ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

20 kwietnia 2020

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (5) HISTORYJKI Z ADELKĄ

HISTORYJKI Z ADELKĄ

[Adelka po nieprzespanej nocy]
Na przykład rozmowa.
Rozmowa przebiega w taki oto sposób:
Patrzy się na mnie, niemal w oczy.
- Zrobimy, co pieski lubią?
Wyciągam rękę ku niej. Opuszcza głowę. Masuję ją palcami. Głowę pomiędzy uszami.
- A teraz brzuszek, co?
Na samo słowo "brzuszek" wygina w pałąk, w taki  most - cały swój korpus. Delikatnie pocieram brzuszek. Czasami lekko uciskam jej serducho, bo masaż serducha też lubi. Zdarza się, że aby doznać masowania unosi jedną z tylnych nóżek.
- No, dzisiaj dobry brzuszek, nietwardy, to bardzo dobrze.
Jak jest twardy, co się zdarza, ma potem żołądkowe problemy.
A potrafi się też położyć na plecach, aby ją miziać po nieowłosionym, cieplutkim brzuszku. Może w tej w tej pozycji zasnąć.
- To może teraz zrobimy "titit"?
"Titit" polega na dotknięciu palcem nosa suczki. Reakcja jest natychmiastowa: wysuwa z pyszczka swój długi, zabawnie szorstki język i zaczyna nim lizać, i mój palec, i rękę, i wszystko czego tylko dosięże.
Szczekliwa. Czasami bardzo szczekliwa. 
- Cicho bądź - mówię stanowczo. - Lepiej byś coś zaśpiewała.
Najpierw otwiera pyszczek, tak jakby chciała coś powiedzieć, lecz wykonuje to bezgłośnie. Po chwili z jej mordki wydobywa się skomlenie.
- Jak ślicznie! - mówię do niej wtedy. - Jak pięknie śpiewasz!
Widocznie odbiera moje słowa jako zachętę i kontynuuje śpiewną rozmowę, przechodzącą momentami w zawodzenie.
Czasami jednak zabiera śpiewny głos nieproszona. Dzieje się to najczęściej wtedy, gdy szuka czegoś, nie może na przykład sięgnąć po swego Hipka lub Żółwika, albo gdy podąża skomleniem za węchem i chce wymusić na mnie, abym ukroił jej kawałek kiełbasy, a najlepiej ogórka lub kapusty. Podtrzymuję tę rozmowę komplementami pod jej adresem. Zdarza się, że coś jej tam rzucę. W przeciwnym przypadku odpowiadam:
- To nie jest jedzenie dla psów, sorry.
A kiedy spoglądając na jej pustą miseczkę i widzę, że zjadła swój posiłek, mówię wtedy:
- No widzisz, zjadłaś wszystko i nic mi nie zostawiłaś, a teraz chcesz, żebym ja ci dał coś ze swojego żarcia? O, nie ma tak!
Patrzy wtedy na mnie takim wzrokiem, który wyraża wielkie niezrozumienie w obrębie typu strunowców, gatunku ssaków. Ale stara się tym wzrokiem zrozumieć wszystko. Jestem smutny, zmartwiony - potrafi mi przynieść Krówkę, Żółwika lub Hipka; rzuca mi go na twarz. To oczywiście zachęta z jej strony do zabawy. Adelce wydaje się, że na mój smutek najlepsza jest zabawa. Kiedy nie podejmuję tak rzuconej rękawicy, powtarza rzucanie stworzeniami kilkukrotnie. Często daję się ubłagać i wtedy albo przeciągam z nią tego Hipka, albo odrzucam precz, a ona go przynosi. Hipek, Żółwik, Słonik i Krówka są już nie pierwszej młodości i delikatnie pokaleczeni. 
[Adelka z Żółwikiem]

Nie więcej jak dwa dni temu Żółwik przechodził operację cerowania szyi przez moją żonę. Adelka oczywiście cały czas śledziła ten zabieg, aż do pomyślnego jego zakończenia.
Kiedyś (wiem to z opowieści) pluszaki Adelki podległy kąpieli w pralce. Program ustawiony był chyba na 20-30 minut i przez cały ten czas Adelka obserwowała, jak w okienku pralki pojawiają się jej zabawki.
Adela jest przyjaźnie nastawiona do życia, do każdego zwierzątka czy człowieka. Nawet maksymalnie pobudzona, nie odgryzie ręki, choć ząbki ma ostre. Przywiązana jest natomiast nie tylko do swoich pluszaków, ale też darowanych od czasu do czasu "smaczków". Z reguły po pierwszej próbnej konsumpcji "zakopuje" "smaczek" w kołdrze, pod kocem czy poduchą i wtedy... wtedy zadaję suczce wymowne pytanie:
- Gdzie to masz???
Adelka tak jak chyba wszystkie stworzenia na świecie nie będące człowiekiem, nie jest na tyle wyrachowana, aby skłamać. Owszem, czasami matki zwierząt, ot, na przykład czajki, odprowadzają potencjalnego agresora od gniazda krążąc coraz to dalej od niego. W omawianym przypadku chodzi raczej o prawo własności. Jak zatem na tak postawiona pytanie reaguje Adelka? Oczywiście kieruje wzrok, potem pyszczek do schowanego przed chwilą "smaczka" i zmienia się w niezwykle ostrego brytana. A kiedy po chwili wyrażam żądanie:
- Dawaj to!!!
pobieżny obserwator miałby prawo przypuszczać, że spolegliwa skądinąd Adelka za chwilę pożre mnie jeśli nie za jednym kłapnięciem szczęki, to za trzecim kęsem postradam życie.
Ja jednak wiem, że moja suczka jest zagorzałą pacyfistką, i że są to strachy na lachy.
- Daj spokój, nie denerwuj się, nie warcz. Przecież wiem, że i tak mnie nie ugryziesz.
Historia ze "smaczkiem" kończy się zwykle tym, że że bez obawy wyciągam ku gadzinie rękę i mówię:
- Daj, potrzymam ci.
I biorę w łapę tego "smaczka", a Adelka zadowolona, że nie musi go przytrzymywać własnymi łapami, przystępuje do konsumpcji.

[A tutaj z jednookim Hipkiem]

[20.04.2020, T.]


2 komentarze: