2)
- A kogo się
pan spodziewał? Rozmawialiśmy przecież.
Namydla mi
twarz. Piana jest gęsta jak dobrze utrzepane białko z cukrem. Dlaczego nigdy
nie zdołałem z mydełka czy kremu do golenia wydobyć tak zwartej i trzymającej
się twarzy konsystencji? Oni chyba mają na to jakiś ukryty sposób. Czegoś
dodają do szklanego pojemniczka z wodą w której maczają pędzel. Sól? Soda
oczyszczona? Coś innego, co daje obfitą pianę? Rozmieszcza ją teraz starannie
po mojej twarzy, pędzlem i trzema palcami ciepłej dłoni. Ściera nadmiar
puszystej białej masy spod nozdrzy i kącika lewego oka, a brzytwę ma już w
pogotowiu, dopiero co potarł ją o gruby skórzany pasek, już wyrwał sobie z
głowy włos, który przeciął dwukrotnie sprawnym cięciem błyszczącego w świetle
popołudniowego słońca ostrza. Kciukiem podnosi mój podbródek, skupia wzrok na
moich policzkach, bakach, uszach, na wysmarowanej pianą szyi.
-
Rozmawialiśmy – mówię, pragnąc odłożyć w czasie tę jego zaprogramowaną na moim
zaroście czynność, tak jakbym siedział na fotelu dentystycznym odwlekając
ratowanie wiertłem prawej górnej czwórki. – Nie obrażam się przecież na pana –
mówię – a tak mówiąc miedzy nami, przypomina mi pan fryzjera mojego
dzieciństwa, który sadzał mnie na drewnianej skrzynce jaką umieszczał na
fotelu.
- Był pan
zadowolony z jego usług? – zapytał.
- Nie
pamiętam. Zapamiętałem go jako wielkiego gadułę; zapamiętałem zapach wody
kolońskiej, którą spryskiwał moją głowę i tę niezwykle intensywną częstotliwość
szczęknięć nożyczek, niewspółmierną do liczby ścinanego włosia. I jeszcze te
nożyczki z nacinanym ostrzem pamiętam, jak rwały moje włosy.
- Tak… teraz
niewiele włosów panu zostało, a i te musimy skrócić, bo zachodzą na uszy…
To dziwne
uczucie – zdawać sobie sprawę z tego, że jest się kogoś podporą, że nawet jeśli
ta głowa położona na moim ramieniu wydaje się
być cięższą niż jest nią w istocie, gdy
w pewnym momencie chciałoby się zmienić pozycję, przesunąć się w lewo,
unieść, wyprostować nogi, a jednak nie czyni się tego, bo nie wypada płoszyć
gołębiego snu i ma się satysfakcję z tego, że włosy partnerki pachną lawendą a
uszy parują piżmową perfumą... Ale tę satysfakcję ma się nie tylko z tego
powodu, że czuje się jej głowę na swoim ramieniu, włosy aksamitne, oddech
rytmiczny i kształtny zarys wygiętych w łuk, wąskich acz wyraźną kreską namalowanych
brwi. Wyobraża się sobie coś więcej; że oto znalazłeś się w posiadaniu nie
tylko całego wtulonego w twoje ramię ciała, ale posiadłeś jej duszę, cóż z
tego, że uśpioną teraz monotonnym warkotem silnika autobusu, zmęczeniem po
wspinaczce na Święty Krzyż. Cóż z tego!
Katarzyna
zjawiła się przede mną i była po lekkim śniadaniu. Nie było czasu na rozmowę.
Ustalono, że to ja pociągnę wózek z kobiałkami w stronę do lasu, a z powrotem
zajmie się nim brat Kasi, Bartek, starszy od niej o trzy lata, rumiany blondyn,
całkowicie do siostry nie podobny. Pozostało mi przywitać się z dziewczyną,
ściskając podejrzliwie mocno jej dłoń, ale nikt tego, na szczęście i
szczególnie dla Katarzyny brata, nie zauważył, a to z tego powodu, że Bartek
wielkim był swojej siostry obrońcą i przewodnikiem po jej dorastaniu.
(…)
[12.04.2020, T.]
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPrzychodzę z jajkiem i świątecznymi pozdrowieniami.
Wszystkiego dobrego!
Poświątecznie dziękuję i składam poświąteczne życzenia... pomyślności
UsuńWielkanocne życzenia mam dla Ciebie i Rodzinki.Za oknami sąsiad od wczoraj piluje i stuka młotkiem do późnej nocy przy budowie szopki.A drugi dziś z rana kosil trawę przy bloku.Taka to tutaj Wielkanoc.Samotna i smutna bo dzieci daleko a T dziś i jutro pracuje.Dziękuje za życzenia oby się spełniły. Marta uk.
OdpowiedzUsuńI u mnie była jeśli nie smutna, to bardzo inna od poprzednich. Życzę zdrowia i wszystkiego najlepszego w te poświąteczne dni, bez wirusa, za to z uśmiechem, mimo wszystko...
Usuń