CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 września 2019

ŚREDNI DYSTANS - WALC (1)

1.
Tę kwaterę załatwiła Włodkowi matka. Znalazła ją na peryferiach, lecz całkiem blisko tramwajowej krańcówki; stąd dwunastką lub siódemką wprost pod uczelnię. Włodek nie miał do tego głowy. Zaaferowany egzaminami, które zdał, zgodził się na wszystko: na pokój w domku starym jak świat, bez specjalnych wygód, opalany węglem; na starych gospodarzy, na brak kina w okolicy czy porządnego parku, choć na posesji od tyłu był niewielki, acz dobrze utrzymany ogród.
Wcześniej na czas egzaminów zamieszkał w akademiku. Wtedy jeszcze kwatera nie była zamówiona, matka miała ją wprawdzie "na oku", ale chyba nie chciała zapeszyć, bo wiadomo, jak to jest z egzaminami. Matka jako skrupulatna księgowa, szukała czegoś na ich kieszeń, a jeśli nawet gdzieś daleko od centrum, to w takim miejscu, aby łatwo było synowi dotrzeć  uczelnię, aby nie musiał trwonić czasu chociażby na przesiadki; powinien skupić się na nauce.
W końcu udało mu się zdać (zawsze powtarzał: - udało mi się). Z dumą odczytał swohe nazwisko na liście. Zaraz zadzwonił do domu, spakował się i miał już podjechać na dworzec, kiedy doktor K., opiekun rocznika polecił wszystkim tym,  którzy zdali, stawić się w dziekanacie.
- W celu ustalenia sierpniowych praktyk - poinformował grupę szczęściarzy nie mogących oderwać się od dwóch kart z nazwiskami umieszczonych w oszklonej gablocie.
Owszem, wiedział coś na temat praktyk studenckich, ale żeby jeszcze przed rozpoczęciem studiów? I to gdzie? W hotelach, zakładach gastronomicznych, w sklepach i szpitalach? On przecież dostał się na kulturoznawstwo.
Wyjaśniono im, że właściwe, merytoryczne praktyki odbywać się będą po pierwszym roku studiów, a teraz... rozumiecie, sierpień to okres urlopowy, każda pomocna dłoń się przyda.
Włodek ponownie zadzwonił do domu.
- Mamo, możesz potwierdzić tę kwaterę, ale wcześniej, od pierwszego sierpnia na cały miesiąc. Mam praktyki. Po powrocie do domu ci wszystko opowiem.
Z doktorem K. można się było dogadać. Studentów było czterdzieścioro, adresów praktyk nieco więcej. Niektórzy kaprysili, a dla Włodka ważne było to, aby nie musiał daleko dojeżdżać i w ten sposób przypadł mu supersam spożywczy na skraju miasta, trzy przystanki tramwajowe od kwatery.
Do rozpoczęcia praktyk pozostawały jeszcze prawie trzy tygodnie, lecz zgodnie z sugestią opiekuna roku jeszcze tego samego dnia Włodek udał się do tego marketu, aby potwierdzić swój przydział i przy okazji móc zapoznać się z obowiązkami jakie go czekają.
Po powrocie do domu, gdzie buzował ze szczęścia, dzieląc się swymi wrażeniami z egzaminów, wyjechał na dziesięć dni na Mazury.

[09.09.2019, Haga w Holandii]
(...)

4 komentarze:

  1. Na szczęście nie musiałam wynajmować pokoju, bo mieszkałam w akademiku, który był razem z uczelnią, stołówką i szkołą ćwiczeń. Na dodatek dostawałam stypendium.
    Dodam, że akademik był za darmo i panował w nim duży reżim.
    Nie wysłano mnie na żadną praktykę, ale moja młodsza siostra musiała na pegeerowskim polu zbierać ziemniaki przed rozpoczęciem studiów.
    Pozdrawiam w mokry i zimny dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat miałem te wstępne praktyki... nie żałuję... w końcu to była moja pierwsza praca, nie licząc wcześniejszych sporadycznych prac dla poratowania wakacyjnego budżetu... pizdrawiam z Holandii

      Usuń
  2. Z moich kwater studenckich mam jak najgorsze wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zgoła inaczej... może dlatego, że w onych czasach nie narzekałem dosłownie na nic... kazaliby mi spać pod namiotem, spałbym. Dzisiaj też nie narzekam... tylko się wściekam!

      Usuń