Poczyniłem kilka wypisów z „Popiołu i
Diamentu”. Jak wcześniej wspomniałem, dzisiaj inaczej odczytuję teksty, z
którymi zetknąłem się przed wielu laty. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy lub
niewiele sobie zdawałem z tego, że Jerzy Andrzejewski konstruując dialogi
posługuje się techniką behawiorystyczną (bodziec – reakcja) typową np. dla
prozy Ernesta Hemingwaya. Oczywiście nie oznacza to, że autor „Murów Jerycha”
pozostaje pod wpływem amerykańskiego noblisty. Prawdopodobnie proza
behawiorystyczna charakteryzująca się intuicyjnym opisem zachowania postaci
kosztem skrupulatnego, pogłębionego osądu tychże w latach czterdziestych i
pięćdziesiątych ubiegłego wieku to taki ślad epoki. Behawioryści w literaturze
nie poddają wnikliwej ocenie wykreowanych przez siebie postaci tak jak to czyni
literatura realistyczna czy naturalistyczna, skupiając się na zachowaniu, na
dialogu jaki prowadzą bohaterowie powieści czy opowiadań i to czytelnik ma sam
ocenić daną postać, scharakteryzować ją, opisać własnymi słowami. W behawiorystycznym
obrazowaniu świata przedstawionego szczególną wagę mają dialogi, najczęściej spontaniczne,
pozbawione komentarza odautorskiego, a przez to bardziej autentyczne i
prawdziwe.
Oto taki przykład. Fragment rozmowy
Maćka Chełmickiego z barmanką Krysią.
„Chełmicki spojrzał na zegarek.
- Spieszy się pan? - spytała panna
Krysia.
- Skąd znowu? Mam masę czasu.
- To po co pan patrzy na zegarek?
- Umówiłem się tu z kimś.
- Z kobietą?
- Może... Niezadowolona?
- Kto?
- Pani.
- Ja? A cóż mnie to obchodzi, z kim się
pan umówił.
- Nic?
- Mam nadzieje, że nic.
- A jeżeli się nie umówiłem z kobietą?
- To też nic.
- Naprawdę? A gdybym nie uwierzył?
- Proszę bardzo. Jeśli sprawi to panu
przyjemność...
- To co?
- Niech pan nie wierzy.
- Świetnie! Wobec tego nie wierzę. Długo
tu musi pani siedzieć?
- Do końca. Dopóki są goście.
- To znaczy?
- Jak czasem, zależy od dnia.
- A dzisiaj?
- O, dzisiaj to pewnie do samego rana.
- Koniecznie? Jest tu pani sama?
- Teraz sama. O dziewiątej przyjdzie
jeszcze koleżanka.
- A widzi pani!
- Nic nie widzę. Jeśli jest dużo gości,
to we dwie ledwie sobie
możemy dać radę.”
Za chwilę przytoczę fragment kolejnego
dialogu z zupełnie innego powodu. Póki co taka perełka stylistyczna – jedno krótkie,
świetne zdanie, oczywiście również z „Popiołu i diamentu”.
„Niemniej jednak, chociaż milczący,
Kalicki nie dawał Słomce spokoju.”
Następny dialog to fragment rozmowy
Andrzeja Kosseckiego z Maćkiem Chełmickim. Maciek wspomina „dawne dobre czasy”,
które przypadły akurat w okupację, opisuje ich – jego i Andrzeja – marzenia.
Maciek jest spontaniczny w ocenie niedawnej przeszłości, ale jednocześnie
przedwcześnie zgorzkniały. Przyznaje, że jest bezwolnym wykonawcą poleceń,
które wydawali mu jego przełożeni wtedy, podczas okupacji i teraz, u progu
wolności.
Jakże często z rozrzewnieniem wspominamy
przeszłość, swoje młodzieńcze lata, kiedy wydawało nam się, że zmienimy świat,
że wiemy czego chcemy… gdy tymczasem wymagało się od nas czegoś innego –
posłuszeństwa, a posłuszeństwo odbiera nam wolność.
Współczuję dzisiejszej młodzieży.
„- Wobec tego zdrowie nas dwóch. Wiesz
co, Andrzej?
- Co?
- Możemy sobie jednak powiedzieć,
rozmaicie bywało, bo rozmaicie, to prawda, ale dobre były czasy.
- Myślisz?
- Może nie? Jak się żyło! Na całego. I w
jakiej kompanii! Powiedz sam, było kiedy tylu morowych chłopców i dziewczyn?
Taka wiara!
- I co z tego? Prawie wszyscy poginęli.
- Inna sprawa. Ale czasy były dobre.
Pijesz?
Andrzej odsunął kieliszek:
- Za chwilę. Myśmy przede wszystkim byli
inni.
- Młodsi.
- Nie tylko. Wiedzieliśmy, czego chcemy.
- Powiedzmy.
- Wiedzieliśmy także, czego chcą od nas.
- Ba, odkryłeś! To jasne. Czego mogli chcieć?
Żebyśmy ginęli. Teraz chcą tego samego. I w porządku. Stać nas na to, nie?
Andrzej zmarszczył brwi:
- Nie zgrywaj się.
- Ja się zgrywam?
- Pewnie. Ginąć... to żadna sztuka.
- Zależy jak.
- Jakkolwiek. Na to nas zawsze stać.
- Jeszcze mało?
- Beznadziejnie.”
[13.06.2020, Toruń]
Przypomniała mi się ta słynna scena filmowa, gdy Maciek Chełmicki podpala spirytus w kieliszkach i po kolei wymienia imiona osób które zginęły.
OdpowiedzUsuńPrzyznam że nie wiem czy jest to też w książce...
Nie ma tej sceny. To wymyślił Cybulski z akceptacją Wajdy.
Usuń"Popiół i diament" Wajdy, to chyba jedyny film jaki dane mi było obejrzeć, który podkreślał wartość książki, a nie ją zastępował.
OdpowiedzUsuń... jest kilka takich... świetna adaptacja "Lalki" z Pawlikiem w roli Rzeckiego, najlepszy według mnie film historyczny, tj. "Faraon" i jeszcze parę innych...
UsuńTo może być ciekawe doświadczenie, taki powrót i nowe przemyślenia...
OdpowiedzUsuńOwszem, lubię wracać do filmów i książek, które już raz przeczytałem/zobaczyłem
Usuń