ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 października 2015

PIERO BERTI

Firma Piero Bertiego zajmuje się (niech mi to będzie wybaczone, o czym napisze poniżej) zakupem królików, ich ubojem i sprzedażą króliczego mięsa.
Widząc te króliczki przytroczone do machiny przypominającej kierat, głową i uszami w dół, czekające lub nieświadome swej ostatniej drogi… widząc je, serce na chwilę bić przestaje, a oczy wolałyby, aby te śliczniutkie, bielutkie, puszyste stworzenia, zamiast ginąć pojawiały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w magicznym kapeluszu sztukmistrza. Ale cóż, człowiek nie jest do końca wegetarianinem, a królicze mięsko należy ponoć do najzdrowszych, nie paskudząc organizmu cholesterolem. 
Firma Piero Bertiego w Forminpopoli jest zakładem rodzinnym. Na korytarzu przed wejściem do głównego biura na ścianach, obok certyfikatów jakości i dyplomów, wiszą zdjęcia z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych firmy i jej założyciela, ojca Piero Bertiego. Ot, takie sympatyczne pamiątki, obyczajowe sceny znad Adriatyku, wyprawa nad rzekę, jakiś spory piesek, kobiety… żona, córka… syn. Przewija się też jakiś motyw religijny: kościół, jakaś uroczystość, ale jest też zdjęcie założyciela firmy z pierwszymi dostawcami „towaru”; obok śliczna akwarela z widokiem Ravenny.
Muszę szczerze przyznać, że lubię i podziwiam takie niewielkie rodzinne firmy, w których szanuje się przeszłość, wspomina się tych, którzy, podejrzewam, w pocie czoła pracowali na to, aby dzisiaj potomkowie nie wstydzili się przodków.
Jakaż inna jest w nich atmosfera od tej, jaka panuje w wielkich korporacjach mających wirtualnego prezesa, zarząd, radę nadzorczą, w których trudno ustalić właściciela, albowiem własność ustalana jest na podstawie procentowego udziału poszczególnych osób prywatnych lub spółek. W tej korporacyjnej machinie człowiek jest tylko niezauważalnym trybikiem, faktem jest, że często nieźle opłacanym, ale przez kogo? Kto tu widział właściciela?
Od Piero Bertiego biorę jakąś machinę, prawdopodobnie do naprawy. Wiozę ją do Ozoir-La-Ferriere we Francji.

[Caen we Francji, 20.09.2015]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz