CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 października 2020

ARCHIWUM Z WIERSZAMI

Zajrzałem do archiwum. Okazuje się, że w innych swoich blogach, głównie w "O,UBI CAMPI!" i w "Szkicach" doliczyłem się około 150 postów, a gdyby dodać do tego trzy blogi na onecie (pierwszy mój blog to onetowskie "Żebro Adama" to też przynajmniej setkę tekstów w nich pomieściłem. Trzeba też dodać, że minimum 50 postów wykasowałem z "kawiarenki". Zebrało się zatem 300 wpisów plus te 1956 opublikowane w kawiarence, a zatem przekroczyłem 2000 tekstów pisanych przez jakieś 13 około lat.

Wyjąłem z szuflad dwóch starszych blogów cztery wiersze. Powód - aby sobie przypomnieć, bo akurat tych tekstów nie zgromadziłem gdzie indziej. Czy najlepsze? Raczej takie, które się nie zestarzały ze mną, no i oczywiście te, które lubię pomimo upływu lat. Dwa są datowane na rok 2013, czyli są stosunkowo młode, ale dwa kolejne napisałem w czasach, gdy internetów jeszcze nie było, czyli w latach 1979 i 1978.

Teraz wiersze piszę rzadziej, bo wymagają one większej cierpliwości i czasu. Podczas ostatniej mojej podróży, tej zakończonej wypadkiem i jeszcze wcześniejszej, kombinowałem z sonetami... odręcznie pisane w jakimś kajecie nie zachowały się. Może kiedyś wrócę do tych porzuconych pomysłów. A teraz...

***

kobieta człapie

nogę za nogą przesuwa boleśnie

pochylona garbem życia

sunie powoli majestatycznie

na ustach zamiast pomadki modlitwa

każdy krok znaczy prośbą do boga

o mniej trosk nad rozlanym mlekiem ludzkich spraw

(2013)

 

Jak traciłem nadzieję

powoli, stopniowo, krok za krokiem

jakbym tracił wzrok, powonienie, słuch

pojawiają się ułomności i zyskują znaczenie

ech, zestarzały się moje myśli

w lustrze obserwuję na tych myślach zmarszczki

i tracę wiarę, że odkryją lekarstwo na samotność.

(2013)

 

W tym upalnym czerwcowym dniu

W tym upalnym czerwcowym dniu

Przeciskał się płonący promień

przez nasze uliczki

pod naszym domem

ptak z trudem oddychał

płakała jaskółka znajoma

ktoś rankiem strzelił z procy

smuci się bo nie wie

gdzie jej dziecko

nie zagrzebie malca w ziemi.

 

Przechodziłem obok naszego domu

w tym upalnym czerwcowym dniu

spotkaliśmy się tam

gdzie jezdnia wyznaczyła granicę

nad moją głową płakała jaskółka

w tym upalnym czerwcowym dniu

nie mogłem podejść blisko ciebie

jaskółka prosiła mnie

abym odnalazł jej dziecko

(1978)

 

Spacer po mieście

Nocna zorza miejskiego życia

już wstała

podniosła żółte oczy

snu obojętne

ponad dachy wieczoru

uliczni przechodnie

stąpają wokoło

a coraz ich mniej

mniej pieśni i słów

mniej tętnięć serc

nikt obcasów nie gubi

ani się nie przepycha

sztuczne słońca

ozdobą wieczornych przechadzek

Gdzieś rodzi się miłość

na naszych niewielu oczach

ukradkiem spod przymkniętych powiek

spoglądamy na nich

milczących jak księżyc

Dzień ciemny nabiera znaczenia

dzień ciemny usypia

jedynie nocne przechadzki po mieście

mają oczy otwarte

(1979)


[04.10.2020, Toruń]


1 komentarz:

  1. Dobrze, ze poszperałeś i przypominasz, nie zestarzeją się te strofy nigdy, piękne są i takie uniwersalne...
    Nie pamiętam już kiedy sama coś napisałam, albo czas nie ten, albo wena umarła?

    OdpowiedzUsuń