Takie obrazki
powtarzały się po wielokroć.
Podjeżdżam pod rondo.
Przede mną stoją już samochody: dwa, pięć, dziesięć. Bardzo często należy
zjechać wręcz na pobocze i ustawić się w rządku za ciężarówkami. Osobówki
przejeżdżają przez rondo na nieco innych, łagodniejszych prawach –
przepuszczane są w pierwszej kolejności. Przed pierwszym zatrzymanym autem
ustawiona jest z reguły drewniana zapora zrobiona ze zbitych gwoździami palet.
Zdarza się też, że barierami są opony albo jakieś metalowe bramki. Samochody
czekają na przejazd w granicach dziesięciu – piętnastu minut. Ronda mają najczęściej
cztery zjazdy i protestujący puszczają auta po kolei z każdego ze zjazdów. Przy
jednym, ewentualnie przy dwóch przeciwległych zjazdach mieści się „dowództwo” –
namiot lub skleciona z desek lub palet prowizoryczna budowla, przed którą
płonie ognisko – listopadowa czy grudniowa aura wymaga docieplenia. Na rondzie
można sobie odczytać hasła wypisane ręcznie na tekturowych kartonach lub
płachtach materiału. Dobrze zorganizowana grupa protestujących liczy zwykle od
10 do 30 osób, mężczyzn, kobiet, a także towarzyszących im dzieci. Wszyscy w
żółtych, odblaskowych kamizelkach. Tu i tam słychać muzykę puszczaną z płyt,
zwłaszcza na blokadach wyposażonych w agregaty prądotwórcze. Widziałem też
gitarzystów umilających zebranym czas jaki poświęcają na prowadzenie akcji
protestacyjnej. Przy kilku, kilkunastu blokadach, panie lub panowie podchodzą
do kierowców z prośbą o podpisanie poparcia dla protestu. Trzykrotnie złożyłem taki
podpis, choć we Francji jestem przecież obcokrajowcem. Nie żądano ode mnie
podpisu. Lekka konsternacja panowała w chwili, gdy dowiedziano się, że jestem
Polakiem i wpisywałem Warszawa w rubryce skąd pochodzę (w Warszawie mieści się
moja firma transportowa). Nie dostrzegłem w ani jednym przypadku jakichkolwiek
oznak niechęci wobec mnie, a wręcz przeciwnie – reakcja na informację, że
pochodzę z Polski była zawsze pozytywna. Pod każdą z blokad podjeżdżałem z
kamizelką (pomarańczową) złożoną na podszybiu. Mnóstwo kierowców których
wymijałem podczas trwania protestu układało żółte kamizelki na podszybiu – to oznaka
poparcia dla protestujących. Przejeżdżając przez ronda moją najczęstszą reakcja
było unoszenie kciuka na znak, że popieram strajkujących. Częstym zwyczajem
było okazywanie poparcia poprzez naciśnięcie klaksonu podczas przejeżdżania
przez rondo. Za każdym razem pozdrawiano mnie wtedy machając do mnie ręką lub
unosząc kciuk. Na niektórych blokadach, na których zmuszony byłem zatrzymać się
na dłużej niż dziesięć minut proponowano mi kawę i coś do jedzenia. Zdarzyło się
też, że pytano, czy nie mam przypadkiem wolnej palety, którą mógłbym oddać
protestującym na ognisko. Na jednej z blokad jedna z kobiet widząc, że okazuję
poparcie dla manifestujących uściskała mnie serdecznie i jednocześnie
złorzeczyła na Macrona. Gdzie indziej, pomimo zablokowania drogi, przepuszczono
mnie, gdy powiedziałem, że udaję się na stację benzynową, bo rzeczywiście
miałem już w zbiorniku niedużo paliwa.
W bardzo wielu
miejscach, zwłaszcza w dzień, manifestantom towarzyszyli policjanci lub
żandarmi. Nie wykonywali oni żadnych ruchów – obserwowali postępowanie
protestujących. Pojawiali się częściej po tym pierwszym tragicznym, śmiertelnym
wypadku na blokadzie, kiedy to pewna kobieta potrąciła protestującego.
Myślę, że protestujący
mieli świadomość tego, że blokowanie drogi stwarza pewne zagrożenie dla
bezpieczeństwa ruchu pojazdów, gdyż zachowywali się w sposób profesjonalny, ot
jak policja podczas zabezpieczania miejsca wypadku.
Z mediów, jak i też
ustnych przekazów dowiedziałem się o kolejnym śmiertelnym wypadku – polski kierowca
tira miał przejechać któregoś z protestujących. Słyszałem też, że dzień po tym
wydarzeniu spłonął polski bus, taki sam, jakim jeżdżę (widziałem zdjęcie). Nie
jestem w stanie potwierdzić tego pierwszego wydarzenia, jak i też stwierdzić,
że polski bus został spalony przez manifestantów, ba – spalony w odwecie za
tamtą śmierć. Zdziwiony byłem umiejscowieniem spalonego auta – pozostawione było
wewnątrz ronda, a jeśli tak, możliwa jest wersja, że kierowca busa próbował
staranować blokadę, a i jest taka możliwość, że po prostu próbował przejechać przez
palące się ognisko. Powiem szczerze – wątpię w celowe podpalenia auta, a znając
wybujałą fantazję kierowców, ta wersja wydaje mi się wątpliwa…a może po prostu
ja „spotkałem szczęśliwych Indian”.
Dochodziły do mnie
głosy, że niektórzy kierowcy (także polscy), próbowali świadomie nie
zatrzymywać się przy blokadach, co, jeśli miało to miejsce, uznaję za wybitną
głupotę i prowokację. Owszem, każdy kierowca ma określone zadanie do wykonania –
musi dowieźć towar na czas, ale nie sądzę, aby w sytuacji, gdy „żółte kamizelki”
blokują drogi, spedytorzy czy klienci karali kierowców za powstałe nie z ich
winy opóźnienia, zwłaszcza że utrudnienia na trasie nie były większe niż w
przypadku natrafienia na „korek”.
Wyznaję zasadę, że podróżując
po Europie, trzeba zaakceptować specyfikę danego państwa, dostosować się do
kultury, zwyczajów i mentalności społeczeństwa konkretnego państwa. Akcja
protestacyjna jaką prowadzili i prowadzą panie i panowie ubrani w żółte
kamizelki mieści się w sferze tych zwyczajów (wcześniej z blokadami miałem we
Francji do czynienia, gdy protestowali rolnicy i taksówkarze). Po głowie
chodziły mi takie myśli, że manifestanci nie blokują przecież dróg dla własnej
przyjemności, czy też robienia czegoś na złość władzy i być może blokowanie
dróg jest dla nich jedynym sposobem, w jaki chcieli i chcą wyrazić swój protest
– trzeba to po prostu zrozumieć i uzbroić się w cierpliwość.
[grudzień 2018, we Francji]
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńŻyczę radosnych Świąt oraz wszystkiego dobrego na nadchodzący nowy rok.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję już poświątecznie ale jeszcze przednoworocznie.... wszystkiego dobrego w Nowym Roku
UsuńMoże Twoje auto zamiast krążyć po zagranicznych szosach, zawita kiedyś do Warszawy i spotkamy się w realnej kawiarence. Z okazji Świat i Nowego Roku życzę, by spełniło się wszystko to o czym myślisz, czego pragniesz, za czym tęsknisz.
OdpowiedzUsuńDziękuję... Nawzajem... Wcale nie miałbym nic przeciwko temu :-)
UsuńTen protest trwa już za długo, a wydaje mi się, że Macron odstąpił od swego zamiaru.
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałam w TVN24, jak jakiś chuligan w żółtej kamizelce podbiegł do jadącego na motocyklu policjanta i go zepchnął na ulicę.
Dobrze, że prawdziwi demonstranci zachowują się przyzwoicie.
Serdecznie pozdrawiam i wracaj na święta do Polski.
To wszystko mnie przeraża
Odstąpił, to fakt, ale dla protestujących to nie wszystko... chcą, aby odszedł. Zapewne to się nie uda. Pewne jest to, że Macron nie ma po co startować w kolejnych wyborach. II takim oto sposobem znów winnym będzie Putin :-) :-) pozdrawiam poświątecznie
Usuń