CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 kwietnia 2020

WESPNĘ SIĘ NA PALMĘ (4)


Po wyjściu mojego osobistego fryzjera wykąpałem się; poczułem się lżejszy i cokolwiek piękniejszy, chociaż w moim wieku ciało już nawet nie rozgląda się za niedawną czerstwością i sprężystością właściwą posturom młodzieńczym. A jednak tych kilka zwodniczych kilogramów mniej poprawiło mój humor, kiedy stojąc przed lustrem wcierałem w policzki i szyję nawilżający krem i nasączałem zapachem kolońskiej wody tors i ramiona.
Było coraz późniejsze popołudnie, ale to akurat dobrze, bo okna i balkon mojego mieszkania wychodziły właśnie na południowy zachód i można było zatopić się ukośną pręgą pomarańczowego słońca, być muskanym łagodnym zionięciem wiatru, który jednak słabł z każdą popołudniową godziną, aby w porze kolacji znieruchomieć na amen.
Znalazłem się tedy na balkonie, na leżaku ustawionym ku słońcu, z wyciągniętym z koperty listem, do którego treści wracałem co i rusz, podobnie jak do kompaktowej płyty – załącznika tej niespodziewanej dla mnie korespondencji. Przez chwilę pomyślałem, godząc się z obecnymi moimi myślami, że jednak nie powinienem informować fryzjera o tym liście. Owszem, pokusa długiej i nieskrępowanej rozmowy na temat przekazanej mi subtelnym charakterem ręcznego pisma treści była poniekąd ekscytującym pomysłem na pokonanie samotności… o tak, odczuwałem samotność, zwłaszcza po przejściu zawału w szpitalu… fryzjer Mach nadawał się na lekarza skołatanej wyobcowanej duszy, ale w końcu stwierdziłem, że powinienem jednak uszanować prywatność nadawczyni, osoby, którą bardzo dobrze znałem, i którą…

„Byłabym nie zaprzątała Ci myśli o minionym czasie, gdyby nie ten półgodzinny prawie film, którego kopię Ci posyłam. Nie domyślasz się kto jest jego autorem? Naprawdę się nie domyślasz? Zgaduję, że jednak wiesz. Tak, to on, ten facet z lornetką na szyi, na torsie, ten facet penetrujący szeroką, nadrzeczną plażę w poszukiwaniu nagich piersi opalających się kobiet, pocałunków już nie tylko kradzionych ale zdobywczych, najczęściej brawurowych, męskich, ale też i delikatnych lub egzaltowanych kobiecych; być może też odkrywający seksualną namiętność nastolatków, ale też osób dojrzałych, niekoniecznie, a nawet najczęściej nie będących małżonkami. Zapamiętałam, że ten podstarzały pan po pewnym czasie pojawiał się w miasteczku, osadzie, parkach i na nadbrzeżu z kamerą zawieszoną na ramieniu. Mówiono, że zakupił ją okazyjnie od jakiegoś rosyjskiego żołnierza, zakupił i zaczął się bawić w robienie filmów. Jakim cudem zachował się ten film? Czy było ich więcej, podejrzewam, że tak – nie wiem. Przypadkowo natrafiłam na niego, już zgranego na płytę, na pchlim targu. Oczywiście moją uwagę zwrócił tytuł wykaligrafowany tuszem na białej karcie wsuniętej do plastykowego opakowania: ten tytuł był nazwą naszej miejscowości”

Przysnąłem trzymając w ręce złożony na pół list. Znalazłem się w autokarze wracającym z Bieszczad. Katarzyna właściwie leżała oparta o moje ramię. Ja z kolei siedziałem na małym, niezbyt wygodnym, łamanym siedzeniu usytuowanym pośrodku autobusu. Poza kierowcą i głównym organizatorem kilkudniowej wycieczki wszyscy spali, włącznie ze mną… tak myślę.

[25.04.2020, T.]

2 komentarze:

  1. Szkoda, ze dawno już takich listów nikt nie pisze...a może jednak?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie nie lubią być podglądani, a szczególnie fotografowani czy filmowani.
    Mam balkon od wschodu i dlatego na noc zaciągam rolety, aby słońce zbyt wcześnie mnie nie budziło.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń