- Doktorze, chyba się zdecyduję - radca Krach, chociaż starał się zachować powściągliwość w trakcie rozmowy, nie zdołał ukryć powagi na swojej twarzy - widzi pan, jak kompletnie rozstrojony jest nasz gospodarz.
- Dokładnie - westchnął doktor Koteńko - te leki są mu potrzebne.
- Ożywił się wprawdzie, dowiadując się o tym, ze Maria jest w ciąży, ale ten smutek, przygnębienie, wciąż trwają.
- Muszę panu powiedzieć, że depresja jest paskudna chorobą - zauważył Koteńko.
- Dlatego też i moja decyzja, a mieszkania nie sprzedam - synowi zostawię.
- A cóż na to małżonka? - zapytał doktor.
- Powiem szczerze. To ona naciska od tego zawału. Powiada, że powietrze znakomite, a że na wcześniejsza emeryturę się wybiera, to jej odpowiada, że weźmie we władanie moje życie. A ja, przyjacielu, i tak będę dorabiał. Pomogę mu samym tym, że kosztami się podzielimy.
- To ważne, przyjacielu.
- Tak, doktorze.
- Zastanawiam się, czy każdego z nas to czeka.
- A mianowicie?
- Ta równia pochyła. Powolne staczanie się w niebyt.
- Jakbym słyszał pańską małżonkę. Co też znowu. Pan się żeni, a tu takie słowa - a po chwili - kto by pomyślał, że koniec będzie taki - i ściszonym głosem - ciszej, właśnie wchodzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz