ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 grudnia 2018

„ŻÓŁTE KAMIZELKI” I NIE TYLKO O NICH (1)


Na pierwszą blokadę natknąłem się w nocy 20 listopada jadąc z Anglii do Havru na autostradzie A16 prowadzącej od Calais do Boulogne. Moja podróż została wstrzymana na trzy godziny. W dniach następnych wielokrotnie napotykałem blokady umiejscowione głównie na strategicznych rondach, jakich we Francji wiele. Najczęściej przerywano ruch przez rondo na 5 do 15 minut, choć pod Arles na południu kraju 15 grudniu tkwiłem w korku niemal 5 godzin.
O mających się odbywać protestach „żółtych kamizelek” dowiedziałem się już pod koniec października od mojego francuskiego przyjaciela, który przekazał mi informację, że siedemnastego listopada zostanie wstrzymany ruch na francuskich drogach. Czy przewidywał wtedy (a był zaangażowany w tę akcję), że protest przeciągnie się aż tak długo? Trudno powiedzieć. W każdym bądź razie dał mi do zrozumienia, że nie będzie to protest jednodniowy.
Jego żona wiedząc, że podróżuję po Francji, przekazała mi taką informację: „Przepraszamy za utrudnienia, ale mam nadzieję, że nas zrozumiesz… musimy”, a na moje zapytanie, czy wierzy w powodzenie tej akcji, odpowiedziała, że chyba raczej nie, bo nie protestujący nie mają środków – pieniędzy.
Bezpośrednim pretekstem do podjęcia walki z rządem i coraz bardziej znienawidzonym prezydentem Francji Macronem było ogłoszenie podwyżki od pierwszego stycznia 2019 roku akcyzy na paliwa, głównie na olej napędowy. Powodem podwyżki miało być zachęcenie Francuzów do kupowania nowych, oszczędniejszych i przyjaźniejszych środowisku aut, co miało w dalszej perspektywie czasowej doprowadzić do przeciwdziałania globalnemu ociepleniu i niekorzystnym zmianom klimatycznym, jakie ono z sobą niesie.
Jak się okazało, był to jednak tylko pretekst. Głównym powodem sprzeciwu wobec poczynań rządu i prezydenta była pogorszająca się z roku na rok sytuacja materialna Francuzów (w szczególności niższej klasy średniej), zamieszkujących na wsi i w niewielkich lub niezbyt dużych miastach. Macronowi zarzuca się też niespełnianie obietnic wyborczych. Częstym hasłem obecnym na blokadach jest: „Macron – twoją pasją są nasze pieniądze – naszą ambicją twoja rezygnacja”. Protestujący mówią też o nadmiernym fiskalizmie państwa, o tym, że ich egzystencja z każdym rokiem jest trudniejsza, a różnice majątkowe pomiędzy bogatymi a biednymi powiększają się.
To ostatnie potwierdzam – w bogatszej od Polski Francji nie brak, zwłaszcza na prowincji, osób, które ledwo wiążą koniec z końcem i nie dotyczy to jedynie rodzin patologicznych, biedoty, jak i też ciemnoskórych emigrantów. Oczywiście uśredniony poziom życia w tym kraju jest wyższy od naszego, co jednak nie zmienia faktu, że znaczna część społeczeństwa subiektywnie odczuwa, że biednieje.
„Żółte (odblaskowe) kamizelki” są ruchem spontanicznym, bez jednoznacznego, silnego przywódcy, co ma swoje zalety i wady. Zaletą w nim jest przede wszystkim to, że póki co, protestujący są niezależni od żadnej partii czy związków zawodowych, przez co niepodatni są na manipulacje czy „zgniłe” kompromisy. Wadą z kolei jest to, że nie posiadając wyrazistego, formalnego przywódcy z „żółtymi kamizelkami” rząd francuski rozmawiać nie chce, co z kolei tylko zwiększa determinację protestujących.
W przeddzień „drugiej soboty” protestu (doszło wtedy do największych jak dotąd zamieszek w Paryżu) jechałem przez Nemours – miasto na południe od Paryża, pomiędzy Fontainebleau a Montargis. Tu blokady nie było. Widziałem z kolei grupę około 40 protestujących, którzy na pieszo podążali właśnie do Paryża na tę sobotnią. Byli zdeterminowani ale na swój sposób radośni. Ich pochodowi towarzyszyła muzyka dobywająca się z głośników niewielkiego busa, który stanowił czoło tego pochodu. Policjanci na motorach najwyraźniej ich eskortowali, a uliczni przechodnie okazywali im znaki sympatii.
Następnego dnia dowiedziałem się o rozruchach w stolicy Francji. Czy ich prowodyrami i sprawcami mogli być ci ludzie z Nemours, przed którymi pozostało ponad trzydzieści kilometrów pieszej podróży?
Nigdy w życiu!
(…)

[grudzień 2018, we Francji]

7 komentarzy:

  1. Po doniesieniach o akcjach żółtych kamizelek pomyślałam od razu o Tobie.
    Kilka dni temu mąż koleżanki otrzymał wiadomość od swego pracownika, że zatrzymano jego auto z towarem i spalono, a on sam ledwo uszedł , zabierając tylko telefon i dokumenty...
    Uważaj na siebie, gdziekolwiek jesteś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałem o tym wydarzeniu, ale czy relacja tego pracownika jest do końca prawdziwa, trudno mi orzec...
      dziękuję... uważam...

      Usuń
  2. Podobnie jak Jotka teżo Tobie myślałam.
    Dobrze że już jesteś blisko domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blisko, coraz bliżej...
      Daję sobie radę, choć oczywiście na drogach bywa czasami niebezpiecznie... pozdrawiam

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że do protestu dołączyli zwykli chuligani, jakich nigdzie nie brakuje.
    Żaden normalny protestant nie paliłby samochodów i demolował miasta.
    Macron nigdy mi się nie podobał, zresztą nie tylko on. Tak to jest, gdy ludzie wierzą w przedwyborcze obietnice.
    Wracaj szybko do Polski
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Widywałem na fejsbuku organizacyjne ogłoszenia protestujących o zakazie przynoszenia z sobą środków pirotechnicznych czy przedmiotów/narzędzi, które mogłyby być użyte np. w walce z policją. Niestety takie protesty to niebywała gratka dla chuliganów, a i należy pamiętać o tym, że jest to protest mimo wszystko spontaniczny i np. takie manifestacje w Paryżu nie mają takiego wewnętrznego zabezpieczenia, jakie występuje w przypadku protestów zorganizowanych przez wielką centralę związkową... pozdrawiam

      Usuń
  4. https://kawiarenka-klubokawiarnia.blogspot.com/2018/12/dobry.html?showComment=1545621657000#c1863250170744543965

    OdpowiedzUsuń