CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

05 lutego 2023

WE FRAGMENTACH - MAREK HŁASKO - LIST

 

Poniżej obszerny fragment jednego z najpiękniejszych opowiadań Marka Hłaski.



Marek Hłasko - List

Oczekiwałem na list. Nikt nie pisał do mnie listów; nie miałem nikogo bliskiego; ani tutaj, ani w kraju, ani na całym świecie; byłem już starym, samotnym człowiekiem.

Ba! — myślałem sobie nieraz. — Przecież nie wszyscy mogą mieć bliskich: to naturalne; a ludzie samotni są także potrzebni, aby inni rozumieli, jak straszną rzeczą jest samotność, i starali się przed nią uchronić”. Lecz mimo to czekałem na list. Wiedziałem, że nie nadejdzie on nigdy, lecz niemożliwe wydawało mi się, aby nikt z żyjących na świecie pewnego dnia nie zechciał napisać do mnie listu. Ludzie najbardziej nawet nieszczęśliwi nie wierzą nigdy w c a ł k o w i t o ś ć swego nieszczęścia, potrzebna im jest maleńka szpareczka, dzięki której mogą oddychać; tak samo jak chyba z samotnymi; zawsze mamy

maleńkie okienko, przez które kogoś wyglądamy. Ja czekałem na list.

Dom, w którym zamieszkiwałem śmiesznie mały pokój, był jednym ze starych domów na przedmieściach naszego miasta. Był to dom o poczerniałych ścianach, wytartych schodach i zielonym od wilgoci podwórku. Na dachu tego domu kilku wyrostków założyło hodowlę gołębi; mniejsi chłopcy biegali po podwórku bawiąc się, odkąd pamiętam, w tę samą zabawę — złodzieja i policjantów; dziewczynki skakały przez sznurek oraz grały w niebo i piekło; latem w słońcu śpią tłuste koty; zawsze pachnie kapusta i mokra bielizna. Od czasu do czasu stróż upija się i gra na harmonii; wtedy dzieci zbiegają się i otoczywszy go kołem, patrzą, jak zręcznie przebiera grubymi palcami po klawiszach, a pewien łysy tapicer wychyla z okna swoją głowę i prosi: “Zagraj «Klaryssę», Franciszku!”; wtedy stróż rzuca mu spojrzenie pełne słodkiej zadumy i gra to smutne i dziwne tango. dzień zaczyna się tu wcześnie; połowa mieszkańców domu pracuje w pobliskiej fabryce odlewów i już od piątej rano tupie po schodach; o siódmej obydwaj krawcy puszczają w ruch swoje maszyny; szewc straszliwym basem wymyśla swemu czeladnikowi, który jest bardzo piegowaty, ma niepokojąco podobne do nietoperza uszy i — jak twierdzi szewc — jest “potomkiem kretyna i sowy”; u tapicera stukają młotki, do warsztatu naprawy samochodów zjeżdżają pierwsze taksówki, a stróż ziewa i podciągając spodnie, wychodzi z miotłą na podwórko. śycie ma tutaj jedną twarz.

Listonosz — pan Gołębiowski — zjawiał się tu około godziny dwunastej; o tej godzinie śpiewały już wszystkie kucharki, wszystkie dywany już przetrzepano i swąd obiadów dolatywał z każdego okna. Już z daleka widziałem, jak listonosz nadjeżdża na swym rozklekotanym rowerze; jedną ręką trzyma za kierownicę, drugą — wyciąga list ze swej ogromnej torby. Wtedy wszyscy schodzą na podwórko, gdyż listonosz — tak jak i ja — jest starym człowiekiem i ciężko mu wspinać się po stromych schodach. Nakłada na nos okulary i odczytuje nazwiska:

Siemiątkowski!

Jaszczyk!

Malinowska!

Wszyscy odbierają swoje listy i odchodzą. Wtedy ja pytam:

Czy nie ma nic dla mnie?

Nie — odpowiada listonosz. — Nic dla pana dzisiaj nie było. Może jutro będzie.

Niech pan zobaczy jeszcze raz — proszę. — Wie pan, jak to jest; czasem się zapomina. Czasem się zdaje, że nie ma już nic, a potem dopiero spostrzega się przypadkowo, że jednak jeszcze coś pozostało. Niech mi pan wierzy, że tak doprawdy bywa. Proszę zobaczyć jeszcze raz.

Listonosz sięgał do torby, lecz twarz jego wyrażała bezgraniczne powątpiewanie. Długo grzebał, potem mówił:

Nie, dzisiaj nie było dla pana listu. Może jutro będzie. Czeka pan?

Tak — odpowiadałem. — Czekam. Oczywiście że czekam. Ma do mnie ktoś napisać, ale on mieszka bardzo daleko stąd. Wie pan, jak się daleko mieszka...

Oczywiście — mówił listonosz. — Moi bliscy także mieszkają bardzo daleko stąd. O, nawet pojęcia pan nie ma, jak daleko. Trudno, musi pan poczekać. Może jutro przyjdzie już ten list.

Będę czekać — mówiłem. — ten list na pewno do mnie przyjdzie; niech pan tylko dobrze uważa na poczcie. Już ja pana o to bardzo proszę! Będę czekać.

Tak trzeba — odpowiadał listonosz. — Przecież zawsze czeka się na jakiś list. […]

[całość opowiadanie w zakładce "Do przeczytania"]


[05.02.2023, Toruń]

1 komentarz:

  1. Piękne.... I prawdziwe...
    To prawda że zawsze czeka się na jakiś list...

    OdpowiedzUsuń