ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

31 grudnia 2018

GIEWONT (ze zbioru "ZŁY")


Maurycy rozpoznał go, gdy ten wspiąwszy się na podstawione mu krzesełko ukazał na mównicy swój tors. To ten sam, którego wypychano z kolejki po papierosy – była właśnie dostawa „Giewontów”. Nie tyle nawet wypychano go, co sam dawał się wyprzedzić. Plątał się między nogami, a każdy wsłuchując się w jego piskliwe zawodzenie brał go za niemężczyznę, dziecko, któremu kioskarka nie powinna była sprzedać ani jednej paczki, choćby skrzeczał, że to dla tatusia. Kioskarka w pewnością wymagałaby upoważnienia na piśmie, że rzeczywiście wysłano go tu po prośbie.
Może właśnie wtedy urodził się jego bunt, wyrosła w nim nienawiść przewyższająca go o głowę. Niedoceniony, zagubiony w swoim nieistotnym życiu, zapragnął zemsty, a kiedy nauczył się na pamięć kilkunastu słów – wytrychów, przykleił się do co ważniejszych krzykaczy, służąc im najczęściej jako podnóżek, gdy ci, rozsiadłszy się na kanapach dyskutowali o życiu, polityce i o forsie, której wciąż było im mało i mało.
Kiedy Maurycy go rozpoznał, próbując przedostać się na drugą stronę ludnego placu, karzełek był już znany, a jego cięty język chłostał tych, których nie mogła dosięgnąć jego dziecięca piąstka. Nienawiści nauczył się prędko – każdy kretyn dostaje od Boga pewien dar, a że nienawistne słowa zawsze były i są w cenie, tedy oklaskom na wiecu nie było końca.
Maurycy przecisnął się bliżej, tak blisko, że od karzełka przytupującego nóżkami na krzesełku, oddzielał go tylko szwadron policjantów. Nie próbował przedostać się przez ten kordon – zbyt muskularni byli ci panowie w stalowych hełmach, dzierżący w łapach pałki z twardej gumy.
Jednakowoż samo pojawienie się Maurycego tuż przed granatowym ogrodzeniem umięśnionych facetów nie mogło ujść uwadze rechoczącego do mikrofonu pryncypała i jego dwu goryli w uniesionych ponad kark kołnierzach lekkich wełnianych kurtek. Wystarczyło jedno obrzydliwe spojrzenie rzucone mimochodem przez karzełka, spojrzenie, które pokierowało wzrokiem goryli, aby zwarty szpaler granatowych piesków rozpękł się i wskutek tego pęknięcia wyłoniła się pięcioskładnikowa awangarda, która po otoczeniu Maurycego ze wszystkich możliwych stron zafajdanego świata powaliła go na kolana, a razy zadane pałkami ustawiły jego ciało w pozycji pokutniczo-horyzontalnej.
Pryncypał przerywając na chwilę chwalbę własnych dokonań i odkrywanie przed tłumem swoich zamiarów co do uszczęśliwienia ludzkości wykonał wymowny gest twarzoczaszką, po którym dwóch awangardowców zaciągnęło za rzadkie włosy przed mównicę spłoszone i bezwładne ciało Maurycego.
- Tak właśnie wygląda zdrajca – zaskrzeczał karzełek, a dwaj awangardowcy zepchnęli wiotkiego Maurycego z proscenium.
Pierwsze trzy rzędy słuchaczy kierując się zapewne patriotycznymi pobudkami rozdeptały nadwątlone truchło Maurycego, który już po przejściu pierwszorzędowych staruszek i starców uzbrojonych w laski i parasole pokornie oddawał duszę jeśli nie Bogu to Diabłu.
Wiwatom nie byłoby końca, gdyby na kwadratowym licu karzełka nie pojawił się nagły skurcz, uświadamiający gawiedzi, że oto słowo stało się przed chwilą ciałem.
Tłum skłoniwszy się przed majestatem zbawcy padł na kolana i pogrążył się w modlitwie za ojczyznę, do której bezsłownie przyłączył się karzełek.
Nagle na mównicę wstąpił jeden z goryli z uniesionym ponad kark kołnierzem.
- Jaśnie pan raczy zauważyć, co znaleźliśmy w kieszeni spodni tego zdrajcy – szepnął karzełkowi do ucha goryl.
Mówcy zaświeciły się oczy. Zaświeciły się ponownie, kiedy wysunął z papierowej paczuszki nieco nadwyrężonego w formie papierosa.
- Chociaż nigdy nie paliłem – tłumaczył karzeł – chociaż nigdy wcześniej nie paliłem, tym razem spróbuję.
Zbawca zaciągnął się dymem archaicznego „Giewonta”. Poczuł się szczęśliwy.

[31.12.2018, Dobrzelin]

3 komentarze:

  1. Az boję się pomyśleć, co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterowie jakby skądś znani współcześnie. Szkoda, że karzeł nie zobaczył, co pisało na paczce papierosów.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że ten "karzełek" to słowo-klucz do zrozumienia Twego tekstu.
    Brakuje mi tylko drabinki.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń