ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 maja 2017

PRZYDROŻNE MONOLOGI (8)

Chociaż po ostatnim powrocie z Anglii spedytor powiadomił mnie o tym, że kolejny będę miał w niedzielę z „domu” wyruszyłem w piątek (zmiana planów).
W Marck, gdzie przesiadamy się na vany prowadzone z Europy przez Ukraińców, spotykam swego imiennika, Andrieja.
Tym razem mam 3 miejsca rozładunku: dwa pod Coventry (firmy - Bruse i Jaguar) oraz trzeci do montowni Benlteya w Crewe, niedaleko Manchesteru. Rozładunek w „Bruse” mam zaplanowany na ósma rano w sobotę, a pozostałe dwa na poniedziałek od samego rana, a zatem pewne jest, że w Anglii pozostanę do poniedziałku, względnie do wtorku. No cóż, będzie może mniej komfortowo, ale za to czas nie będzie się tak dłużył.
Andriej natomiast skorzysta na tej zmianie, bo może się mnie spodziewać najwcześniej w nocy z poniedziałku na wtorek, a zatem cały weekend spędzi w „domu”.
Niestety z powodu prac drogowych na autostradzie M25 (Anglicy naprawiają autostrady zwykle nocą) nawigacja prowadzi mnie niemal przez drogowe centrum Londynu, tak że muszę przejechać tunelem Blackwall pod Tamizą, no i oczywiście włączyć się w spowolniony ruch miejski. Ponieważ Londyn mijam przed północą, nie jest tak tłoczno, choć to piątek, a piątki obfitują w korki.
W firmie „Bruse” pod Coventry (byłem w niej zaraz na początku pracy w obecnej firmie) melduję się około drugiej w nocy, a ze jest gdzie zaparkować, pitraszę sobie kolację i kładę się spać (chłodno, zaledwie plus siedem stopni).
Tuż po ósmej rano w sobotę uwalniam się z pierwszego ładunku i jadę pod drugi rozładunek, po drugiej stronie Coventry. Wprawdzie miałem być w „Jaguarze” w poniedziałek rano, ale jaki problem spróbować… może rozładują mnie w sobotę. Nie przeliczyłem się. Pozbyłem się kolejnego towaru i mogę sobie spokojnie podjechać pod Manchester do „Bentleya”, ale bez przesady, stawie się tam w poniedziałek z samego rana.
Pogoda typowo angielska - zmienna. Krótkie okresy ze słońcem przeplatają się z trwającym dłużej zachmurzeniem, wzbogaconym ponadto o przelotny deszcz. Jeśli budząc się o szóstej rano widzi się bezchmurne niebo, można być przekonanym, że o dziewiątej to samo niebo przykryte zostanie chmurami, z których spadnie deszcz. Kiedy piszę te słowa w niedzielę przed południem świeci wprawdzie słońce, ale i chmur nie brak, tych niskich szaroburych, i tych wysokich, wyglądających tak, jakby kto rozpostarł na nieboskłonie wąską, rozczesaną warstwę waty. Południowo-wschodni wiatr wskazywałby na zmianę pogody na lepsze (tak zwykle bywa w Polsce), ale tutaj, na Wyspach, wszystko jest na odwrót i wszystko może się zdarzyć.
Andriej pozostawił w aucie biblię w języku rosyjskim. Ciekawe, dlaczego nie wziął jej z sobą do „domu”; może zapomniał, a może…?
Biblia otwarta jest na rozdziale: „Wtoraja Kniga Carstw”
Zaznaczona jest 18-tka; tam czytam: „I osmotrieł Dawid ljudiej, bywszich s nim, i postawił nad nimi tysiaczjenaczalnikow i sotnikow…”.

[19.05.2017, na promie Calais - Dover i 21.05.2017, Meriden, West Midlands w Anglii] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz