosa ateńskiego, który zdradził miejsce ukrycia Heleny. Platon w zakupionym ogrodzie wybudował mieszkanie z portykiem oraz kaplicę poświęconą muzom.

Z czasem szkoła, od imienia herosa, przybrała nazwę „Akademia”. Uroczyście obchodzono urodziny patrona mędrców, władcy świątyni w Delfach—boga Apollina; tego samego dnia świętowano urodziny Platona, ucztami czczono również pamięć Sokratesa. Organizacja AP. Platon, jako założyciel Akademii, pełnił godność dożywotniego thiasarchy (scholarchy). Swego następcę (Speuzypa) wyznaczył sam, inni byli dożywotnio wybierani przez młodzież, która pełniła wszystkie niższe urzędy, np. dozorcy świątyni (tego, który zajmował się składaniem ofiar), szafarza (dostarczającego rzeczy potrzebne na zebrania), sekretarza (prowadził rejestry członków) i cenzora (przygotowywał biesiady i czuwał nad ich porządkiem). Biesiady (sympozjum) uważano w AP za akt uroczysty, poprzedzano je ofiarą lub modlitwą; Platon dbał, aby zachowywano umiar w radościach zmysłowych, by sympozjum, poprzez należyte używanie potęgi intelektu, mogło stać się przede wszystkim radością ducha.

Następcy Platona (np. Speuzyp) opracowywali regulaminy biesiad. Kwestionuje się dziś pogląd, iż AP z prawnego punktu widzenia była związkiem j•asoc [thíasos] ku czci muz i Apollina, pana muz, chociaż takie umocowanie tłumaczy szeroką autonomię i trwałość instytucji szkoły, opartą na nietykalności majątku, będącego świętą własnością. Majątek ten członkowie AP mogli jedynie użytkować; jako nietykalny—pozostawał on przez wieki nieuszczuplony. Szkoła nie miała żadnych statutów, jej organizacja zależała od kierownika, przyjmowano zarówno młodych uczniów (np. siedemnastoletniego Arystotelesa), jak i dojrzałych uczonych (np. Eudoksosa z Knidos, przychodzącego do AP z własnymi uczniami). Przyjęcie do AP poprzedzał egzamin przeprowadzany przez samego Platona. Nauczano w formie wykładów, seminariów, rozmów i dyskusji (czytane teksty stanowiły punkt wyjścia do otwarcia dyskusji), toczonych na spacerach w ogrodzie lub w portykach miejskich. Wykłady prowadził sam mistrz Platon lub zastępujący go (w czasie jego podróży) uczniowie. Szkoła była wyposażona w laboratoria i bibliotekę, wzbogacaną m.in. kolejno powstającymi pismami mistrza. AP po raz pierwszy w dziejach edukacji doprowadziła do styku różnych nauk; nawiązując częściowo do tradycji szkoły Pitagorasa, stała się wzorem dla innych szkół: arystotelesowskiej, stoickiej, epikurejskiej, a także w pewien sposób początkiem przyszłych uniwersytetów. Uczniowie Platona pochodzili z wielu miast północnej Grecji, Macedonii, Protyndy i wybrzeży Morza Czarnego. Cele wychowawcze AP.:

Kształcenie „dusz zdolnych” Platon uważał za najważniejszy swój cel życiowy, ważniejszy niż własną twórczość filozoficzną). Platon twierdził, iż celem Akademii jest wykształcenie uczniów—filozofów, którzy by w przyszłości, opierając się na prawdziwej filozofii, objęli rządy w państwie. Wychowanie człowieka w AP miało na celu uformowanie przyszłych mężów stanu jako mędrców-polityków, wybranych sprawiedliwych, którzy by sprawiedliwość wykształconą w dobru rozszerzali z Akademii na społeczeństwo.

Platon niejednokrotnie wyraża życzenie, aby ci sami ludzie byli filozofami i władcami wielkich państw. Jednak by stworzyć człowieka, potrzeba pół wieku, stwierdza Platon, bowiem wykształcony filozof powinien jeszcze piętnaście lat brać udział w czynnym życiu państwa, nabierając doświadczenia i zwalczając pokusy. Do podjęcia tych celów zdolni są jedynie ci, którzy długo i wytrwale uprawiają filozofię.

Nauczanie filozofii może wzbudzić takie oświecające poznanie (przypomnienie w duszy), i jedynie ono tak naprawdę może wykształcić i wychować prawdziwie wolnego człowieka. Nauka w AP. Kandydatów do filozofii należy odpowiednio przygotować. Platon wstępem do uprawiania filozofii uczynił matematykę, podkreślając niezwykłe korzyści płynące ze studiowania matematyki w zakresie usprawnienia umysłu. Na frontonie AP, jak głosi legenda, wyryty był napis: „Nie ma tu wstępu nikt, kto nie zna geometrii”.

Platon porządkuje nauki matematyczne w kolejności: arytmetyka, geometria (wyróżnia geometrię płaską — planimetrię i geometrię przestrzenną — stereometrię), astronomia, muzyka; uważa, że nauki te są powiązane relacjami formalnymi, uwidocznionymi np. w malejącym stopniu ich abstrakcyjności. Wymienione nauki matematyczne, poddając próbie i usprawnieniu (ćwiczeniu) umysły uczniów zdolnych do rozważań filozoficznych, pozwolą wybrać z nich kandydatów na filozofów. Nie należy, wg Platona, zatrzymywać się w nauczaniu i wykładach na objaśnianiu zasad liczenia, lecz kierować umysły na coraz bardziej abstrakcyjny poziom myślenia, np. wychodząc od trzech pierwszych cyfr przejść do rozważań nad abstrakcyjnymi pojęciami jedności i wielości.

Platon był przez czterdzieści lat scholarchą AP i w niej rozwijał swój system filozoficzny. Po śmierci mistrza pierwszym kierownikiem AP został siostrzeniec Platon a—Speuzyp (347–339), który w dziedzinie naukowej zajmował się przede wszystkim teorią klasyfikacji logicznych i nauką o liczbach. Kolejnym scholarchą był Ksenokrates z Chalcedonu (339–314), zajmujący się demonologią (platońska teologia). Trzecim po Platonie scholarchą został Polemon z Aten (314–269), zajmujący się przede wszystkim etyką. W 268 Akademią krótko rządził Krates, również zajmujący się etyką. Uczniowie, którzy przyczynili się do rozsławienia tzw. Starej AP, to Heraklides z Pontu (założył własną szkołę), Eudoksos z Knidos i Filip z Opus (uprawiający astronomię) oraz Krantor z Soloi (pierwszy komentator Timajosa Platona). Najsławniejszym uczniem Platona był Arystoteles (384–322), który sam stworzył wielki system filozoficzny i założył własną szkołę — Likeion. Uważa się Perypat (Likeion Arystotelesa) i Stoę (Zenon z Kition był uczniem cynika Kratesa i akademika Polemona, scholarchów AP) za samodzielne filie AP. Akademia Średnia. Szkoła odstąpiła znacznie od nauki Platona na rzecz sceptycyzmu, gdy scholarchą AP został Arkezylaos (315–240), wg którego w stosunku do prawdy możemy mieć pewność jedynie podmiotową, nie odnoszącą się do świata.

27 sierpnia 2025

EPIKUR - W JAKI SPOSÓB OSIĄGNĄĆ SZCZĘŚCIE?

 

W jaki sposób osiągnąć szczęście? W liście do Menoikeusa Epikur odpowiada na to pytanie w następujący sposób: szczęście polega na przyjemności, a jego osiągnięcie wymaga pozbycia się irracjonalnego lęku przed bogami i śmiercią.

[fragment]

Epikur pozdrawia Menoikeusa

Niechaj młodzieniec nie zaniedbuje filozofii, a i starzec niech się nie czuje niezdolnym już do dalszego jej studiowania. Dla nikogo bowiem nie jest ani za wcześnie, ani za późno zacząć troszczyć się o zdrowie swej duszy. Kto zatem twierdzi, że pora do filozofowania jeszcze dla niego nie nadeszła, albo że już minęła, podobny jest do tego, co twierdzi, że pora do szczęścia jeszcze nie nadeszła, albo że już przeminęła. Powinni przeto filozofować zarówno młodzi, jak i starzy: ci, ażeby starzejąc się, czuli się młodymi, przywodząc na pamięć dobra, którymi ich obdarzył w przeszłości los, tamci znów, ażeby pomimo swej młodości czuli się nieustraszeni wobec przyszłości, jak ludzie w podeszłym wieku.

A zatem bezustannie zabiegać o to, co nam może przysporzyć szczęścia; kto bowiem posiadł szczęście, ma wszystko, co w ogóle mieć można, kogo zaś szczęście ominęło, ten robi wszystko, by je zdobyć.

Staraj się postępować w myśl tego, co ci bezustannie doradzałem, i myśl ciągle o tym, pamiętając, że to są podstawowe zasady chwalebnego życia.

Przede wszystkim uważaj bóstwo za istotę niezniszczalną i szczęśliwą zgodnie z po­wszechnym wyobrażeniem bóstwa i nie przypisuj mu cech, które by się sprzeciwiały jego nieśmiertelności albo były niezgodne z jego szczęściem.

Dołóż starań, ażeby twoje pojęcie bóstwa obejmowało to wszystko, co może zachować jego nieśmiertelność i szczęśliwość. Bogowie wszakże istnieją, a ich poznanie jest faktem oczywistym; nie istnieją jednak w ten sposób, jak to sobie tłum wyobraża; wyobrażenia tłumu są zmienne. Bezbożnym nie jest ten, kto odrzuca bogów czczonych przez tłum, lecz ten, kto podziela mniemanie tłumu o bogach. Wszak sądy tłumu nie opierają się bynajmniej na wyobrażeniach pojęciowych, lecz na fałszywych domysłach. Stąd też wywodzi się przekonanie, że bogowie zsyłają na złych największe nieszczęścia, a dobrym świadczą największe dobrodziejstwa. Zapatrzeni bez reszty w swe własne cnoty, uważają bogów za podobnych do siebie, a to, co jest dla nich różne – za obce.

Staraj się oswoić z myślą, że śmierć jest dla nas niczym, albowiem wszelkie dobro i zło wiąże się z czuciem; a śmierć jest niczym innym jak właśnie całkowitym pozbawieniem

czucia. Przeto owo niezbite przeświadczenie, że śmierć jest dla nas niczym, sprawia, że lepiej doceniamy śmiertelny żywot, a przy tym nie dodaje bezkresnego czasu, lecz wybija nam z głowy pragnienie nieśmiertelności. W istocie bowiem nie ma nic strasznego w życiu dla tego, kto sobie dobrze uświadomił, że przestać żyć nie jest niczym strasznym.

Głupcem jest atoli ten, kto mówi, że lękamy się śmierci nie dlatego, że sprawi nam ból, gdy nadejdzie, lecz że trapi nas jej oczekiwanie. Bo zaiste, jeśli jakaś rzecz nie mąci nam spokoju swoją obecnością, to niepokój wywołany jej oczekiwaniem jest zupełnie bezpodstawny.

A zatem śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść wcale nas nie dotyczy, skoro bowiem my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a skoro tylko śmierć się pojawi, nas wtedy już nie ma. Wobec tego śmierć nie ma żadnego związku ani z żywymi, ani z umarłymi; tamtych nie dotyczy, a ci nie istnieją. Jednakże tłum raz stroni od śmierci jako największego zła, to znowu pragnie jej jako kresu nędzy życia.

Atoli mędrzec, przeciwnie, ani się życia nie wyrzeka, ani się śmierci nie boi, albowiem życie nie jest mu ciężarem, a nieistnienia zgoła nie uważa za zło. Podobnie jak nie wybiera pożywienia obfitszego, lecz smaczniejsze, tak też nie chodzi mu bynajmniej o trwanie najdłuższe, lecz najprzyjemniejsze.

A ten, kto nawołuje do tego, by młodzieniec żył pięknie, a starzec pięknie życie zakończył, jest naiwny, nie tylko dlatego, że życie jest zawsze pożądane zarówno przez jednych, jak i drugich, lecz raczej dlatego, że troska o życie piękne nie różni się niczym od troski o jego piękny koniec. […]



[27.08.2025, Toruń]

SZTUKA - SZTUKA WEIMARSKA (4)

 

25.

Karl Schmidt-Rottluff

Stodoła/stajnia, 1921.


26. Oskar Schlemmer (Niemcy, 1888-1943)

Koncentryczna grupa dziewcząt, 1928, akwarela, goauche i ołówek na papierze.


Obraz ten został zakazany przez reżim nazistowski i wystawiony na wystawie sztuki zdegenerowanej w Monachium w 1937 roku.


27. Conrad Felixmüller (Niemcy, 1897-1977)

Kochankowie w Dreźnie, 1927 r.


28. Fritz Schaefler (1884-1954)

Karnawał, 1927

Akwarela na papierze.


Autor był niemieckim malarzem i grafikiem ekspresjonistycznym.


29. Otto Mueller (niemiecki, 1874-1930)

Rodzina Polska, 1919 r.


Tempera,

Muzeum Folkwang w Essen.


30. George Grosz,

Sanatorium nr 2, 1925,

akwarela na papierze


31. Rudolf Schlichter:

Plac Hausvogteiplatz. 1926

Akwarela na ołówku i bieli kryjącej na papierze


32. Emil Orlik,

Portret Elisabeth Bergner, 1925, akwarela, czarna i kolorowa kreda na papierze


Elisabeth Bergner (1897 - 1986) była jedną z najpopularniejszych aktorek teatralnych w Niemczech. Pracowała w Berlinie, a później w Paryżu i Londynie.



[27.08.2025, Toruń]

ŁACIŃSKIE MĄDROŚCI (81 - 100)

 

81. Discipulus est prioris posterior dies.

Następny dzień jest uczniem poprzedniego.


82. Dum licet et vernos etiamnunc agitis annos, dis cite: eunt anni more fluentis aquae. Nec quae prae teriit, iterum revocabitur unda, nec quae prae teriit, hora redire potest. Utendum est aetate; cito pede labitur aetas nec bona tam se quitur, quam bona prima fuit.

Póki możecie i przeżywacie jeszcze wiośniane lata, uczcie się: lata idą niby płynąca woda. Ani miniona nie powróci fala, ani miniona nie może się cofnąć godzina. Trzeba korzystać z życia; szybkim krokiem uchodzi czas i nie tak dobry nadchodzi, jak dobry był przedtem.


83. Dum Roma deliberat, perit Saguntum (Roma deliberante Saguntum perit).

Podczas gdy Rzym się naradza, Sagunt ginie.


84. Eheu, fugaces labuntur anni!

Niestety, mijają pierzchliwe lata!


85. Fuimus Troes, fuit Ilium et ingens gloria Teucrorum!

Nie ma nas, Trojan, nie ma Ilionu i ogromnej sławy Teukrów!


86. Hora momentumque temporis evertendis im periis sufficit.

Jedna godzina wystarcza na obalenie potęg.


87. Horae cedunt et dies, et menses, et anni, nec praeteritum tempus umquam revertitur.

Godziny idą i dni, i miesiące, i lata i miniony czas nigdy nie wraca.


88. Labitur occulte fallitque volatilis aetas et nihil est annis velocius.

Płynie niepostrzeżenie i uchodzi lotny czas i nic nie jest szybsze od lat.


89. Laudamus veteres, sed nostris utimur annis.

Chwalimy dawne lata, lecz żyjemy w naszych.


90. Laudator temporis acti.

Chwalca czasu minionego.


91. Longa dies molli saxa peredit aqua.

Długi czas przeżera miękką wodą skały.


92. Multis doloribus dies medetur.

Wiele smutków leczy czas.


93. Nihil vilius quam tempus expenditur.

Niczym nie szafuje się pospoliciej niż czasem.


94. Nonne vides etiam guttas in saxa cadentes umoris longo in spatio pertundere saxa?

Czy nie widzisz, że nawet krople wilgoci, padając dłuższy czas na skały, dziurawią je?


95. Nullus dolor est, quem non longinquitas tem poris minuat ac molliat.

Nie ma bólu, którego by długi czas nie zmniejszył i nie złagodził.


96. Omnia tempus edax depascitur, omnia carpit. Omnia sede movet, nil sinit esse diu.

Wszystko niszczący czas pożera, wszystko trawi. Wszystko rusza z miejsca, niczemu nie pozwala istnieć długo.


97. Omnia tempus habent.

Wszystko ma swój czas.


98. Periculum in mora!

Niebezpieczeństwo w zwłoce!


99. Poma dat autumnus, formosa est messibus aestas; ver praebet flores, igne levatur hiems.

Jesień daje owoce, lato jest piękne ze żniw, wiosna dostarcza kwiatów, ogień łagodzi zimę.


100. Post festum venire.

Przyjść po uczcie.



[27.08.2025, Toruń]

25 sierpnia 2025

ZAPISKI EMIGRANTA (1341 – 1342) ZIELONA MILA. LUDOBÓJCY.

 

1341.

Zdarza mi się to, ale niezmiernie rzadko, obejrzeć w telewizorni amerykański film. Tak sobie myślę, że chyba ze dwa albo trzy lata się zeszło, odkąd ostatni raz obejrzałem. Czasami obejrzę coś francuskiego, częściej brytyjskiego, ale żeby oglądać amerykański? Tym razem stało się inaczej. Właściwie jestem w trakcie oglądania, przypominania sobie „Zielonej mili”. Nie będę streszczał tego filmu, gdyż, jak sądzę, swego czasu mnóstwo osób go oglądało i myślę, że się podobał. Ja tę produkcję odbieram jako film będący przyczynkiem do protestu przeciwko karze śmierci, a oprócz odczuwam patrząc na ten film pewien rodzaj mistyki, magicznego realizmu, co niewątpliwie jest interesującym dopełnieniem pomysłu Stephena Kinga oraz scenarzysty i reżysera Franka Darabonta.


1342.

Po tej zbrodni ludobójstwa jaką dokonuje Izrael w Strefie Gazy oraz po słowach izraelskiego polityka Moshe Feiglina: „Każde dziecko w Gazie jest wrogiem. Musimy podbić Gazę i ją zasiedlić, a ani jedno dziecko z Gazy nie powinno tam pozostać. Nie ma innej formy zwycięstwa” Polska w trybie natychmiastowym powinna zerwać stosunki dyplomatyczne z Izraelem.

Oczywiście nigdy do tego nie dojdzie, bo politycy polscy każdej opcji politycznej należą do gatunku człekopodobnego, nie ludzkiego.



[25.08.2025, Toruń]

PROFESOR TUTKA (28) ZŁOTE MYŚLI.

 

Rejent-biblioman pokazał panom książkę, którą kupił pół godziny temu w antykwarni: był to rzadko spotykany egzemplarz, zawierający «złote myśli» pisarzy z końca osiemnastego wieku. Profesor Tutka, przejrzawszy książkę, powiedział:

Złote myśli przypomniały mi pewną historię, którą panom opowiem. Zwiedzałem niegdyś jedno z zagranicznych miasteczek. Miasteczko podobne do wielu innych: schludne, o ładnych domkach. Jedną z uliczek zamykał skwer w kształcie wachlarza. Na tle skweru stał pomnik. Poszedłem w stronę pomnika, aby mu się przyjrzeć i dowiedzieć się, jak się nazywa człowiek, któremu ten monument postawiono. Wkrótce przeczytałem: «Jan Fryderyk Leweter».

Przepraszam, że przerywam — powiedział doktor — wstydzę się, ale nie wiem, kim był Jan Fryderyk Leweter.

Nie ma się pan czego wstydzić — powiedział Profesor Tutka — ja także nie wiedziałem. Zacząłem grzebać w swej erudycji, ale nazwiska tego nie znalazłem. Na cokole stał człowiek, trzymał gęsie pióro i zwój papieru.

- Hm — pomyślałem — pewno jakiś pisarz». Przeczytałem jeszcze wyryty napis: «Ze złotych myśli Jana Fryderyka Lewetera: Nie w pieniądzach szukaj szczęścia, człowieku». Myśl może i złota, ale nie wydała mi się zbyt oryginalna: podobne myśli wygłaszano już od

dawna. Obejrzawszy pomnik dokoła, siadłem na jednej z ławek. Zbliżył się spacerujący z pieskiem stary pan, usiadł na ławce obok mnie i przemówił z miłym uśmiechem:

Widziałem, jak pan oglądał pomnik; jest pan zapewne cudzoziemcem i przebywa po raz pierwszy w naszym mieście.

Tak — odpowiedziałem. — Zastanowiło mnie nazwisko upamiętnionego człowieka:

w mojej ojczyźnie postać Jana Fryderyka Lewetera jest nie znana.

Nie dziwię się — odpowiedział stary pan — jest to sława czysto miejscowa. Ambicją każdego z naszych miasteczek jest posiadanie jakiegoś pomnika. Ale nie każde miasto może się poszczycić, że urodził się w nim poeta na miarę Dantego czy wojak taki, jak Napoleon; trzeba szukać śród sław mniejszych. Leweter urodził się w naszym mieście. Był to ceniony pedagog, napisał parę książek, W tym tom poezji, wiersze może nietęgie, chociaż mające, jak mówią, «myśl zacną». Czytał pan zresztą jedną z jego «złotych myśli»... Ale ludzie z pomników głoszą często rodakom czy całej ludzkości swoje myśli, a ludzie zwykli myśli szanują, ale... robią swoje. I mieszkańcy naszego miasta mimo złotej myśli, wyrytej na pomniku, szukają szczęścia właśnie w pieniądzach. Są to przeważnie kupcy, przedsiębiorcy, drobni fabrykanci.

W związku z pomnikiem i mieszkańcami tego miasta opowiem panu historię, która zdarzyła się kilkanaście lat temu, a która pana może zainteresuje.

Otóż mieszkał tu blisko, w jednym z domów, które pan widzi w pobliżu skweru, pewien zegarmistrz. Znałem go dobrze, bo mi naprawiał zegary, a poza tym był moim pacjentem; jestem lekarzem i w owych czasach więcej poświęcałem czasu praktyce niż spacerom. Zegarmistrz ów, jak i wszyscy obywatele tego miasta, zbierał przez cale życie pieniądze. Przebąkiwano coś o najeździe nieprzyjaciela, a na mego zegarmistrza tak te pogłoski działały, że stwierdziłem dość silny rozstrój nerwowy i nawet manię prześladowczą: widział wszędzie czyhających na jego pieniądze. Pewnego dnia niespodziewanie umarł. Nie miał bliskiej rodziny, ale w takich wypadkach, zwłaszcza gdy umarły był bogaczem, zjawia się i rodzina dalsza. Zaczęto szukać pieniędzy. W banku nie znaleziono, w domu także. Podczas poszukiwań, ktoś odczytał w notesie zegarmistrza dziwne słowa: «Trzeciego lipca o godzinie szóstej minut dwadzieścia rano głowa Lewetera pod tują będzie miała myśl naprawdę złotą». Nikt nie rozumiał. Zaczęto odczytywać słowo po słowie, stukać się palcem w czoło,wzruszać ramionami. Dlaczego trzeciego lipca? Dlaczego o szóstej dwadzieścia rano? Dlaczego pod tują? «Głowa — mówiono — może być pod dachem, pod gołym niebem, ale pod tują?» Treść tajemniczej notatki, podawana z ust do ust, krążyła po mieście, nie dając nikomu spokoju. Nikt nie umiał rozwiązać zagadki. Wreszcie

zabrał głos burmistrz: «Wstyd doprawdy, że obywatele miasta, które wydało Jana Fryderyka Lewetera, nie rozumieją: przecież widać, że to pisał człowiek, który zwariował i dlatego słowa te nie mają żadnego sensu».

Zdanie burmistrza uznano za istne jajko Kolumba; wstydzono się nawet, że nikt nie wpadł przedtem na rozwiązanie tak proste. Znalazł się jeden tylko człowiek w mieście, który zdania burmistrza nie podzielał; może uważał, że jest to zbyt wielkie, chociaż stosowane często, ułatwienie powiedzieć o kimś «wariat i basta», może miał inne jeszcze przyczyny — dość, że nie przestał dalej myśleć nad znaczeniem tajemniczej notatki.

W parę lat później, gdy już wszyscy o zegarmistrzu zapomnieli, trzeciego lipca, z samego rana, zjawił się ów człowiek na skwerze, w pobliżu pomnika. Siadł na ławce i czekał. Łopata, którą z sobą przyniósł, nie zwracała niczyjej uwagi, człowiek ten bowiem pracował na plantacjach miejskich. O godzinie szóstej minut dwadzieścia cień pomnika posunął się w stronę jednej z tuj posadzonych na skwerze. Obserwujący to człowiek podszedł z łopatą do miejsca, gdzie cień szlachetnej głowy Lewetera znajdował się w tej chwili. Wkrótce łopata, skierowana w głowę, uderzyła o coś twardego. Domyśla się pan pewno, że człowiek ów odnalazł skarb zegarmistrza.

Taka jest jedna z historii naszego miasta — powiedział po chwili stary pan. — Ale

muszę już iść na obiad... Chodź, mój mały — zwrócił się do pieska.

Podziękowałem szczerze staremu doktorowi za tak interesujące opowiadanie, pochwaliłem urodę pieska i rozstaliśmy się z przyjaznym uśmiechem. Dzisiaj, po wielu latach, powtórzyłem panom słyszane niegdyś opowiadanie.

Opowiadanie naprawdę interesujące — powiedział sędzia. — Ów robotnik, który odnalazł skarb, poza swą inteligencją odznaczał się właściwościami umysłu, jakimi rzadko jest ktoś obdarzony.

Niewątpliwie — powiedział Profesor Tutka. — Ale mnie w tej historii więcej zainteresował zegarmistrz i stosunek jego do człowieka na pomniku. Zegarmistrz wybrał sobie jako punkt ukrycia skarbu cień głowy Lewetera, tej głowy, która nie kazała szukać szczęścia w pieniądzu. Była więc w tym jakaś nieświadoma złośliwość. Ale czy nieświadoma? Bo z drugiej strony zastanawiało mnie użycie słowa «naprawdę», gdy pisał «głowa Lewetera będzie miała n a p r a w d ę myśl złotą».

Czyli że ustosunkował się krytycznie do prawdy głoszonej z pomnika, zastępując ją — swoją. Jeżeli któryś z was, panowie, myśli o tym, aby stanąć kiedyś na cokole, niech weźmie pod uwagę to opowiadanie.



[25.08.2025, Toruń]

24 sierpnia 2025

MUZYCZNE POCZTÓWKI - DOLORES O'RIORDAN & THE CRANBERRIES - ZOMBIE

 


Kolejna głowa spuszczona w dół

Dziecko jest powoli zabierane

I ta przemoc spowodowała taką ciszę

Kogo my chcemy oszukać?


Ale widzisz, to nie ja, to nie moja rodzina

To w Twojej głowie, w Twojej głowie, oni walczą

Z ich czołgami i ich bombami

I ich bombami, i ich pistoletami

W Twojej głowie, to w Twojej głowie, oni płaczą


W Twojej głowie, w Twojej głowie

Zombie, zombie, zombie-ie-ie

Co jest w Twojej głowie?

W Twojej głowie

Zombie, zombie, zombie-ie-ie


Oh, to, to, to, to, to, to, to, to, to, to, to, to


Kolejna załamana matka

Serce przejmuje kontrolę

Kiedy przemoc powoduje ciszę

Musimy się mylić


To ten sam stary motyw, znany od 1916

W Twojej głowie, w Twojej głowie, oni wciąż walczą

Z ich czołgami i ich bombami

I ich bombami, i ich pistoletami

W Twojej głowie, w Twojej głowie oni giną


W Twojej głowie, w Twojej głowie

Zombie, zombie, zombie-ie-ie

Co jest w Twojej głowie?

W Twojej głowie

Zombie, zombie, zombie-ie-ie


Oh, oh, oh, oh, oh, oh, oh

Hey, oh, ya, ya-a



[24.08.2025, Toruń]

KROPELKI - ROZPROMIENIONY

 

To, że Maurycy każdą chwilę po powrocie ze szkoły wykorzystywał na to, aby udać się do miasteczka, przemierzając ponad dwa kilometry niemal pod samo okno swojej Julii, to jeszcze nic. Swoją drogą nie pamięta już, ile czasu zajęło mu odgadnięcie planu dnia dziewczyny; ważne, że dowiedział się, kiedy Julia wychodzi z bloku i że spotyka się zawsze z koleżanką z klasy. Te spotkania dotyczyły głównie sobót i, rzadziej, piątków, a czasami też niedziel. Zdarzało się, że w miasteczku organizowane były potańcówki albo zabawy dla młodzieży; innym razem czekały na młodzież atrakcje w miejskim domu kultury. Należało wtedy skupić się na energicznym przeszukiwaniu miejsc, w których można by odszukać dziewczynę z jej przyjaciółką. I udawało się, początkowo z trudem, lecz później, kiedy Maurycy dopracował dokładny rozkład miejsc, w których mógł spotkać Julię, odszukanie dziewczyny nie przedstawiało żadnych trudności – odnajdywał ją najczęściej w parku na ławce, na której zwykle siadała z koleżanką.

Siedzimy sobie w słonecznej restauracji, popijamy drinki, jemy coś słodkiego do kawy, a nawet prosimy o setki żołądkowej gorzkiej, kiedy Maurycy (oczywiście ma to miejsce po wielu, wielu latach) zadaje mi pytanie, na które, nie czekając na moja reakcję sam odpowiedział:

- Czy pamiętasz ten wątek z „Syzyfowych prac”, kiedy w parku na ławce siedzi Borowicz, a naprzeciwko niego ukazuje się również siedząca na ławce ukochana Biruta? Ja byłem takim Marcinkiem.

- Ale najciekawsze było to – kontynuował Maurycy – że w niedziele zacząłem systematycznie pojawiać się na mszy o godzinie jedenastej. Stałem o dwa, trzy kroki za Julią. Którejś niedzieli, kiedy stałem przy bramie kościoła, czekając aż wyjdzie Julia, podszedł do mnie ksiądz i powiedział: „Bardzo się cieszę, że wróciłeś na łono Kościoła”…

- Przecież byłeś i jesteś zadeklarowanym ateistą – zauważyłem.

- No właśnie.

Maurycy dyskretnie odprowadzał Julię do jej bloku, potem szedł do domu. Matka od pewnego czasu była zdziwiona, skąd u syna wzięła się chęć chodzenia do kościoła na mszę, po której wracał rozpromieniony.



[24.08.2025, Toruń]

23 sierpnia 2025

SŁOWA JAKIE DRZEWIEJ BYWAŁY - 2056 ŻYŁA - 2094 ŻYZNY

 

2056. Żyła, żeła - pięta, bykowiec, surowiec, kańczug

2057. Żyłować - robić żylastym

2058. Żynać - żąć

2059. Żynarski - żniwiarski

2060. Żynczyca, żyncica, żyntyca - żencica, żencyca, żętyca.

2061. Żyr - żer, żarcie.

2062. Żyrondel, żyrandola, żyrondol - żyrandol.

2063. Żyrca - rządca stołu.

2064. Żyrować - żerować, szukać żeru.

2065. Żyrowisko - żerowisko.

2066. Żyskość - rzeźkość.

2067. Żyś, żysiek - Żydek.

2068. Żyt, żydło - życie.

2069. Żytnica - śpichlerz na zboże.

2070. Żytny - żytni; zbożowy; obfitujący w zboże; pożywny.

2071. Żyto - zboże w ogóle

2072. Żyw czem - żyjący czymś, żywiący się czymś, używający czegoś za pokarm (rybami tylko i jarzynami żywi).

2073. Żywca - żywiciel.

2074. Żywiący - żyjący, żywy.

2075. Żywić kogoś - zostawić go przy życiu, nie pozbawiać go życia.

2076. Żywie! - niech żyje! (vivat!).

2077. Żywiec - płód żywy, pisklę wylęgłe; żywopłot.

2078. Żywię, żywocina, żywina - zwierzę.

2079. Żywię, żywie - żyję, żyje.

2080. Żywiolny - żywiołowy.

2081. Żywioł - to, co żywi, podsyca; żywność.

2082. Żywizna - zapas żywności.

2083. Żywnie - skoro tylko, dziwnie, bardzo

2084. Żywojadacz - pożeracz tego, co żywe.

2085. Żyworodny - wydający swój płód żywym; wrodzony

2086. Żywot: do żywota - do śmierci, dożywotnie.

2087. Żywotni - żywotny, żywotodajny, żywotworny,

2088. Żywotworzący, żywotosprawny - życiodajny, ożywiający.

2089. Żywotny - żywotni, żyjący, żywy;

2090. Żywy - oczywisty, widoczny, istny, wierutny, możliwy, żywny: żywe węgle,

2091. Żywy ogień - ogień tlący się, palący się, żarzący się;

2092. Żywy kamień, żywa opoka - rodzima, naturalna.

2093. Żyzno czegś - obficie, jest w obfitości

2094. Żyzny - pożywny, sytny, posilny.



[23.08.2025, Toruń]

HOMER - ILIADA - KSIĘGA III (10)

 

Gdy się uszykowały z wodzami orszaki,

Trojanie postępują z wrzawą jako ptaki:

Tak powietrze w niesfornej przebiegają wrzawie,

Uciekając przed zimą i słotą, żurawie,

Wzbiwszy się pierzchliwymi skrzydły pod niebiosy;

Mija ocean, ciągnie z brzmiącymi odgłosy,

Śmierć i strach niosąc lotna Pigmejom¹⁵⁰ gromada,

Którym wydaje bitwy, gdy z chmur na nie spada.

Tchnący męstwem, z najgłębszym Grecy szli milczeniem

A wspierać się wzajemnym gotowi ramieniem.

Jako gdy wiatr mgłą szarą wierch¹⁵¹ góry odzieje,

Złą pasterzom, od nocy lepszą na złodzieje,

Na rzut bowiem kamienia ledwie sięgnie oko:

Tak się tuman rozciąga spod ich nóg szeroko,

Gdy śpiesząc, gdzie ich wiedzie Ares boju chciwy,

Szybkimi kroki długie przebiegają niwy.

Już są blisko, już rzezi znak Ares im daje.

------------------------------------------------------------------------

¹⁴⁹Jowisza — anachronizm: tłumacz umieścił tu imię boga z mitologii rzymskie􀰗 w starożytnym eposie greckim; ponieważ wyraz znajduje się wygłosie i jest związany rymem, trudno skorygować ten błąd.

¹⁵⁰Pigmejowie — w greckich legendach było to plemię zamieszkałych w Egipcie karłów.

¹⁵¹wierch — szczyt.

-----------------------------------------------------------------------

Piękny Parys¹⁵² na czele mężnych Trojan staje,

Mieczem i łukiem zbrojny, panterą odziany,

Dwoma kręci oszczepy; a tak zaufany

Przeciwko najdzielniejszym Grekom się junaczył,

By który swoje męstwo w bitwie z nim oznaczył.

Tego skoro waleczny Menelaj postrzega,

Iż śmiałymi przed roty krokami wybiega

Jak lew uradowany, kiedy go spotyka

Albo jeleń rogaty, albo koza dzika,

Zgłodniałą rwie paszczęką, co mu się dostanie,

Choć go rącze psy gonią i żwawi młodzianie:

Tak Atryd¹⁵³ się raduje, gdy Parysa zoczy¹⁵⁴,

Bo chciał pomsty nad zdrajcą. Zatem z wozu skoczy

I gniewem pałający zachodzi mu drogę.

Widzi go piękny Parys, czuje w sercu trwogę,

Więc w zastępach schronienia szuka swojej głowie.

Jako gdy pasterz smoka¹⁵⁵ nadybie¹⁵⁶ w parowie,

Cofa się przelękniony, a bojaźń mu blada

Zimnem kości przeszywa i lice osiada:

Tak mężnego Atryda przeląkłszy się broni,

Gładki¹⁵⁷ Parys wśród pysznych Dardanów¹⁵⁸ się chroni.

Karci go Hektor za to: «Podły nikczemniku,

Zręczny tylko do niewiast, chytry płci zwodniku,

Z kształtu¹⁵⁹ twoja zaleta. Obyś się nie rodził,

Obyś był nigdy w śluby małżeńskie¹⁶⁰ nie wchodził!

I mnie by lepiej było, i dla ciebie z zyskiem,

Nie byłbyś się stał ludzkim, jak dzisiaj, igrzyskiem.

Jak tam szydzą Achaje¹⁶¹, którym twoja postać

Wróżyła, że potrafisz śmiało placu dostać;

Lecz nie masz w sercu męstwa, nie masz w duszy cnoty.

A więc tak nikczemnymi obdarzon przymioty

Jakże śmiałeś na morze spuszczać twoje nawy¹⁶²?

Jak śmiałeś, lud zebrawszy do niecnej wyprawy,

Śliczną dziewkę oderwać od związków weselnych?

Wykraść niewiastę, krewną bohaterów dzielnych?

Skąd szkoda ojcu, państwu zguba ostateczna,

Radość nieprzyjaciołom, tobie hańba wieczna.

Czemuś się na Atryda nie wziął do oręża?

Doświadczyłbyś, jakiego żonę trzymasz męża.

W upominkach Kiprydy¹⁶³ próżnej szukasz chluby,

Lutnia, kształt, włos trefiony¹⁶⁴ nie wyrwie od zguby.

Lecz i Trojanie podli, że ciebie w zapłatę

------------------------------------------------------------------------------------

¹⁵²Parys — syn Priama i Hekabe, królewicz trojański; porwał Helenę, żonę władcy Myken Menelaosa, co było bezpośrednim powodem rozpoczęcia wojny trojańskiej.

¹⁵³Atryd — syn Atreusa (tu: Menelaos).

¹⁵⁴zoczyć (daw.) — zobaczyć.

¹⁵⁵smok — w dawnej polszczyźnie oznaczał węża.

¹⁵⁶nadybać (daw.) — schwytać

¹⁵⁷gładki (daw.) — piękny.

¹⁵⁸Dardanowie — Trojanie (nazwani tak od swojego przodka, Dardanosa).

¹⁵⁹kształt — tu: uroda.

¹⁶⁰w śluby małżeńskie — mowa o ślubie Parysa z porwaną Heleną.

¹⁶¹Achaje — Grecy.

¹⁶²nawa (daw.) — okręt, statek.

¹⁶³Kipryda — przydomek Afrodyty (od Cypru, gdzie według mitu zeszła na ląd, urodziwszy się z piany morskiej).

¹⁶⁴trefiony — ufryzowany, ułożony w loki.

----------------------------------------------------------------------------

Nieszczęść tylu w kamienną nie odziali szatę¹⁶⁵».

Na to boskiej urody Parys odpowiada:

«Słuszna, Hektorze, na mnie dziś nagana pada.

Wielkie twe serce wszystkie trudności odpiera;

Jak ciężka zamach cieśli powiększa siekiera,

Kiedy nią twarde ścina dęby na okręty:

Tak mocny w tobie umysł i niczym nie zgięty.

Przecież nie mów o darach Kiprydy z ohydą,

Należy przyjąć dary, co od bogów idą:

Któż, biorąc je, zasłużyć może na naganę?

Teraz, jeżeli żądasz, ja do bitwy stanę,

Lecz niech spokojnie w polu siędą wojska oba,

A twój brat i Menelaj, gdy się tak podoba,

Sam na sam się rozprawią o Heleny wdzięki.

Dla którego zwycięstwo przeznaczone ręki,

Ten sobie i bogactwa, i żonę przyswoi.

Wy, po zawartej zgodzie, żyjcie szczęśni w Troi,

Waleczni zaś Achaje do Argów popłyną,

Które i chowem koni, i wdziękiem płci słyną».

Tak rzekł Parys, a Hektor niezmiernie się cieszy;

Zatem wziąwszy wpół oszczep, między swoich spieszy

Wołając, aby wojska zapęd hamowały.

Achaje zaś rzucają oszczepy i strzały

I gęstym na Hektora zewsząd sypią głazem,

Gdy się z takim król mężów odezwał wyrazem:

«Nie strzelajcie, chciejcie się Grecy, zastanowić,

Bo widzę, że odważny Hektor ma coś mówić».

Usłuchali, milczenie wszystkim wargi ścina,

A wielki syn Pryjama wpośród nich zaczyna:

«Zważcie, Trojanie, zważcie, Grecy, słowa moje!

Powiem, czego chce Parys, co te wzniecił boje:

Niechaj wojsko broń złoży i na ziemi siędzie,

A on sam z Menelajem potykać się będzie:

Tak się i o dostatki, i żonę rozprawi.

Kto kogo pojedynkiem na placu zostawi,

Ten Helenę i zbiory do domu zabierze,

My zaś na wieki trwałe uczynim przymierze».

Skończył; na to z obu stron zamilkł lud orężny,

Aż powstał i w te słowa rzekł Menelaj mężny:

«Ludy! I mnie też bacznie¹⁶⁶ posłuchajcie, proszę!

Ja z tej wojny największe strapienia ponoszę.

Dziś Grecy i Trojanie mogą zostać zgodni,

Długo cierpiący dla¹⁶⁷ mnie i Parysa zbrodni,

Niech ten zginie z nas, komu śmierci wyrok życzy,

Wy ciągłego pokoju kosztujcie słodyczy.

Białą Słońcu, a Ziemi owcę dajcie czarną,

My dla Zeusa głowę poświęcim ofiarną.

Ale zmienni synowie i niepewnej wiary:

Niechże przymierze nasze stwierdzi Pryjam stary,

Bo wezwania Zeusa gwałcić się nie godzi,

A zwykle w swoich myślach wahają się młodzi…

Niezmiernie się cieszyły Greki i Trojany,

Sądząc, że przyszedł wojny koniec pożądany.

------------------------------------------------------------------------------

¹⁶⁵Lecz i Trojanie podli, że ciebie w zapłatę Nieszczęść tylu w kamienną nie odziali szatę — „kamienna szata” stanowi tu synonim ukamienowania.

¹⁶⁶bacznie — uważnie.

¹⁶⁷dla (daw.) — z powodu.



[23.08.2025, Toruń]