Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

MIŁYCH ŚWIĄT

Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2025 Roku - spełniania się marzeń!!!

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 września 2018

W STRONĘ JESIENI (1) GŁÓWNIE O SŁOWACJI


Zdarzyło się tak, że powrotna trasa do kraju wywiodła mnie tym razem do Czech i Słowacji, co bardzo mnie ucieszyło, bo raz, że dawno nie byłem u naszych południowych sąsiadów, a dwa, że po prostu lubię tam jeździć… w końcu jakiś podobny do naszego język, no i w sumie… okoliczności przyrody, tudzież architektury.
Przez Czechy jechałem nocą autostradą, mijając Pragę od południa, jadąc przez Zbrasław i Jesienice i iluminację stolicy Czech obserwowałem z oddali. Później trasa prowadziła mnie na Brno do granicy ze Słowacja w Kutach i dalej na Bratysławę, Nitrę, aż do celu podróży w miejscowości Vrable.
Słowacja to piękny kraj z wysokimi Tatrami na północy, przepięknym pasmem górskim i parkiem narodowym na północ od Bratysławy oraz rozległymi nizinami na południu ku granicy z Węgrami. W porównaniu z Czechami, Słowacja jest mimo wszystko krajem rolniczym, zwłaszcza w swej środkowej i południowej części, a przemysł skoncentrowany jest głównie wokół Bratysławy. Nie da się ukryć tego, że słowacka wieś nie należy do najzamożniejszych, choć podrzędne drogi są tu nawet jakościowo lepsze niż w Czechach, natomiast wiejska zabudowa wykazuje spore podobieństwo do architektury występującej w Czechach i na Węgrzech. Osobliwością słowackich wsi, na co zwróciłem uwagę, jest liczne stawianie domów nie frontem czy bokiem do drogi, a pod kątem 20-45 stopni. Czym to jest spowodowane? Naprawdę nie wiem. Przy drogach rozlokowują się rolnicy - sprzedawcy - głównie kobiety - oferujący warzywa i owoce, domowe wino i soki w półtoralitrowych butlach. Co ciekawe, widywałem sporo kupujących, którzy zatrzymywali swoje auta przy niewielkich straganach czy wręcz stolikach, na których rozstawiono w skrzynkach jabłka, śliwki, arbuzy, melony oraz przyjemnie wyglądające warzywa.
Inną osobliwością słowackich wsi (w Czechach zresztą podobnie) są jabłonie rosnące w drogowej skrajni. Trudno orzec, czy należą one do konkretnego właściciela - rolnika, czy też stanowią własność wsi.
Jednak mnie jak zwykle interesują ludzie - po to zresztą zdecydowałem się jechać przez Słowację bocznymi drogami, po których można się poruszać nie wykupując winiety. Spotykałem zatem ludzi, starych i młodych, kobiety i mężczyzn, matki z dziećmi i dziewczyny o śniadej urodzie romskiej oraz typowo słowiańskiej. Spotykałem ludzi siedzących w ogródkach piwnych w wioskach tuż przy drodze, na niewysokich brzegach stawów-rybników, często występujących na Słowacji  w Czechach, spotykałem ich przed domami w wioskach o ciasnej, miejskiej zabudowie na ławeczkach stojących tuż przy domach. Pomyślałem sobie, że takie sąsiedztwo wyrażające się bezpośrednim stykiem wspólnych ścian budynku powinno owocować nie tylko doskonałą znajomością żyjących obok siebie ludzi, ale i przyjaźnią jaką żywią wobec siebie. Bo oto wyobraźmy sobie taką sytuację: do siedzącego na ławeczce emeryta przysiada się jego równie leciwy w latach sąsiad:
- Marku, pamiętasz, że jutro w sali naszej kooperatywy zaczynamy turniej szachowy?
- A jakże Honzo, pamiętam i mam zamiar go wygrać.
- Wygrałbyś, gdybym usłuchał się Marinki, która upierała się, abym pojechał z nią do Winohradów, przez co straciłbym szansę na obronę tytułu.
- Takiś pewien sukcesu? Przygotowałem na grę z tobą znakomite otwarcie, którego nauczyłem się od pewnego Węgra, z którym zmierzyłem się w Nowych Zamkach.
- I co? Wygrałeś z nim?
- Zremisowaliśmy, ale muszę przyznać, że byłem w wielkich opałach. To świetny szachista. Prawnuk przedwojennego arcymistrza z Pesztu….
Albo… dwie starsze kobiety prowadzą taka oto konwersację:
- Pani Pilskowa, co by pani powiedziała na to, abyśmy obie zrobiły jutro porządek wokół kościółka. Te krzaczaste róże tak się rozrosły, a nasz ksiądz… on by tylko do Jedlinków chodził na tę śliwowicę… nic o kościół nie dba.
- A pewnie, pani Smoukalowa - trzeba tam zrobić porządek. Już ja tam zagonie do roboty swego zięcia, Vlastimira, bo aby oczyścić alejkę z tych chaszczy przy ogrodzie, potrzebne silne, męskie ręce…
Albo… para młodych stworzeń na ławeczce rozmawia z sobą w taki oto sposób:
- Hana, masz takie piękne oczy… ale dlaczego widzę w nich smutek?
- Nie wiesz, Zdenku? Obiecywałeś mi…?
- A cóż ja na to poradzę, że ojciec po kupnie tego nowego autka, stał się nie do wytrzymania. Codziennie jeździ nim do pracy, a w soboty i niedziele wyjeżdża z macochą na wycieczki.
- I nie pozwala ci prowadzić?
- Mówi, że zniszczę, że gdzieś uderzę, chociaż to on sam rozbił nasze stare autko, gdy udawał się na randkę do tej kobiety, która mogłaby być moją niewiele starsza ode mnie siostrą a nie macochą.
- Zdenku, musisz się wreszcie raz postawić swemu ojcu. Ech, pojechałabym z tobą do Trnavy.
- Do Trnavy? Do tego twojego pierwszego chłopaka?
- Dlaczego nie? Niech mi pozazdrości…
- Mnie?
- No co ty, głuptasie, fabii twojego ojca Bogumiła.

A potem trasa do Czech, na Morawy, do Zábřeh, w lekkim deszczu. I znów wioski, i rybniki, i górska wspinaczka pięknymi, szerokimi drogami; wreszcie granica z Polską w Głuchołazach, i tym sposobem dojechałem do kraju.

[17/18.09.2018, Dobrzelin]

6 komentarzy:

  1. Piękna trasa, piękne historie w głowie układasz:-)
    Z wizyty w tamtych stronach też pamiętam knajpki, gdzie na piwo zbierali się mieszkańcy, kobiety na równi z mężczyznami. Może te jabłonki to taki wioskowy spichlerz, każdy się częstuje.
    Użyłeś słowa TUDZIEŻ oraz innych określeń, które mogliby wyciąć nasi znawcy od zbyt trudnej literatury...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... inspiracja do tych opowieść jest poruszanie się po "mniej głównych" drogach, a naszych południowych sąsiadów lubię i szanuję.
      Lubię "tudzież", tudzież inne archaistyczne wyrazy... :-)

      Usuń
  2. Pięknie przeplatają się wspomnienia z mijanymi po drodze miejscowościami.To potrafi jedynie mistrz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ultro, gdybym miał zdecydowanie lepszą pamięć i potrafił odtworzyć swoje myśli, które towarzyszyły mi podczas podróży, może wtedy zbliżyłbym do mistrzostwa, no, powiedzmy na cztery staje, a tak pozostaje mi być wciąż czeladnikiem... pozdrawiam

      Usuń
  3. Słowacy mają wiele wspólnego z nami. A ja właśnie przebywam w strefie transgranicznej...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... w głowę zachodzę, gdzież jest ta strefa... :-)

      Usuń