CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 lutego 2016

CHŁOPIEC I DZIEWCZYNA

I.
Chłopiec jechał autokarem. Siedział sam w wygodnym siedzeniu. Przyklejał nos do szyby, aby móc zobaczyć jak najwięcej świata, choć ten świat za oknem przysypiał, był najpierw szary, potem granatowy i wreszcie czarny. Jedynie kiedy przejeżdżali przez miasta i miasteczka, rumiane lub srebrzyste światło ulicznych latarni, sklepowych neonów, czy też ludzkich siedzib, urągało nocnej zaćmie.
Przed nim siedziała para: dziewczyna i chłopak - oboje ze starszej klasy. Gdy jeszcze dzień nie przeistoczył się w noc ciemną i głuchą, rozmawiali. Później przestali rozmawiać. Dziewczyna siedząca przy oknie początkowo tak jak on spoglądała przez gładką, chłodną taflę szyby autokaru, aż w końcu pozwoliła swojej głowie upaść na ramię chłopaka, który przez cały czas podróży nie przymykał oczu i pozwolił dziewczęcej głowie swobodnie korzystać z oparcia, jakim było jego ramię.
Chłopiec pomyślał sobie, że to bardzo miło, kiedy jest się podporą czyjegoś snu. Zapamiętał też nagietkowy zapach włosów dziewczyny.

II.
To było wtedy, kiedy wchodzili do jaskini Raj, albo do groty Łokietka, albo do muzealnej części kopalni w Wieliczce. 
Chłopiec był zbyt nieśmiały, aby przedstawić się dziewczynie, a już broń Boże, porozmawiać z nią. Od samego początku wycieczki miał ją na oku, podobała mu się. Szczególnie podobały się mu jej włosy, ciemny blond, opadające swobodnie na ramiona. Była zgrabna, nie pamięta jak była ubrana, pewnie w dżinsowe spodnie i bluzkę z krótkim rękawem w czerwone kwiaty.
Pamięta, że znaleźli się w tłumie. Cała grupa szła wąską ścieżką. Pamięta, że było to podziemie. Wątłe światło nie pozwalało na odczytanie rysów twarzy. Każdy w tym półcieniu był anonimowy. Przedostał się jak najbliżej dziewczyny i uczynił to, czego zapragnął. W wielkiej skrytości dotknął jej pleców tuż obok miejsca, w którym znajdowała się sprzączka od biustonosza. To był tylko jeden niewinny dotyk. Dziewczyna obejrzała się, lecz w takiej ciżbie nie zdołała rozszyfrować, czyja dłoń pocisnęła jej wiotkie a jednocześnie miękkie ciało. A może wyjaśniła sobie, że ten dotyk był niczym innym jak przypadkowym dotknięciem czyichś rąk torujących sobie drogę… ?

III.
Właściwie dziewczyny były dwie, serdeczne przyjaciółki, starsze od niego o dwa lata, przy czym jedną z nich tylko znał, z wczasów we Władysławowie. Grali w siatkówkę i po jednym z odbić tej pierwszej dziewczynie niewyobrażalnie spuchł kciuk. Próbował go „nastawić”, nie pomogło i dziewczyna do końca turnusu chodziła z obandażowaną lewą dłonią.
W Świeradowie, na koloniach zimowych zainteresował się tą drugą. Nie znał jej jeszcze. Starsza. Półtora roku przed maturą, a już się do niej przygotowywała. Obie wzięły z sobą na turnus podręczniki i było wiadomo, że nie skorzystają z wszystkich kolonijnych atrakcji, bo w głowie mają maturę i przyszłe studia medyczne. Ta pierwsza zresztą jest dzisiaj lekarką.
Obie, jako najstarsze w grupie zastały umieszczone w pokoju na najwyższym piętrze schroniska. Można powiedzieć, że były w ten sposób odizolowane od reszty grupy. Już pierwszej nocy zaszedł do nich. Zaprosiły go na karty. Czort jeden wie, w co grali i o czym rozmawiali. Dość powiedzieć, że gra i rozmowa przeciągnęły się długo po północy.  Chłopiec spoglądał cały czas na tę nieznajomą dziewczynę, a takie spoglądanie musiało oznaczać jedno - podobała mu się ta krótkowłosa szatynka z miłym uśmiechem i wielkimi oczami w kolorze kasztanów. 
O pierwszej w nocy wpadł wychowawca - jego szkolny i kolonijny wychowawca.
- Szukaliśmy cię wszędzie. Nie rób nam tego. To ostatnie miejsce, w którym przyszło nam do głowy zastać ciebie.
Wychowawca poczuł ulgę, dziewczyny przepraszały, a chłopiec był nieco speszony, bo pomyślał, że wychowawca na pewno nie przypuszczał, że tak nieśmiały chłopiec jak on, może biesiadować w towarzystwie starszych dziewczyn, które mają bardzo dobrze ułożone w głowie, są pilne i szykują się do zdawania egzaminów na medycynę.

IV.
Chłopiec nie wyobrażał sobie sobotniego popołudnia bez możliwości zaglądnięcia w jej okno. Przemierzał tych kilka kilometrów tylko po to, aby ją zobaczyć w oknie, z koleżankami na spacerze, w drodze do szkoły, byle gdzie, aby tylko móc nasycić swój wzrok jej wyglądem, jej sylwetką, dziewczęcą, niezbyt wielką, wręcz skromną, nie pasującą do atrakcyjnej, modnej postaci kobiet pojawiających się w kolorowych czasopismach śledzących najnowsze trendy światowej mody. Być może właśnie dlatego, na przekór obowiązującej modzie, zauroczony był właśnie jej wyglądem, który tak bardzo harmonizował, jak mu się wydawało, z niezwykle głębokim wnętrzem, jakie reprezentowała sobą dziewczyna z jego snów i marzeń. Być może, myślał po latach, była to jedyna osoba, którą bez pamięci pokochał?

V.
Kiedy otrzymał pierwszy od niej list był zaskoczony. Wydawało mu się, że jedynie chłopcy mogą pisać takie listy, kryjąc się jednocześnie za kotarą anonimowości. Tak… on byłby w stanie  napisać taki list, ale dziewczyna? Już w tym pierwszym liście od niej można było rozpoznać uczucie, jakim go darzy, uczucie nieodwzajemnione, lecz gorące i szczere, chociaż nie wyrażone wprost. W drugim liście zamieściła swoje zdjęcie. Patrzył na nie i… o zgrozo, nie przypominał sobie tej twarzy… nie znał jej, zgubiła się pośród dziesiątek innych. Natężył pamięć i próbował sobie przypomnieć… bezskutecznie. W jego pamięci ta, która skreśliła do niego te piękne i tajemnicze słowa, nie istniała. Dlaczego był aż tak ślepy, że nie zdołał jej zauważyć, nie potrafił wydobyć jej spośród innych? Czyżby tak jak on nie zauważał nadawczyni listu, tak mógł być niezauważony przez inną dziewczynę, w której się podkochiwał? Oto wielka niesprawiedliwość świata, galimatias uczuć…  Czy w ogóle możliwym jest niezauważanie czyjegoś uczucia? Żyjesz sobie i funkcjonujesz tuż obok osoby, która darzy cię czymś, co wykracza poza utarte schematy przelotnej znajomości i nie dostrzegasz w jej spojrzeniu czegoś więcej.  Jak bardzo trzeba być okrutnym, aby nie dostrzec czyichś uczuć…
Potem było spotkanie… prozaiczne… przy kiosku z gazetami. Chłopiec poznawał - nie poznawał jej, ale nie podszedł do niej, nie porozmawiał, może to nie ona, myślał… ta jego totalna, nie dająca się objąć w karby nieśmiałość zaważyła… i w końcu przestała do niego pisać, słusznie podejrzewając, że ją lekceważy… a przecież nie lekceważył jej… panicznie bał się… uczucia? Bóg jeden wie czego się obawiał. Najpewniej pomimo zdania egzaminu maturalnego, nie zdał egzaminu dojrzałości.
A dzisiaj, po tylu latach, dawny chłopiec chciałby się stać po raz pierwszy mężczyzną, chciałby odnaleźć nadawczynie tych listów i powiedzieć jej „przepraszam”, choć to niewiele zmieni, choć może jedynie doprowadzi do tego, że ciężki kamień spadnie mu z serca…ale chyba musi, po prostu musi ukłonić się uczuciu, którym może nie wzgardził, lecz nie był w stanie zapanować, bo w nie nie wierzył???
Dawny chłopiec doskonale wie, że nie zawróci biegu rzeki życia, nie zamierza też przypominaniem siebie niszczyć rzeczywistości, w jakiej porusza się osoba, która adorowała go i tak bardzo się na nim zawiodła. Dawny chłopiec a dzisiejszy mężczyzna wie jednak, że powinien… musi ją przeprosić.

[03.02.2016, Bourg des Comptes we Francji]

3 komentarze:

  1. Młodzieńcze uczucia są najsilniejsze i najtrwalsze. Utkane ze snów i marzeń.Cechuje je zauroczenie, nieśmiałość, idealizacja. Wiele miłości bez pamięci nie przetrwało w realu, ale po latach wraca się pamięcią. A i ślepota młodości później jaskrawo uwidacznia się. Chciałoby się przeprosić za błędy, niezauważenie, nieśmiałość, lęki i odtrącone uczucie. Pielęgnowane zauroczenie może wrócić nawet po latach. Zacznijmy od przeprosin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, co piszesz... ale wiesz... wyobrażam sobie taką sytuację, w której przepraszana osoba ze zdziwieniem pyta: - A za co? Ja cię w ogóle nie pamiętam i nie wiem kim jesteś. :-)

      Usuń
  2. Owe sławne nenufary tak zawróciły w głowie Niechcicowej, że jej życie uczyniła zgryźliwym.
    Władysław, syn Mickiewicza, wyrzucał Puttkamerowej, dlaczego nie kochała jego ojca< a ona na to...Mickiewicz? A kto to taki?

    OdpowiedzUsuń