ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 kwietnia 2014

O tym, jako to Gęba z bratem Jerzym przy robocie śpiewała

Zanim jeszcze Gęba udostępni pola przyjaciołom swoim, co pojawiać się będą w kawiarni, jeszcze tą razą zaskoczy słowem rymowanym a pieśnią, o czem potem.
Ludkowie wiedzą wszak, że Gęba pomieszkuje w izolacyi, nie caluśko sama, ino pomiędzy braty w habitach się dostała i pokutuje.
Dzień sobie przepędza na modlitwie oraz na grzebaniu w ziemi, albowiem wiosna przeskoczyła eremowe mury i piękniuśko powietrze podgrzewa. Tedy brat Jerzy Gębie szpadel do rąk wcisnął, rabaty warzywnej wyznaczył parametra… i poszło kopnięcie za sztychem, aż do rosy na czole (brat Jerzy, smukły, brodaty i wysoki, że ho ho, jął się grabi).
Należało więc spocząć w cieniu i Gęba z bratem Jerzym siadła, po blaszanym kubku wody zaczerpnęła i sobie tak zaśpiewała, choć z obawą o zgorszenie w świętym miejscu, po ciuchuteńku.
Co było – nie wróci, i szaty rozdzierać by próżno.
Cóż, każda epoka ma własny obyczaj i ład...
A przecież mi żal, że tu, w drzwiach, nie pojawi się Puszkin –   
tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł.
 W tym czasie brat Jerzy modlitewne supełki odmawiał, lecz w trakcie śpiewania (nieudatnego, bo Gęba od przedszkola do Sopotu się nie dostała) zamilknął, ślepka zmrużył, by nagle a raptownie strofkę kolejną tenorowym głosem, acz cichszym od Gęby, zakwilić...
 Dziś już nie musimy piechotą się wlec na spotkanie –
i tyle jest aut, i rakiety unoszą nas w dal...
A przecież mi żal, że po Moskwie nie suną już sanie,    
i nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal !
- Braciszku roztomiły – powiedziała Gęba – a czyliż tobie takie śpiewanie uchodzi za eremu murkiem ceglanym a obielonym? Rozumiem psalmy a roraty wyśpiewywać ku chwale Najwyższemu, a tu takie piosneczki, tęskne wprawdzie, lecz nie ku Stwórcy sławie poczynione.
Gęba swoje a brat Jerzy ciągnie cięciwę pieśni…
Przyjmuję pojętny mój wiek, mego stwórcę i mistrza,
ten trzeźwy mój wiek, doświadczony mój wiek pragnę czcić...
A przecież mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza       
i jakoś tak jest, że gotowiśmy czołem im bić.
Tak jakoś cudacznie się Gębie w umyśle porobiło, że pojrzawszy na łopatę w darń przegniłej zieleni wbitą, umyśliła sobie, że onaż Okudżawy gitarą jest i basta. Dalejże chwyciła ją wyobraźni oczyma i tym sposobem, wtórując muzycznym akordem zaśpiewała dalej…
No cóż, nie na darmo zwycięstwem nasz szlak się uświetnił,
i wszystko już jest – cicha przystań, nonajron i wikt...
A przecież mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym   
górują cokoły, na których nie stoi już nikt.

I już śpiewali wespół, melencholiji poddani, jak zaczarowani. Gębie zaś się zdało, że oto, na konkursowe proskenion wkracza i w czasie, gdy brat Jerzy lirę stroi, Gęba onego Okudżawę śpiewa. Tedy śpiewali dalej…
Co było – nie wróci; wychodzę wieczorem na spacer
i nagle spojrzałem na Arbat i – ach, co za gość ! –
rżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się,
ach, głowę bym dał, że już jutro wydarzy się coś !
Gdy ucichli, brat Jerzy nareszcie wystąpił z mową skromną jak na eremistę i rzekł:
- Czy przed czy za murami, Bóg chwali sztukę, gdy ta miłuje ludzi i wytchnienie od prędkości życia daje. Dlatego, pokutnicza Gębo, to nasze śpiewanie uszom a sercu Pana Boga miłe. A teraz biermy te nasze grabie a łopaty, bo nie samą poezją człowiek żyje.

Tak i my ruszyli z kopyta, rabatę skopali, pograbili i poszli obiadować.

[Piosenkę o Puszkinie Bułata Okudżawy, którą Gęba z bratem Jerzym wyśpiewała, przetłumaczył pięknie Witold Dąbrowski]

nutek parę na zakończenie

2 komentarze:

  1. Piękna opowieść! Od lat uczestniczę w Zaduszkach Jazzowych u Franciszkanów w Gdyni. Co rok któryś z braci wynajduje do krótkiego kazania argumenty z Pisma świadczące o ,,boskości'' muzyki i sztuki w ogóle. A potem następuje 1,5-godzinny koncert muzyki wcale nie sakralnej...

    OdpowiedzUsuń
  2. smoothoperator3.04.2014, 23:24

    Podobnie myślę, a u Ciebie, Zgago, zamiłowanie do dżezowania występuje poniekąd równiez z okołorodzinnych powodów, mniemam :-)

    OdpowiedzUsuń