CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

24 lipca 2023

POEZJA (38) - LEOPOLD STAFF - WIERSZE O BURZACH

 



Burza

Wichura skręca drzew czuby

I wzbija kurzu tumany.

W kłębach chmur groźbą zaguby

Poczerniał strop ołowiany.

Rozpętał burzę sierdzisty

Gniew zbuntowanych żywiołów

I rozdarł niebo ognisty

Grom, jak upadek aniołów.



Burza letnia

Południe w dzikim słońcu lśni jak wino w dzbanie

Kryształowym i chowa, w śnieżnobiałej pianie

Obłoków, upojenie rwące duszę w wiry

Nieprzytomne, nad niebios obłędne szafiry.

Na zbożu rozprażonym, co w ziarnach chleb czyni,

Legł upał ciężki, płowy, jak lew na pustyni,

W bezruchu, co powściąga w ciszy moc straszliwą.

Nagle, wstrząsnąwszy groźnie chmur ściemniałych grzywą,

Ryknął grzmotem i z paszczy wybucha mu burza,

Która echo hurkotu górami przedłuża,

Lunąwszy gęstych, grubych kropel srebrną rtęcią,

I pieczętuje gniew swój piorunu pieczęcią,

By, błysnąwszy jak Boga płomienną istotą,

Wlać w oślepioną duszę całe nieba złoto.



Burza letnia

Po niebie płyną

Chmur czarne płaszcze,

Szarpią gęstwiną

Wichry hulaszcze.

Skręcają drzewa,

Co skrzypią, trzeszczą,

Pędzi ulewa

Z burzą złowieszczą.

I lic się ciska

Z cebra potokiem,

Lecz pioruniska

Przeszły gdzieś bokiem.

I dal znów czysta,

Choć bez ustanka

Grucha siarczysta

Gromów hulanka.



Burza nad głową

Niebo nad głową się chmurzy.

Nadciąga wicher z nawałą.

Już nie uniknę dziś burzy.

Grzmi? Nieraz mocniej już grzmiało.

Strach przysiadł jak koń na zadach.

Świat jęczy jak przed porodem.

Ziemia się trzęsie w posadach:

Zobaczę, co jest pod spodem.

Wszystko się w drzazgi rozleci.

Ha, rozpętały się czarty!

Padł piorun! Drugi! I trzeci!

Niech sobie gruchnie i czwarty!

Wyzywam piąty oczyma!

Głowy pod skrzydło nie chować!

Co? Serce me nie wytrzyma?

Warto i tego spróbować.

Rozpraw się, losie, zły biesie,

W zaciekłej ze mną szermierce!

A jeśli serce nie zniesie?

To trudno! Ja albo serce.



Burza nocna

Szalała burza w nocy. Łuny, gwizdy, jęki,

Turkot wozów, huk kotłów, blach łoskot, zbrój szczęki,

Pioruny, grzmoty, trzaski, dudnienia, tętenty,

Niby napad dzikiego najeźdźcy zawzięty.

Potem wszystko ucichło. Gdy świtem wychodzę,

Jest pusto i bezludnie. I tylko na drodze,

Siadami po odpartych, rozgromionych zbiegach,

Lśnią kałuże jak tarcze o szczerbatych brzegach.



Burza w lesie

Skryłem się w lesie przed burzliwą chmurą.

Błysło, zagrzmiało, lunęło jak z cebra!

Jak przyszło, przeszło. Ustał potop srebra

I poprzez liście znów błękit lśni górą.

Nagle powiało wesołym wietrzykiem

I gdy ruszyły się zmoczone drzewa,

Suto ochrzciła mnie druga ulewa,

Dlatego diabeł nie chciał być leśnikiem.


[24.07.2023, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz