CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 października 2019

IDĄC (3) szkic

I tak spijałem z kartek poszczególne litery, wyrazy i zdania, siedząc wciśnięty w kąt szklanego, jak mi się wydawało pomieszczenia, ludzie, nieliczni wprawdzie, wchodzili do tej oazy podniebiennej szczęśliwości, zaludniali stoliczki, bądź też wynosili z tego kramu cudowności wypełnione ciastami torebki i kartoniki, zwieńczone różowymi i czerwonymi kokardami; panna Połomska, ta trzeciopokoleniowa, wnosiła na tacach kolejne kompozycje słodyczy, i tylko jej ojciec, cukiernik, najwidoczniej doglądający pieczenia, pozostawał po tamtej stronie, w kuchennym zapleczu. 
Nareszcie wybiło południe na kukułczanym zegarze, nieliczni smakosze wypieków i kawy opuszczali cukierenkę, wyczuwało się, że godzina klienckiego szczytu nastąpi za cztery kwadranse po sumie.
Poprosiłem o jeszcze jedną kawę - sam nie wiem, jak doszło do opróżnienia filiżanki - i kiedy spodziewałem się, że ponownie zostanę obsłużony przez najmłodszą z rodu Połomskich, jej ojciec nie tylko że postawił przede mną kawę, to jeszcze przysiadł się do mnie, spojrzał na otwartego Cortazara i wszczął ze mną rozmowę. Spojrzałem wtedy na swoje ręce, niezbyt czyste, ze śladami wapna na przegubach. Nie żebym się tego widoku przeraził....
- Panie Adamie, mam do pana prośbę - zaczął nieśmiało Połomski.
Mój wzrok chwilę wcześniej oderwany od czytania, skierował się teraz na twarz cukiernika.
- Słucham pana, mistrzu.
Rzeczywiście tak się wyraziłem. Zawsze na początku rozmowy tytułowałem Połomskiego mistrzem, nie bez słuszności dla jego kulinarnych zasług.
- Potrzebuję na już dokonać wymiany całej instalacji centralnego ogrzewania w cukierni wraz z żeliwnymi żeberkami kaloryferów na cieńsze, miedziane - ciągnął. - Zakupiłem już cały materiał. Co pan na to? Te stare, żeliwne mają w sobie tyle kamiennego osadu, a tu zima za pasem. Podjąłby się pan?
- Hydraulicznym specem nie jestem, ale polecić panu kogoś mogę, ale tak na za tydzień dopiero, bo pan Janek nie skończył jeszcze roboty na tej naszej budowie - odparłem nieco zaskoczony ofertą Połomskiego.
- Pasuje. Myślę, że przez tydzień upał nie przejdzie w arktyczny chłód, więc zaczekam. A ile to zabierze majstrowi czasu?
Obrzuciłem cukierenkę wnikliwym spojrzeniem, dotykając nim szczególnie dolne partie ścian, o które wspierała się sieć rur i żeberek linii ciepłowniczej.
- Najwyżej dwa dni, nie więcej, ale najlepiej będzie, kiedy sam majster to określi. Przyprowadzę go jutro rano, jeśli pan pozwoli.
Połomski ucieszył się na tyle, że po wyrażeniu zgody, nie kontynuował już tego początkowego wątku rozmowy. Przeszliśmy łagodnym ściegiem do bieżących aspektów prowadzonego przez mistrza biznesu; nie narzekał na dochody, miał jednak świadomość, że cukiernia wkracza w okres jesienno-zimowej posuchy, którą pragnie właśnie przyhamować inwestycją w ogrzewanie.
- Cóż, panie Adamie, w jesienne słoty, a tym bardziej podczas mrozów klientelę można przyciągnąć nie tylko jakością wypieków, ale i ciepłem pomieszczenia. Kiedy przypadkowy przechodzień spojrzawszy w przeszkloną witrynę, dojrzy za nią gości konsumujących na miejscu, z samej choćby ciekawości zajrzy do środka - tłumaczył cukiernik i chociaż trudno było temu wywodowi nie przyznać racji, ośmieliłem się zauważyć, że...
- zapracowaliście sobie państwo przez tyle lat na dobre imię firmy, tak że taka troska o klientelę wydaje mi się aż przesadzona, ale ma pan rację.
- No cóż, panie Adamie, w dzisiejszych, ale nie tylko w dzisiejszych czasach troska o klienta to nie tylko dbałość o jakość produktów. Trzeba być menadżerem, choć akurat to moja żona w tym zagadnieniu przoduje, a ja przy niej sporo się nauczyłem.
- Zawsze podziwiałem pańską żonę. Niby kryje się w pańskim cieniu, ale sama swoimi pomysłami wnosi wiele do życia państwa firmy.
Miałem na myśli te rozliczne charytatywne akcje, w które angażowała cukiernię "Rożek Połomskich", konkursy kulinarne i kontakty z podmiejskim domem dziecka.
- Albowiem kobieta, zwłaszcza kochająca kobieta, kiedy posiada absolutne zaufanie życiowego partnera, jest zawsze jego trwałą podporą, bez której sukces czy to w biznesie, czy w życiu osobistym nie jest możliwy.
W tym miejscu nastąpiła niewielka przerwa w rozmowie, przerwa podczas której córka Połomskiego podała do naszego wspólnego stolika drugą kawę, przeznaczoną tym razem dla swego ojca.
- Pan, panie Adamie, zdaje się też miałby w tej kwestii wiele do powiedzenia - ciągnął Połomski i kiedy sądziłem, że przyjdzie mi już uczestniczyć w rozmowie na swój temat, cukiernik dodał:
- Bo niech pan sobie uzmysłowi jedną rzecz. Moim zadaniem w firmie są wypieki. Mam młodą pomocnicę, którą zatrudniamy na pół etatu, sprawdza się, nie powiem, uczy się szybko i mamy z niej pociechę. Moja żona dopilnowuje domu - w końcu przecież nie samymi słodkościami żyjemy, dba o wizerunek firmy, stoi za kontuarem, sprzedawczyni i kelnerka w jednym, a oprócz tego opiekuje się moją chorą, niemal sparaliżowaną matką, i to od wielu, wielu lat. I nigdy się nie zbuntowała, nigdy złego słowa nie powiedziała na los, jaki jej zgotowałem, może i nie najgorszy, ale na pewno nie tak atrakcyjny, jak należałoby się tego spodziewać. Wie pan, jak rzadko wyjeżdżaliśmy na wczasy? Wszystko - krótkie wyprawy, podczas których temat cukierni był naczelnym przedmiotem naszych rozmów. Powracaliśmy z takich wojaży właściwie niewypoczęci, ale mimo wszystko, albo nade wszystko szczęśliwi, że po krótkim oddechu zatęskniliśmy do pracy. Potem choroba mojej matki, a wcześniej śmierć ojca jeszcze bardziej przykuła nas do tych szklanych ścian, do kilkupokojowego mieszkania na górze, a nasza córka, choć wybrała ogólne wykształcenie, zdaje się coraz poważniej myśleć o dołączeniu do naszego rodzinnego przedsięwzięcia, o przejęciu go, gdy moje i żony zdrowie sił odmówi.
Uzmysłowiłem sobie wypowiedź Połomskiego w jednej chwili. Poniekąd zazdrościłem Połomskim ich determinacji, także życiowych wyrzeczeń spowodowanych żmudną pracą. Może taki właśnie scenariusz, jaki Połomscy realizowali był kwintesencję ich szczęście, a więc nie rozleglejsza sława, nie kufry ze złotem i perłami, nie podróże i pałace tworzą życie człowieka spełnionym. Jak owo życie miało się do mojego, odartego swego czasu z marzeń i wiekuistych planów? Czy miałem prawo uważać je za stracone bezpowrotnie?
- A pan niezmiennie z książką? - zagadnął cukiernik, zamykając w palcach przez chwilę książkę leżącą po lewicy mojej. - Cortazar. Nie czytałem. Może kiedyś mi pan opowie. Ale to może kiedyś, nie teraz. Teraz parę słów o panu... .
Poczułem się zaproszony do odpowiedzi.
(...)

[09.10.2019, Dobrzelin]


6 komentarzy:

  1. Wielki szacunek mam dla takich rodzinnych interesów, zwłaszcza gdy dbałość o jakość i dobro klienta jest celem najwyższym...ale senior głodny rozmów i opowieści, wszak nie samymi ciastami człek żyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że sporo jest takich rodzin, choć prosperity ich biznesów nie zawsze jest nad kreską. W przypadku tego go typu działalności, jaką prowadzą moi Połomscy konkurencja na rynku jest wprawdzie silna, ale liczy się też ciągłość w prowadzeniu biznesu, tradycja rodzinna i oczywiście pozytywna opinia, jaka towarzyszyła tej rodzinnej firmie, opinia, na którą solidnie zapracowali.

      Usuń
  2. Rodzinne biznesy, to niełatwy kawałek chleba!
    Wymaga poświęcenia, oddania swojej pracy w dni powszednie i świąteczne.
    Czekam na ciąg dalszy Twojej opowieści😀
    Tymczasem pozdrawiam serdecznie z samego wczesnego ranka🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście to nie jest łatwy kawałek chleba. Jest wiele okoliczności, które należy, bądź też należało spełnić, aby odnieść biznesowy sukces. Myślę też, że każdy z nas miał do czynienia z taką cukierenką, piekarnią, nawet jakimiś sklepikami, które pomimo konkurencji mogą jednak liczyć na stałych klientów... a w tej opowieści coś będzie się dalej działo... pozdrawiam

      Usuń
  3. Niby wszystko jasne a tyle w Twojej opowieści podtekstów...
    Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, u mnie nie tylko w tej opowieści, dochodzi do kumulacji elementów osobistych, pochodzących z obserwacji rzeczywistości oraz czysto fikcyjnych, opartych głównie na wyobrażeniach. To że w tej części na plan pierwszy wysuwa się cukiernia Połomskich jest pewnie przypadkiem... najistotniejsze są relacje pomiędzy ludźmi, a także stosunek głównego bohatera - tutaj występującego w pierwszej osobie, do rzeczywistości, innych ludzi, etc...

      Usuń