Luis Alberto Sangroniz - Portret kobiety (1932)

Luis Alberto Sangroniz  -  Portret kobiety (1932)

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 lipca 2023

FILMY (35) WOJCIECH JERZY HAS - LALKA

 

Mariusz Dmochowski i Beata Tyszkiewicz

WOJCIECH JERZY HAS - LALKA


  • Rok produkcji: 1968

  • Lokacje: Wrocław (m.in. hotel "Monopol", ul. Skarbowców, Dworzec Świebodzki), Jedlina Zdrój (stacja kolejowa), Radziejowice (okolice dworku w parku przypałacowym).

Mariusz Dmochowski i Tadeusz Fijewski

Adaptacja powieści Bolesława Prusa. Historia zamożnego kupca warszawskiego Stanisława Wokulskiego i jego miłości do pięknej, lecz zubożałej arystokratki Izabeli Łęckiej.

Wiesław Gołas

Pisać więcej o treści filmu, to opowiedzieć „Lalkę” Prusa, więc zrezygnuję z tego zadania. Film Hasa zyskał zasłużone uznanie, kiedy ukazał się w kinach. "Lalka" Hasa to piękna, bardzo malarska filmowa opowieść, oddająca wiernie klimat epoki. Jak zwykle u Hasa warta doceniania jest scenografia i kostiumy o dbałość o szczegóły. Każdy element scenografii odgrywa w filmie, zaś gra aktorska właściwie wszystkich odtwórców ról jest po prostu znakomita.

Kalina Jędrusik i Mariusz Dmochowski

Reżyseria - Wojciech Jerzy Has

Scenariusz - Wojciech Jerzy Has

Dialogi - Kazimierz Brandys

Zdjęcia - Stefan Matyjaszkiewicz

Scenografia - Jerzy Skarżyński, Adam T. Nowakowski

Dekoracja wnętrz - Maciej Putowski

Kostiumy - Lidia Skarżyńska i Jerzy Skarżyński

Muzyka - Wojciech Kilar

Obsada aktorska:

Beata Tyszkiewicz - Izabela Łęcka

Mariusz Dmochowski - Stanisław Wokulski

Tadeusz Fijewski - Ignacy Rzecki

Jadwiga Halina Gallowa - prezesowa Zasławska

Wiesław Gołas - baron Krzeszowski

Kalina Jędrusik - Kazimiera Wąsowska

Jan Koecher - książę

Jan Kreczmar - Tomasz Łęcki, ojciec Izabeli

Tadeusz Kondrat - Szlangbaum, ojciec Henryka

Halina Kwiatkowska - baronowa Krzeszowska

Andrzej Łapicki - Kazimierz Starski

Jan Machulski - Julian Ochocki

Józef Pieracki - Michał Szuman, przyjaciel Wokulskiego

Janina Romanówna - hrabina Joanna Karolowa, siostra Łęckiego

Anna Seniuk - prostytutka Magdalenka

Irena Szramowska - Florentyna, kuzynka Łęckiej

Władysław Dewoyno - Jan Machalski, przyjaciel Rzeckiego pracujący w winiarni Hopfera

Ludwik Benoit - lokaj Krzeszowskiego

Aleksander Fogiel - Szprot

Krystyna Feldman - rajfurka, "opiekunka" Magdalenki

Henryk Hunko - reporter w sklepie Wokulskiego

Julian Jabczyński - Mraczewski, subiekt w sklepie Wokulskiego

Eliasz Kuziemski - adwokat Krzeszowskiej podczas licytacji

Janusz Kłosiński - mecenas księcia

Bogumił Kobiela - Lisiecki, subiekt w sklepie Wokulskiego

Jan Kociniak - licytant

Ryszard Kotys - licytant

Krzysztof Litwin - Klein, subiekt w sklepie Wokulskiego

Bernard Ładysz - Suzin

Józef Łodyński - kamerdyner Wokulskiego

Zdzisław Maklakiewicz - Maruszewicz

Artur Młodnicki - marszałek, uczestnik zebrania w salonie hrabiny Karolowej

Marian Opania - kamieniarz Węgiełek

Tadeusz Ordeyg - baron Dalski

Irena Orska - pani Meliton

Andrzej Płocki - Henryk Szlangbaum

Witold Pyrkosz - licytant

Elżbieta Starostecka - Ewelina, żona barona Dalskiego

Tomasz Zaliwski - arystokrata


[28.07.2023, Toruń]

KARTKA Z KALENDARZA - 28.07.2023

 

Kartka z kalendarza na dzień 28 lipca 2023 roku

Piątek


Imieniny dzisiaj obchodzą: Tina, Wiktor oraz Achacja, Achacjusz, Achacy, Alfonsa, Antoni, Celzjusz, Macieja, Melchior, Nazariusz, Nazary, Samson, Świętomir, Tymon, Tymona, Urban

Przysłowie na dziś:

Gdy się grzmot w lipcu od południa poda, drzewom się znaczy szwank i nieuroda”


Słońce

Świt: 04:06

Wsch. Sł.: 04:49

Zenit: 12:42

Zach. Sł.: 20:35

Zmierzch: 21:18


Cytat dnia:

Jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz, zaprowadzi Cię tam każda droga”.

George Harrison


Tego dnia w Warszawie urodził się w roku 1812 Józef Ignacy Kraszewski - pisarz, historyk, najpłodniejszy autor w historii literatury polskiej. [zm. 19 marca 1887 roku w Genewie]



Poniżej tekst znanej bajki pisarza „DZIAD I BABA” z ilustracjami PIOTRA STACHIEWICZA


Był sobie dziad i baba,

Bardzo starzy oboje,

Ona kaszląca, słaba,

On skurczony we dwoje.

Mieli chatkę maleńką,

Taką starą jak oni,

Jedno miała okienko

I jeden był wchód do niej.

Żyli bardzo szczęśliwie

I spokojnie jak w niebie,

Czemu ja się nie dziwię,

Bo przywykli do siebie.

Tylko smutno im było,

Że umierać musieli,

Że się kiedyś mogiłą

Długie życie rozdzieli.

I modlili się szczerze,



Aby Bożym rozkazem,

Kiedy śmierć ich zabierze.

Brała oboje razem. —

Razem! to być nie może,

Ktoś choć chwilą wprzód skona“ —

Byle nie ty nieboże“.

Byle tylko nie ona“.

Wprzód umrę, woła baba,

Jestem starsza od ciebie,

Co chwila bardziej słaba,

Zapłaczesz na pogrzebie“.

Ja wprzódy, moja miła,

Ja kaszlę bez ustanku

I zimna mnie mogiła

Przykryje lada ranku“. —

Mnie wprzódy“. „Mnie, kochanie“.

Mnie mówię“. „Dość już tego,

Dla ciebie płacz zostanie„“.

A tobie nie? dlaczego?“

I tak dalej i dalej,

Jak zaczęli się kłócić,

Tak się z miejsca porwali,

Chatkę chcieli porzucić. —

Aż do drzwi — puk powoli.

Kto tam?“

Otwórzcie proszę,



Posłuszna waszej woli,

Śmierć jestem: skon przynoszę“.

Idź babo drzwi otworzyć!“

Ot to: Idź sam, ja słaba,

Ja pójdę się położyć“,

Odpowiedziała baba. —

Fi! śmierć na słocie stoi,

I czeka tam nieboga“,

Idź otwórz z łaski swojej“ —

Ty otwórz moja droga“

Baba za piecem z cicha

Kryjówki sobie szuka,

Dziad pod ławę się wpycha,

A śmierć stoi i puka.


I byłaby lat dwieście

Pode drzwiami tam stała;

Lecz znudzona nareszcie,

Kominem wleźć musiała.


[28.07.2023, Toruń]

27 lipca 2023

POEZJA (39) JAN KASPROWICZ - Z CHAŁUPY - SONETY: I i XXXIX


 


JAN KASPROWICZ - Z chałupy - I


Cha­ty rzę­dem na piasz­czy­stych wzgór­kach;

Za cha­ta­mi krę­py sad wi­śnio­wy;

Wierz­by siwe po­schy­la­ły gło­wy

Przy sto­do­łach, przy ni­skich obór­kach.


Płot się wali; pio­łun na po­dwór­kach;

Tu rżą ko­nie, ry­czą chu­de kro­wy,

Tam się zwi­ja dzie­wek wie­niec zdro­wy

W kra­śnych chust­kach, w ko­ra­lo­wych sznur­kach.


Sza­re cha­ty! nędz­ne chłop­skie cha­ty!

Jak się z wami zro­sło moje ży­cie,

Jak wy, pro­ste, jak wy, bez roz­ko­szy...


Dziś wy dla mnie wspo­mnień skarb bo­ga­ty,

Ale wspo­mnień, co łza­wią ob­fi­cie -

Hej! czy przyj­dzie czas, co łzy te spło­szy?!…



JAN KASPROWICZ - Z CHAŁUPY SONET XXXIX


Rano, zimą, mróz czy za­wie­ru­cha,

W sur­du­ci­ku do szko­ły o milę,

A wie­czo­rem w cha­cie póź­ne chwi­le

Z książ­ką, z pió­rem, cho­ciaż w ręce chu­cha.


La­tem, wol­ny, za­stą­pi pa­stu­cha,

A pod pa­chą Ho­me­ry, Wir­gi­le;

Lu­dzie cza­sem po­szy­dzą nie­mi­le,

Lecz on pa­sie i lu­dzi nie słu­cha...


I tak wy­rósł... I da­lej w sto­li­cę...

Tam to wie­dzy głę­bo­ka jest rze­ka...

Oj­ciec cze­ka i ma­tu­la cze­ka...


A on pi­sał: "Ko­cha­ni ro­dzi­ce!...

Skoń­czę... bie­da... dużo do ro­bo­ty..."

I dziś skoń­czył... umarł na su­cho­ty…


[27.07.2023, Toruń]

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (932 - 933) WSPOMNIENIA. NIE LUBIĘ.

 


932.

Ilekroć facebook przypomina mi o tym, gdzie onegdaj byłem, podróżując po Europie, tym mocniej wchodzę do krainy wspomnień i odczuwam niekłamaną satysfakcję, że byłem w tych pięknych, uroczych miejscach, choć nierzadko towarzyszyło mi wtedy zmęczenie, wielkie zmęczenie, zwłaszcza, gdy miałem do przejechania tysiąc lub nawet półtora tysiąca kilometrów. I tak wspominając, na chwilę odnajduję się w tych miejscach, których imiona czasami się zatarły, ale są też i takie okolice, które gdy zmrużę powieki, przypominam sobie doskonale, tak jakbym wczoraj podróżował tymi trasami. Wczoraj wklejając kolejny rozdział „Kawiarenki”, zwróciłem uwagi na fakt, że pisałem go w Campigneulles Les Grandes we Francji, jakieś sześćdziesiąt kilometrów od Calais. Pracowałem wówczas w firmie, rozwożąc głównie towar przywieziony z Europy do tej właśnie miejscowości, towar, który rozwoziłem potem do Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii. I chociaż firma ta upadła i nie zapłacono mi za ostatnie dwa kursy, to mimo wszystko wspominam tę pracę miło. Przypominam sobie, że choć wymagany był pośpiech, to jednak nie odczuwałem takiego zmęczenia jakie towarzyszyło mojej pracy w innych firmach. Myślę, że mógłbym spróbować raz jeszcze, nawet w tym stanie zdrowia, w jakim jestem – marzenie ściętej na gilotynie głowy.

933.

Czy można kogoś nie lubić? Mam teraz na myśli aktorów, których nie darzę nadzwyczajnym szacunkiem. No cóż, jestem w tym wieku, w jakim mogę śmiało powiedzieć, co lubię, a czego nie znoszę w życiu. Wprawdzie moja życiowa dewiza podpowiada mi, że powinno się pamiętać rzeczy i zdarzenia dobre, winno się zapamiętywać ludzi, których odbiera się pozytywnie, ale też od czasu do czasu należałoby wyrzucić z siebie to, co nie spełniło naszych oczekiwań. Niech na pierwszy ogień pójdą aktorzy i aktorki.

Jestem wielki amatorem starego, powojennego kina, a tak naprawdę chodzi mi głównie o lata pięćdziesiąte, sześćdziesiąte i siedemdziesiąte ubiegłego wieku. Mamy całą plejadę doskonałych aktorek i aktorów tego okresu, którzy grali również w późniejszych latach, a niektórzy dożyli też czasów współczesnych. Myślę, że pokolenie aktorów tego okresu doskonale wpisało się w te PRL-owskie czasy i naprawdę nie ma powodu, aby wstydzić się dawniejszych filmów, spektakli teatralnych, telewizyjnych i radiowych; nie można się wstydzić aktorstwa, które stało podówczas na europejskim poziomie.

Ale są tacy aktorzy i aktorki, którzy z rożnych względów „podpadli” mi i niestety większość z nich rozpoczęło i kontynuuje grę aktorską już w nowych czasach.

To, że pewnych postaci nie lubię, nie znaczy, że w całości dyskredytuję ich grę, choć w kilku przypadkach uważam, że istotnie gra aktorska tych pań i panów jest pozbawiona powodów, dla których poruszają się po deskach scen i przed obiektywami kamer.

Takie panie Krystyna Janda i Dorota Stalińska bezustannie drażnią mnie sposobem bycia na scenie – odpycha mnie ich ekstrawagancja. Nie wiem dlaczego, ale zawsze drażniła mnie pani Jadwiga Jankowska-Cieślak. Natomiast panie Katarzyna Figura i Grażyna Szapołowska z reguły eksponowały swoją urodę, natomiast dysponowały i dysponują umiarkowanym talentem. Przebija je wszystkie celebrytka, przecież że nie aktorka, niejaka Kożuchowska, której „gra aktorska” doprowadza mnie do wymiotów.

Gwoli sprawiedliwości mam też na rozkładzie panów. Panowie: Chyra, Więckiewicz, Malajkat, Zamachowski, czy mający problemy z wymową Borys Szyc, to nie są aktorzy z mojej bajki. Nie znoszę też Emiliana Kamińskiego, choć o zmarłych nie powinno się mówić źle i podobno pan Emilian był zacnym człowiekiem, ale nie lubię go za ten jego sławetny „bluzg” o generale Jaruzelskim, nie lubię go i już. Chyba najmniej lubianym aktorem jest niejaki Karolak z „Rodzinki”. Wydaje mi się, że obejrzałem jeden tylko odcinek tego serialu. Podobno i w pozostałych pan Karolak leży na tapczanie całe lata (w serialach mówi się – sezony), a Kożuchowska non stop drze mordę wniebogłosy – wniosek – można znienawidzić film, gdy grają w nim paskudni aktorzy.

Ala, ale… dobrych aktorów jest o niebo więcej, mocno wierzmy w to… i nie starczyłoby kawiarenki, aby ich przedstawić.


[27.07.2023, Toruń]

26 lipca 2023

KAWIARENKA ROZDZIAŁ 85 - TAJEMNICA ROZWIĄZANA

 


ROZDZIAŁ 85 - TAJEMNICA ROZWIĄZANA

[w którym dowiemy się, do czego dąży małżeństwo Gajowniczków]


- No, opowiadaj, kochana.

Pani Janeczka Szydełko odsunęła nawet od siebie kubek z gorącą, aromatyczną czekoladą, za którą przepadała. Państwo Koteńkowie również z niecierpliwością oczekiwali na to, co też pani Tereska ma do powiedzenia po powrocie z dużego miasta.

- Ależ dzisiaj zimno - stwierdziła pani Gajowniczek i otoczyła obiema dłońmi stojącą przed nią szklankę herbaty, aby ogrzać gorącym szkłem dłonie.

- A ja będę się upierał przy swoim - odezwał się doktor Koteńko. - Zamówię dla pani ciepły posiłek. W takie pogody trzeba koniecznie nasycać żołądek czymś ciepłym i kalorycznym.

- Ależ panie doktorze, mąż czeka na mnie z najprawdziwszym myśliwskim bigosem… a do tego gęsta grochówka. Będzie niepocieszony, gdy odmówię, tłumacząc się, że jadłam już na mieście.

- No, jak pani woli, ale według mnie to drżenie…

- Skarbie, ten twój doktorsko-mentorski ton znów się pojawia - skarciła pana doktora pani Zofia. - Ja wiem, ty się starasz… i na pewno masz rację, ale pani Tereska, jak sądzę, drży nie tylko z powodu zimna.

- Więc… moja droga, opowiadaj - ponagliła leśniczynę pani Janeczka.

Znać było, że pani Tereska rada by podzielić się wiadomościami, z jakimi przybyła do kawiarenki, lecz coś ją jeszcze wstrzymywało; czy to nie mogła odnaleźć właściwego słowa, czy też nie potrafiła tak po prostu przejść do sprawy najważniejszej; dość powiedzieć, że zanim otworzyła się przed przyjaciółmi, uszczknęła odrobiny herbaty i popróbowała korzennego ciasteczka, które przed nią na szklanym talerzyku postawiono. Wreszcie jednak, skuszona pytaniami pani Janeczki, zaczęła opowiadać.

- Wczoraj byliśmy tam po raz trzeci. Tym razem wyznaczono już nam konkretny termin. Nazwali to szkoleniem, które tak czy owak musimy przejść, a od niego właśnie zależeć będzie wszystko. Rozumiecie, kochani, chcą sprawdzić, czy się nadajemy, czy damy sobie radę… bo dobro dziecka najważniejsze… i ja to rozumiem. Ale tak w ogóle to najtrudniej było pierwszym razem, kiedyśmy tam zajechali. Ja wiedziałam, że największym problemem może być nasz wiek. Mąż był sceptyczny, a ja… ja założyłam na siebie tę kremową sukienkę, w której, jak mi się wydaje, wyglądam młodziej, a wszystko po to, aby jak najlepiej się zaprezentować na zewnątrz, gdy tymczasem trzeba było o sobie opowiadać, a tu jak raz, język stanął mi w gardle, plątałam się, nie potrafiłam sklecić zdania, a mąż… popatrzcie państwo, taki niby małomówny, zamknięty w sobie… on wypowiadał się tak przejrzyście, jakby nauczył się na pamięć swojej roli i występował z nią nie po raz pierwszy na scenie, aż mu zazdrościłam. Bo, wiecie państwo, tam stawiają pytania, czy zaakceptowalibyśmy dziecko bez względu na płeć i wiek, a także, czy gdyby miało jakieś defekty fizyczne… to jak inaczej odpowiedzieć, jeśli nie potwierdzić… a przecież kiedyśmy zobaczyli Dorotkę, to… to od razu… on i ja… że tylko ona, taka przymilna… jak ona na nas patrzyła swymi bursztynowymi oczętami, jak lgnęła do nas… a inne dzieci? Uwierzcie mi, że po pierwszym spotkaniu, kiedy wracaliśmy, miałam oczy pełne łez… bo jakże to - wziąć jedną, a inne pozostawić? Ja wiem, że nie tylko my mieliśmy takie plany; wiele par przyjeżdżało… i wtedy kolejny niepokój: a jeśli za tą Dorotką oglądają się inni? Jeśli nam ją sprzed nosa zabiorą? Jak my to przeżyjemy?

Na trzecim spotkaniu powiedzieliśmy już o Dorotce. Pani psycholog przyjęła to do wiadomości, może nawet była zadowolona z tego, że dokonaliśmy wyboru, ale… no właśnie, powiedziała, że tak naprawdę to dziecko powinno dokonać wyboru przyszłych rodziców, bo jego dobro jest najważniejsze, a więc przyjdzie nam czekać, co ono powie, w jaki sposób się zachowa, kiedy weźmiemy ją z sobą na weekend… a tak, pozwolą nam niedługo zabrać ją z sobą do domu, jeszcze bez zobowiązań. A potem jeszcze wspólne i oddzielne rozmowy z naszą trójką. To trochę potrwa, a chciałoby się już od jutra ją mieć, bo każdy dzień w domu dziecka potęguje niepokój i nasz i tej małej. A co do naszego wieku, to i owszem, nie był to argument za, ale też nie przekreślał naszych szans. Ważne, że jesteśmy ustatkowani, warunki mamy lepiej niż przeciętne; ja po pedagogice, mąż na stanowisku, dom dla wychowania dziecka wymarzony; oboje wprawdzie pracujemy, ale Dorotka jest w takim wieku, że poszłaby do przedszkola, które o przecznicę dalej od biblioteki, gdzie pracuję, więc wszystko powinno się ułożyć… a i młodym jesteśmy małżeństwem pomimo wieku. No i pani psycholog przyjedzie do nas z wizytą, aby się rozpatrzeć, czy dziecko będzie miało swój pokoik, no i w ogóle, jak mieszkamy. Mąż już zabrał się do pracy, pokój odnawia, nawet mebelki kupił… i zabawki. Ja mu mówię, obyś tylko nie zapeszył, a on, że zrobi wszystko, aby pani psycholog nie miała zastrzeżeń, no i, że jeśli zobaczy, jak bardzo się przygotowujemy, to pomyśli sobie, że tego dziecka bardzo potrzebujemy. I ma w tym rację. Podchodzi do tego w psychologiczny sposób, choć psychologia to nie jego domena; bardziej moja.

Pani Janeczka chwyciła mocno dłoń pani Tereski, tak mocno, że aż zabolało.

- Wierzę, że wam się uda, skarbie… i to jak najszybciej.

- A gdyby chodziło o opiekę zdrowotną - napomknął doktor Koteńko - to proszę śmiało powiedzieć, że będę na zawołanie o każdej porze dnia i nocy.

- Dziękuję, panie doktorze. Ja wiedziałam, że na panu… na panu zawsze można polegać - tu łzy szczęścia zaszkliły się w oczach pani Tereski, lecz były to łzy takie, z którymi każdemu byłoby do twarzy.

- Zobaczysz, moja droga, wszystko pójdzie po waszej myśli. Zasługujecie na to dziecko i będzie mu dobrze z wami - zapewniła panią Tereskę pani Zofia.

Skosztowali teraz czekolady, herbaty i ciasteczek, a pani Tereska, choć uspokojona i szczęśliwa w całej swej postawie, na koniec zadała jeszcze jedno nurtujące ja pytanie:

- Ciekawa jestem, jak na ten fakt zareagują nasi przyjaciele? Czy nie potraktują go jak jakieś dziwactwo z naszej strony?

- A o to niech pani będzie najzupełniej spokojna - powiedziała pani Janeczka Szydełko. - Wszyscy będziemy cieszyli się waszym szczęściem. A gdyby się choć jeden taki znalazł, co myśli inaczej, popamięta.


[Pomysł - 22/23.03.2017, Campigneulles Les Grandes we Francji]


[26.07.2023, Toruń]

KARTKA Z KALENDARZA - 26.07.2023

 

Kartka z kalendarza na dzień 26 lipca 2023 roku

Środa


Imieniny dzisiaj obchodzą: Anna, Grażyna, Hanna, Mirosława oraz Bartłomieja, Erast, Hiacynt, Jacek, Jacenty, Joachim, Krystiana, Sancja, Symeon, Teodor, Tytus, Walenty, Walentyn, Wilhelm


Przysłowia na dziś:

Od świętej Anki zimne noce i poranki”

Szczęśliwy, kto na Annę wyszuka sobie pannę”

Święta Anka pasie baranka”

Święta Hanna - to już jesienna panna”

Słońce

Świt: 04:03

Wsch. Sł.: 04:46

Zenit: 12:42

Zach. Sł.: 20:38

Zmierzch: 21:21


Cytat dnia:

Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe,

przychodzi ktoś, kto o tym nie wie, i on to robi.”

Albert Einstein


Tego dnia w roku 1845 w Mogilnie urodził się Władysław Ciesielski - malarz, miniaturzysta, powstaniec styczniowy. [zm. 15 lipca 1901 roku w Paryżu]


Poniżej obraz malarza     -     Starzec ze skrzypcami”



[26.07.2023, Toruń]