ROZDZIAŁ
85 - TAJEMNICA ROZWIĄZANA
[w
którym dowiemy się, do czego dąży małżeństwo Gajowniczków]
-
No, opowiadaj, kochana.
Pani
Janeczka Szydełko odsunęła nawet od siebie kubek z gorącą,
aromatyczną czekoladą, za którą przepadała. Państwo Koteńkowie
również z niecierpliwością oczekiwali na to, co też pani Tereska
ma do powiedzenia po powrocie z dużego miasta.
-
Ależ dzisiaj zimno - stwierdziła pani Gajowniczek i otoczyła
obiema dłońmi stojącą przed nią szklankę herbaty, aby ogrzać
gorącym szkłem dłonie.
-
A ja będę się upierał przy swoim - odezwał się doktor Koteńko.
- Zamówię dla pani ciepły posiłek. W takie pogody trzeba
koniecznie nasycać żołądek czymś ciepłym i kalorycznym.
-
Ależ panie doktorze, mąż czeka na mnie z najprawdziwszym
myśliwskim bigosem… a do tego gęsta grochówka. Będzie
niepocieszony, gdy odmówię, tłumacząc się, że jadłam już na
mieście.
-
No, jak pani woli, ale według mnie to drżenie…
-
Skarbie, ten twój doktorsko-mentorski ton znów się pojawia -
skarciła pana doktora pani Zofia. - Ja wiem, ty się starasz… i na
pewno masz rację, ale pani Tereska, jak sądzę, drży nie tylko z
powodu zimna.
-
Więc… moja droga, opowiadaj - ponagliła leśniczynę pani
Janeczka.
Znać
było, że pani Tereska rada by podzielić się wiadomościami, z
jakimi przybyła do kawiarenki, lecz coś ją jeszcze wstrzymywało;
czy to nie mogła odnaleźć właściwego słowa, czy też nie
potrafiła tak po prostu przejść do sprawy najważniejszej; dość
powiedzieć, że zanim otworzyła się przed przyjaciółmi,
uszczknęła odrobiny herbaty i popróbowała korzennego ciasteczka,
które przed nią na szklanym talerzyku postawiono. Wreszcie jednak,
skuszona pytaniami pani Janeczki, zaczęła opowiadać.
-
Wczoraj byliśmy tam po raz trzeci. Tym razem wyznaczono już nam
konkretny termin. Nazwali to szkoleniem, które tak czy owak musimy
przejść, a od niego właśnie zależeć będzie wszystko.
Rozumiecie, kochani, chcą sprawdzić, czy się nadajemy, czy damy
sobie radę… bo dobro dziecka najważniejsze… i ja to rozumiem.
Ale tak w ogóle to najtrudniej było pierwszym razem, kiedyśmy tam
zajechali. Ja wiedziałam, że największym problemem może być nasz
wiek. Mąż był sceptyczny, a ja… ja założyłam na siebie tę
kremową sukienkę, w której, jak mi się wydaje, wyglądam
młodziej, a wszystko po to, aby jak najlepiej się zaprezentować na
zewnątrz, gdy tymczasem trzeba było o sobie opowiadać, a tu jak
raz, język stanął mi w gardle, plątałam się, nie potrafiłam
sklecić zdania, a mąż… popatrzcie państwo, taki niby małomówny,
zamknięty w sobie… on wypowiadał się tak przejrzyście, jakby
nauczył się na pamięć swojej roli i występował z nią nie po
raz pierwszy na scenie, aż mu zazdrościłam. Bo, wiecie państwo,
tam stawiają pytania, czy zaakceptowalibyśmy dziecko bez względu
na płeć i wiek, a także, czy gdyby miało jakieś defekty
fizyczne… to jak inaczej odpowiedzieć, jeśli nie potwierdzić…
a przecież kiedyśmy zobaczyli Dorotkę, to… to od razu… on i
ja… że tylko ona, taka przymilna… jak ona na nas patrzyła swymi
bursztynowymi oczętami, jak lgnęła do nas… a inne dzieci?
Uwierzcie mi, że po pierwszym spotkaniu, kiedy wracaliśmy, miałam
oczy pełne łez… bo jakże to - wziąć jedną, a inne pozostawić?
Ja wiem, że nie tylko my mieliśmy takie plany; wiele par
przyjeżdżało… i wtedy kolejny niepokój: a jeśli za tą Dorotką
oglądają się inni? Jeśli nam ją sprzed nosa zabiorą? Jak my to
przeżyjemy?
Na
trzecim spotkaniu powiedzieliśmy już o Dorotce. Pani psycholog
przyjęła to do wiadomości, może nawet była zadowolona z tego, że
dokonaliśmy wyboru, ale… no właśnie, powiedziała, że tak
naprawdę to dziecko powinno dokonać wyboru przyszłych rodziców,
bo jego dobro jest najważniejsze, a więc przyjdzie nam czekać, co
ono powie, w jaki sposób się zachowa, kiedy weźmiemy ją z sobą
na weekend… a tak, pozwolą nam niedługo zabrać ją z sobą do
domu, jeszcze bez zobowiązań. A potem jeszcze wspólne i oddzielne
rozmowy z naszą trójką. To trochę potrwa, a chciałoby się już
od jutra ją mieć, bo każdy dzień w domu dziecka potęguje
niepokój i nasz i tej małej. A co do naszego wieku, to i owszem,
nie był to argument za, ale też nie przekreślał naszych szans.
Ważne, że jesteśmy ustatkowani, warunki mamy lepiej niż
przeciętne; ja po pedagogice, mąż na stanowisku, dom dla
wychowania dziecka wymarzony; oboje wprawdzie pracujemy, ale Dorotka
jest w takim wieku, że poszłaby do przedszkola, które o przecznicę
dalej od biblioteki, gdzie pracuję, więc wszystko powinno się
ułożyć… a i młodym jesteśmy małżeństwem pomimo wieku. No i
pani psycholog przyjedzie do nas z wizytą, aby się rozpatrzeć, czy
dziecko będzie miało swój pokoik, no i w ogóle, jak mieszkamy.
Mąż już zabrał się do pracy, pokój odnawia, nawet mebelki
kupił… i zabawki. Ja mu mówię, obyś tylko nie zapeszył, a on,
że zrobi wszystko, aby pani psycholog nie miała zastrzeżeń, no i,
że jeśli zobaczy, jak bardzo się przygotowujemy, to pomyśli
sobie, że tego dziecka bardzo potrzebujemy. I ma w tym rację.
Podchodzi do tego w psychologiczny sposób, choć psychologia to nie
jego domena; bardziej moja.
Pani
Janeczka chwyciła mocno dłoń pani Tereski, tak mocno, że aż
zabolało.
-
Wierzę, że wam się uda, skarbie… i to jak najszybciej.
-
A gdyby chodziło o opiekę zdrowotną - napomknął doktor Koteńko
- to proszę śmiało powiedzieć, że będę na zawołanie o każdej
porze dnia i nocy.
-
Dziękuję, panie doktorze. Ja wiedziałam, że na panu… na panu
zawsze można polegać - tu łzy szczęścia zaszkliły się w oczach
pani Tereski, lecz były to łzy takie, z którymi każdemu byłoby
do twarzy.
-
Zobaczysz, moja droga, wszystko pójdzie po waszej myśli.
Zasługujecie na to dziecko i będzie mu dobrze z wami - zapewniła
panią Tereskę pani Zofia.
Skosztowali
teraz czekolady, herbaty i ciasteczek, a pani Tereska, choć
uspokojona i szczęśliwa w całej swej postawie, na koniec zadała
jeszcze jedno nurtujące ja pytanie:
-
Ciekawa jestem, jak na ten fakt zareagują nasi przyjaciele? Czy nie
potraktują go jak jakieś dziwactwo z naszej strony?
-
A o to niech pani będzie najzupełniej spokojna - powiedziała pani
Janeczka Szydełko. - Wszyscy będziemy cieszyli się waszym
szczęściem. A gdyby się choć jeden taki znalazł, co myśli
inaczej, popamięta.
[Pomysł - 22/23.03.2017,
Campigneulles Les Grandes we Francji]
[26.07.2023, Toruń]