ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 stycznia 2018

ZAPISKI KRAJOWE - UCZTA

Ojojoj, to ci dopiero, zanosi się na ucztę. Będąż na niej szlachetne borowiki, smardze, rydze, trufle, małże jadalne i winniczki, jesiotrowy kawior, karczochy, polędwiczki z rekinów, dziczyzna w najwyższym sorcie, przepiórki, głuszce, karmazyny i marliny, pstrągi i łososie, wędzone węgorze, do tego burgundy, Bordeaux, szampany, koniaki, szkocka whisky, „finlandia” i żubrówka, słodkie „porto, metaxa, becherovka; ciasta francuskie, karpatki, mazurki, serniki, czekolada w płynie, crème brûlée, ananasy, pomarańcze i mandarynki, prowansalskie winogrona, raki, steki wołowe, schabowe kotlety z kością, pierogi, sery francuskie i włoskie makarony?
Czy w taki sposób przedstawia się uczta, która mnie nie ominie?
Będzie coś innego - równie smaczne danie, z samych słów złożone, albo, jak kto uważa, z wyrazów.
Zacząłem czytać „Wesela w domu” Bohumila Hrabala i ucztuję.
Smak czeskich potraw językowych szczególnie mi odpowiada, bo to oprócz Hrabala Kundera i Fuks, Hašek i Drda, Hůlová i Macourek. I czuję się jak w domu przez wielkie D (profesor Miodek rzekłby przez duże).
I tak jakoś błogo się poczułem, kiedy zyskałem pewność, że Hrabal w tych „Weselach” to pisze także dla mnie, a ma do powiedzenia niemało. 
W ogóle to lubię słuchać, czytać i obserwować ludzi, którzy coś do powiedzenia mają, a przecież zdarzają się tacy, co nie mówią nic, albo ja jestem ślepy i głuchy na to co mówią i piszą… albo, kiedy zaczynam patrzeć na coś, co miało być podobno filmem, stwierdzam, że ta obrazkowa opowieść jest o niczym.
A zdarza się więcej niż często, że potykam się o słowa, o mnóstwo słów, o całą nadętą armię słów i wiem, że znaczą one tyle, ile można się dowiedzieć od poruszającego skrzelami po wyłowieniu z jeziora leszcza, co ledwie dyszy świeżym powietrzem smogu.
A najwięcej ich, gdy otwieram płaską skrzyneczkę z wyświetlaczem i już czuję się świrem Koterskiego, gdzie wyrywają sobie z gardeł flagę narodową tej „naszejszej” Polski, gdzie codzienna modlitwa Polaka, "żeby mu okradli garaż,  żeby go zdradzała stara, żeby mu spalili sklep, żeby dostał cegłą w łeb”. Oczy przecieram, kto to mówi? Glisty, karaluchy, szarańcza, szczurza rodzina, komary, płazińce, tarantule, pluskwy i żmije.
I wracam do Hrabala, bo, wiedzą panie, że cały ratunek w literaturze, muzyce i sztuce, koło ratunkowe dla zbyt głośnej samotności. Na ile dni i nocy, tygodni, miesięcy, lat (niepodobna, aby wiele), starczy ten gambit Spasskiego - poświęcasz pionki, czasami skoczka lub gońca, aby zabezpieczyć sobie środek, złoty środek Horacego, aby wygrać życie:
„Auream quisquis mediocritatem
diligit, tutus caret obsoleti
sordibus tecti, caret inuidenda
sobrius aula.”

/Kto złoty sobie upodobał umiar,
ten się uchroni przed nikczemną nędzą
i przed zawiścią, która zawsze ściga
bogate dwory./

Czy jeszcze do wygrania, skoro czas podkrada lata?
Dobrze, że „Wesela w domu” jeszcze nieskończone, bom ostatnio głodny i pazerny na ucztowanie.
A był taki czas, kiedy o północy rozlegał się z głośników „Mazurek Dąbrowskiego”. Jestliże teraz? 
Spróbowałem, czekałem, a tu…
„Hymn polskich parlamentarzystów”




[05.01.2018, „Dobrzelin”]

8 komentarzy:

  1. Elektryczne gitary mają świetne teksty...
    Zgadzam się, że literatura to najlepsza uczta, a ostatnio koło ratunkowe w morzy bylejakości telewizyjno-internetowej.
    Ucztujmy więc, bo zwariujemy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Złoty środek Horacego ze wszech miar słuszny.

    Dobrze, że nadal istnieją ludzie, których chce się czytać i słuchać i oglądać...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Może nie uwierzysz, ale gdy byłam chyba 10-latką, to zachwycałam się "Miasteczkiem na dłoni" Jana Drdy, a gdy w telewizji zobaczyłam jego "Igraszki z diabłem" w rewelacyjnej obsadzie, byłam wniebowzięta. Szkoda, że teraz nie ma w tv takich sztuk, a przede wszystkim w takiej obsadzie.
    Też dla mnie litera jest "wielka", a nie "duża".
    P.S. Żadnych owoców morza bym nie zjadła, no, chyba że homara.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że te "Igraszki" reżyserowała Olga Lipińska, diabłem był Marek Kondrat, a jego poskromicielką Anna Seniuk... niezła sztuka.
      Owoców morza nie spożywam w nadmiernych ilościach, tudzież żab i winniczków, aczkolwiek przebywając dawniejszymi czasy częstowany byłem małżami morskimi, na surowo; smakują jak nieprzyprawione, też surowe śledzie, więc jeśli ktoś w ogóle lubi śledzie, to bez problemu łyknie tego mięczaka :-)

      Usuń
    2. ... przebywając we Francji oczywiście

      Usuń
  4. Muszę sięgnąć po tego Hrabala, narobiłeś mi smaku, uwielbiam jeść i zachwycam się słowem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń