CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 kwietnia 2014

Z punktu widzenia Cicerone

Ciekawe, jak by wyglądał bez zarostu. Tak czy inaczej, pierwsze wrażenie było takie, że stary pisarz ma brata bliźniaka. Ta sama niepewność ruchów, oszczędność w wyrażaniu uczuć, watły uśmiech i wzrok umiejscowiony poza obiektem, na jaki patrzy. Przywitał nas bez nadzwyczajnej egzaltacji, choć uprzejmie. Męski nieporządek wywował wyzwolenie nerwowych ruchów i gestów. Dopiero przyjaźnie, lecz mocno przyłożona na jego ramię dłoń starego pisarza spowodowała uspokojenie. Siedli obok siebie jak dwaj podstarzali pensjonariusze domu opieki społecznej po długim i męczącym spacerze - słowo daję, tak właśnie wyglądali. I kiedy tak patrzyłam na nich, zrozumiałam, o co chodziło staremu pisarzowi, gdy opowiadał mi o swoich książkowych, wymyślonych postaciach. Mówił wtedy, że tak naprawdę autor przez całe swoje życie pisze jedną wielką powieść i tylko pozornie zmienia bohaterów, bo tak naprawdę pisze wciąż o sobie, przywdziewając coraz to nowe maski. Kiedy patrzyłam na Tamtego mężczyznę, cały czas widziałam w nim starego pisarza, który tym razem stał się bezradnym człowiekiem, któremu życie przeciekło przez palce i nie oczekiwał już dalszego ciągu, nie cieszył się nim, lecz jedynie faktem, że udaje mu się wstać z nastaniem kolejnego dnia. Zresztą, nie jestem pewna, czy można tu mówić o satysfakcji z przebudzenia się o poranku. Przerażający był ten smutek w oczach, może nawet nie smutek, lecz zniechęcenie, apatia, poczucie braku wartości, braku potrzeby życia z innymi, pośród nich, dla kogoś.
Stary pisarz nie sprecyzował dokładnie, co takiego się stało z życiem Tamtego, że oto obserwujemy jego kres, a ja nie pytałam i wtedy, podczas spotkania, wcale nie oczekiwałam odpowiedzi. Od starego pisarza przyjęłam zasadę: nie pytać o nic; przyjmować człowieka takim, jakim jest. I przyjmowałam.
Potem zaczęłi wreszcie rozmawiać. Słuchałam, oberwując ruchy warg obu mężczyzn, tak jakbym koniecznie chciała sprawdzić, czy rzeczywiście wypowiadają  słowa, jakie słyszę. 
A jednak byłam nieuważna, bo w pewnym momencie przed oczami pojawił mi się obraz wielorybów przybyłych na nieznaną, oceaniczną plażę, aby na niej dokonać życia - taka nierozwiązana zagadka - zbiorowe samobójstwo. Wysupływałam z pamięci obraz jakiegoś starca z indiańskiego plemienia, który nie chcąc być zawadą dla młodych, udaje się na skaliste wybrzeże i rozstaje z życiem, skacząc z urwiska.
Ten mężczyzna przypomniał mi tamtego indianina, tyle że wybrał drogę powolnej, niezauważalnej śmierci.
Zastanowiłam się nad tym, dlaczego tak trudno przychodzi nam rozpoznanie ludzi umierających najpowolniejszą ze śmierci, śmierci wpisanej we wzrok człowieka. Może dlatego, że często takiemu powolnemu odchodzeniu towarzyszy uśmiech na twarzy? Ludzie nie chcą, aby ktoś zaglądał im do oczu, aby nie wypatrzył zawczasu ostatecznego wyroku. A może nie chcemy lub nie potrafimy tego zauważyć? 
Trochę bałam się tego, że po powrocie do domu, stary pisarz zauroczy się przemijaniem i podobnie jak Tamten zadrwi sobie z życia, wmówi sobie, że jest niepotrzebny.
Kiedy wysiedliśmy przed jego domem, kończąc podróż, w pewnej chwili stary pisarz oswiadczył:
- Moja Cicerone, muszę w końcu pozałatwiać wszystkie swoje sprawy związane z pisaniem, nie sądzisz? 
A kiedy poczułam niespotykaną suchość w gardle, dodał?
- Musisz mi w tym pomóc.
W myślach obiecałam sobie nie pomagać. Spojrzałam mu prosto w oczy. Momentalnie przymknął powieki.

Post scriptum
17 kwietnia w wieku 87 lat zmarł Gabriel García Márquez, kolumbijski powieściopisarz, dziennikarz i działacz społeczny, jeden z najwybitniejszych twórców tzw. realizmu magicznego, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (1982) za „powieści i opowiadania, w których fantazja i realizm łączą się w złożony świat poezji, odzwierciedlającej życie i konflikty całego kontynentu”.
--- sto lat samotności bez Márqueza--- ciężko--- odpoczywaj w pokoju---



3 komentarze:

  1. Kiedyś myślałem, że Wielcy pisarze zostali takimi uznani dopiero wtedy, kiedy już dawno nie żyli. Później, kiedy odchodzili Lem, Kapuściński i wielu innych uświadomiłem sobie, że przecież oni żyli obok mnie i to ja, kupując i czytając ich książki dołożyłem małą cegiełkę do ich wielkości. Niby oczywistość, ale ciężko to sobie tak od ręki uświadomić. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspanialych Swiat, z sutym stolem, doborowym towarzystwem, mila atmosfera I sprzyjajaca pogoda a na deser moc usciskow ode mnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pogodnych i radosnych świąt wielkanocnych!

    OdpowiedzUsuń