ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 września 2019

KRÓTKI METRAŻ - POWRÓT NAD ZIEMIĘ


Zastukało. Zabłysło i zgasło. Otwarły się drzwi.
- Ślęczysz?  - zapytał, a może stwierdził. Podszedł do mnie. Przymknął czytaną przeze mnie książkę, wsuwając palce w miejscu, w którym skończyłem.
- "Orinoko" - tym razem na pewno stwierdził. - Całe czas czytasz "Orinoko", a Fiedler napisał wiele innych ciekawych książek.
Byłem zdziwiony, bo wydawało mi się, że czytałem zupełnie inną książkę.
- Choinka się pali - zauważył, patrząc przez okno.
Choinką nazywaliśmy oświetlenie wysokiego na cztery piętra wapiennego pieca. Chociaż była to dopiero połowa sierpnia, on zauważył właśnie wózek wciągany za pomocą stalowej liny na sam szczyt pieca. 
- Jak tylko osiągnie szczyt, mechanizm wyładowczy przechyli wózek i wysypie się z niego kamień wapienny.
Rozległ się donośny rumot. Wydawało mi się, że słyszę metaliczny dźwięk opadających w czeluść paleniska kamieni, choć nie wydaje mi się, aby piec wapienny stał za oknem.
- Odgrzeję sobie kapustę z grochem, zjesz?
Przeszedł do kuchni już ze mną. Pokręcił się po niej i wyjął z lodówki gar z kapustą i grochem. Byłem przekonany, że nie było go w lodówce, ani też za oknem, gdzie zimą był stawiany. Przełożył następnie część tej mieszanki do rondla i postawił go na gazie. Postawił też czajnik z wodą.
- Tam miałem w plastykowym pudełku rozgotowaną pszenicę dla ryb, nie widziałeś?
Jaka pszenica? W lodówce?
- Nie widziałem, tato, ale jeśli jest, to przykryta na samym dole liśćmi sałaty.
Jedliśmy groch z kapustą. Popijaliśmy herbatą.
- To co, pójdziemy rzucić rybom? I tak nie śpisz.
Wprawdzie w najbliższej okolicy nie było choćby oczka wody, dlaczego miałbym się nie zgodzić?
Wyszliśmy z domu, kiedy świtało.
- No, co ty, nie wiesz, gdzie idziemy? W to moje miejsce.
Prawdopodobnie szliśmy więc na dolne stawy mijając stadnicę.
- Nikt tu nie trzyma teraz porządku? - zapytał, a może stwierdził, patrząc na zarośnięty wysokim chwastem ogrodzony teren, gdzie musiał stać dawno temu odmalowany autobus - miejsce spotkań wędkarzy.
Potem rzucaliśmy do wody miękkie i pachnące polem ziarno.
- Pod wieczór połowimy sobie, chcesz?
Dobre sobie, a wędki? a stołeczek? a metalowy pojemnik na ryby? rosówki? chlebek?
- Czy tam, tato, też łowisz? - zapytałem.
- Pod ziemią nie ma ryb. Są tylko robaki - odparł z niesmakiem.

[12.09.2019, Vendargues, Hérault we Francji]

6 komentarzy: