ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

24 grudnia 2018

„ŻÓŁTE KAMIZELKI” I NIE TYLKO O NICH (2)


Takie obrazki powtarzały się po wielokroć.
Podjeżdżam pod rondo. Przede mną stoją już samochody: dwa, pięć, dziesięć. Bardzo często należy zjechać wręcz na pobocze i ustawić się w rządku za ciężarówkami. Osobówki przejeżdżają przez rondo na nieco innych, łagodniejszych prawach – przepuszczane są w pierwszej kolejności. Przed pierwszym zatrzymanym autem ustawiona jest z reguły drewniana zapora zrobiona ze zbitych gwoździami palet. Zdarza się też, że barierami są opony albo jakieś metalowe bramki. Samochody czekają na przejazd w granicach dziesięciu – piętnastu minut. Ronda mają najczęściej cztery zjazdy i protestujący puszczają auta po kolei z każdego ze zjazdów. Przy jednym, ewentualnie przy dwóch przeciwległych zjazdach mieści się „dowództwo” – namiot lub skleciona z desek lub palet prowizoryczna budowla, przed którą płonie ognisko – listopadowa czy grudniowa aura wymaga docieplenia. Na rondzie można sobie odczytać hasła wypisane ręcznie na tekturowych kartonach lub płachtach materiału. Dobrze zorganizowana grupa protestujących liczy zwykle od 10 do 30 osób, mężczyzn, kobiet, a także towarzyszących im dzieci. Wszyscy w żółtych, odblaskowych kamizelkach. Tu i tam słychać muzykę puszczaną z płyt, zwłaszcza na blokadach wyposażonych w agregaty prądotwórcze. Widziałem też gitarzystów umilających zebranym czas jaki poświęcają na prowadzenie akcji protestacyjnej. Przy kilku, kilkunastu blokadach, panie lub panowie podchodzą do kierowców z prośbą o podpisanie poparcia dla protestu. Trzykrotnie złożyłem taki podpis, choć we Francji jestem przecież obcokrajowcem. Nie żądano ode mnie podpisu. Lekka konsternacja panowała w chwili, gdy dowiedziano się, że jestem Polakiem i wpisywałem Warszawa w rubryce skąd pochodzę (w Warszawie mieści się moja firma transportowa). Nie dostrzegłem w ani jednym przypadku jakichkolwiek oznak niechęci wobec mnie, a wręcz przeciwnie – reakcja na informację, że pochodzę z Polski była zawsze pozytywna. Pod każdą z blokad podjeżdżałem z kamizelką (pomarańczową) złożoną na podszybiu. Mnóstwo kierowców których wymijałem podczas trwania protestu układało żółte kamizelki na podszybiu – to oznaka poparcia dla protestujących. Przejeżdżając przez ronda moją najczęstszą reakcja było unoszenie kciuka na znak, że popieram strajkujących. Częstym zwyczajem było okazywanie poparcia poprzez naciśnięcie klaksonu podczas przejeżdżania przez rondo. Za każdym razem pozdrawiano mnie wtedy machając do mnie ręką lub unosząc kciuk. Na niektórych blokadach, na których zmuszony byłem zatrzymać się na dłużej niż dziesięć minut proponowano mi kawę i coś do jedzenia. Zdarzyło się też, że pytano, czy nie mam przypadkiem wolnej palety, którą mógłbym oddać protestującym na ognisko. Na jednej z blokad jedna z kobiet widząc, że okazuję poparcie dla manifestujących uściskała mnie serdecznie i jednocześnie złorzeczyła na Macrona. Gdzie indziej, pomimo zablokowania drogi, przepuszczono mnie, gdy powiedziałem, że udaję się na stację benzynową, bo rzeczywiście miałem już w zbiorniku niedużo paliwa.
W bardzo wielu miejscach, zwłaszcza w dzień, manifestantom towarzyszyli policjanci lub żandarmi. Nie wykonywali oni żadnych ruchów – obserwowali postępowanie protestujących. Pojawiali się częściej po tym pierwszym tragicznym, śmiertelnym wypadku na blokadzie, kiedy to pewna kobieta potrąciła protestującego.
Myślę, że protestujący mieli świadomość tego, że blokowanie drogi stwarza pewne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu pojazdów, gdyż zachowywali się w sposób profesjonalny, ot jak policja podczas zabezpieczania miejsca wypadku.
Z mediów, jak i też ustnych przekazów dowiedziałem się o kolejnym śmiertelnym wypadku – polski kierowca tira miał przejechać któregoś z protestujących. Słyszałem też, że dzień po tym wydarzeniu spłonął polski bus, taki sam, jakim jeżdżę (widziałem zdjęcie). Nie jestem w stanie potwierdzić tego pierwszego wydarzenia, jak i też stwierdzić, że polski bus został spalony przez manifestantów, ba – spalony w odwecie za tamtą śmierć. Zdziwiony byłem umiejscowieniem spalonego auta – pozostawione było wewnątrz ronda, a jeśli tak, możliwa jest wersja, że kierowca busa próbował staranować blokadę, a i jest taka możliwość, że po prostu próbował przejechać przez palące się ognisko. Powiem szczerze – wątpię w celowe podpalenia auta, a znając wybujałą fantazję kierowców, ta wersja wydaje mi się wątpliwa…a może po prostu ja „spotkałem szczęśliwych Indian”.
Dochodziły do mnie głosy, że niektórzy kierowcy (także polscy), próbowali świadomie nie zatrzymywać się przy blokadach, co, jeśli miało to miejsce, uznaję za wybitną głupotę i prowokację. Owszem, każdy kierowca ma określone zadanie do wykonania – musi dowieźć towar na czas, ale nie sądzę, aby w sytuacji, gdy „żółte kamizelki” blokują drogi, spedytorzy czy klienci karali kierowców za powstałe nie z ich winy opóźnienia, zwłaszcza że utrudnienia na trasie nie były większe niż w przypadku natrafienia na „korek”.
Wyznaję zasadę, że podróżując po Europie, trzeba zaakceptować specyfikę danego państwa, dostosować się do kultury, zwyczajów i mentalności społeczeństwa konkretnego państwa. Akcja protestacyjna jaką prowadzili i prowadzą panie i panowie ubrani w żółte kamizelki mieści się w sferze tych zwyczajów (wcześniej z blokadami miałem we Francji do czynienia, gdy protestowali rolnicy i taksówkarze). Po głowie chodziły mi takie myśli, że manifestanci nie blokują przecież dróg dla własnej przyjemności, czy też robienia czegoś na złość władzy i być może blokowanie dróg jest dla nich jedynym sposobem, w jaki chcieli i chcą wyrazić swój protest – trzeba to po prostu zrozumieć i uzbroić się w cierpliwość.

[grudzień 2018, we Francji]

6 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Życzę radosnych Świąt oraz wszystkiego dobrego na nadchodzący nowy rok.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję już poświątecznie ale jeszcze przednoworocznie.... wszystkiego dobrego w Nowym Roku

      Usuń
  2. Może Twoje auto zamiast krążyć po zagranicznych szosach, zawita kiedyś do Warszawy i spotkamy się w realnej kawiarence. Z okazji Świat i Nowego Roku życzę, by spełniło się wszystko to o czym myślisz, czego pragniesz, za czym tęsknisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję... Nawzajem... Wcale nie miałbym nic przeciwko temu :-)

      Usuń
  3. Ten protest trwa już za długo, a wydaje mi się, że Macron odstąpił od swego zamiaru.
    Wczoraj widziałam w TVN24, jak jakiś chuligan w żółtej kamizelce podbiegł do jadącego na motocyklu policjanta i go zepchnął na ulicę.
    Dobrze, że prawdziwi demonstranci zachowują się przyzwoicie.
    Serdecznie pozdrawiam i wracaj na święta do Polski.
    To wszystko mnie przeraża

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odstąpił, to fakt, ale dla protestujących to nie wszystko... chcą, aby odszedł. Zapewne to się nie uda. Pewne jest to, że Macron nie ma po co startować w kolejnych wyborach. II takim oto sposobem znów winnym będzie Putin :-) :-) pozdrawiam poświątecznie

      Usuń