Podnosiłem się i upadałem, i o ile wcześniej upadałem rzadziej, a podnosiłem się częściej, dzisiaj, nie wiedzieć czemu moje upadki stały się liczniejsze od podniesień. Wydawałoby się, że upadków i podniesień powinno być tyle samo, gdy tymczasem ostatnimi czasy częściej jednak upadam, a do tego ze znacznie wyższej wysokości. Może z powodu tej wysokości nie chce mi się wspinać, aby się podnieść, natomiast spaść mogę zawsze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam nadzieję że jednak się podniesiesz. Szczerze Ci tego życzę.
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej pozdrawiam.
Dziękuję, również pozdrawiam, też mam taką nadzieję
UsuńGdzieś przeczytałam, że każde podniesienie z upadku to jednak sukces, bądź więc człowiekiem sukcesu, trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną trudno powiedzieć, czy występuje u mnie tendencja wznosząca czy malejąca... nie mniej dziękuję
UsuńJa też częściej teraz upadam, a podnosi mnie syn, bo sama już nie daję rady. Nadal jednak pragnę się podnosić, chociażby po to, by odwiedzać wirtualnych znajomych. Głowa i reszta do góry! Uściski.
OdpowiedzUsuńTak więc życząc sobie podniesień, odnoszę te życzenia do Ciebie, a za miłe słowa dziękuję
UsuńTo nie są miłe słowa, to wiara, że dasz z siebie wszystko, by jak najszybciej i najskuteczniej wrócić do zdrowia. Nie będzie ono tak doskonałe jak przed wypadkiem, ale najważniejsze by po prostu było. Uściski.
Usuń... i właśnie ta Twoja wiara... to takie miłe...
Usuń