Luis Alberto Sangroniz - Portret kobiety (1932)

Luis Alberto Sangroniz  -  Portret kobiety (1932)

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

11 września 2025

SZEŚĆ TYGODNI LATA (10) (SZKIC)

 

Do mojego pokoju wniesiono podwójne łóżko – atrakcyjne, wygodne, choć rozmawiając z panią Honoratą byłem lekko zawstydzony, bo przecież samo się nasuwało, że będę odtąd dzielił i pokój, i łóżko z Zuzanną. Muszę powiedzieć, że chociaż powierzchnia mansardy z powodu tego łóżka nieco zmniejszyła się, to przesunięcie do tyłu, do ściany szafy spowodowało, że znów przybyło trochę centymetrów kwadratowych i podsumowując skutki tej zamiany, pozostał constans. Nie mniej jednak ciasnota jak dla dwóch osób była zauważalna i martwiłem się, że Zuzannie się nie spodoba pokój, i panujące w nim warunki właściwe kawalerkom. Ale z drugiej strony byłem pewien, że moja korektorka i współpracownica nie będzie kręcić nosem – była bowiem kobietą, która nie narzekała właściwie nigdy, choćby musiała wypić przypalone mleko z kożuchem lub zjeść okrutnie słone ziemniaki.

Po kolacji przed wieczorem najpierw poprosiłem panią Honoratę o to, aby pozwoliła mi zadzwonić do Zuzanny; upewniłem się, że zrobiła wszystko, o co ją prosiłem i że wyjeżdża nocnym pociągiem do Torunia, gdzie będzie niedługo czekała na przesiadkę do Bukowca. Następnie potwierdziłem pani Honoracie przyjazd Zuzanny i zwróciłem się z prośbą do gospodyni, aby przygotowała dwa dodatkowe obiady, możliwe jeszcze przed pierwszą, oczywiście opłacone przeze mnie. Zastanowiła się dlaczego dwa, nie jeden i wtedy wyjaśniłem, że chciałbym, aby pożywił się także pan Włodek, którego Honorata wcześniej poznała.

- Widzę, że troszczy się pan o innych – zawyrokowała Honorata. - To dobrze o panu świadczy.

Sprawa przyjazdu Zuzanny i obiadu dla niej, i dla Włodka była więc załatwiona. Jakoś byłem dziwnie spokojny, że sprzątaczka dworcowa przekazała moją prośbę Wielemborkowi i przyprowadzi on moją przyjaciółkę bezpośrednio do hoteliku. Należało w tym momencie przekonać się o jakości nowego dwuosobowego łóżka i, co było głównym moim zamiarem na ten wieczór, przewertować karki mojej powieści, której, w co trudno mi było uwierzyć, jako żywo przypominała historię smutnego życia Włodzimierza Wielemborka. Jak to się mogło stać, że nie znając losów Włodka, w gruncie rzeczy opisałem część jego życia. Owszem, zdarza się bardzo często, że pisarz tworzy świat przedstawiony opisując realia życia swojego bohatera, wykorzystuje niejednokrotnie tajemne zakamarki jego istnienia, ale jak wytłumaczyć stan odwrotny, gdy piszący buduje fabułę o postaci, której nie zna, lecz przepowiada to, co było już udziałem rzeczywistego człowieka. Czytając zapisane strony mojej ostatniej powieści, do której nie dopisałem jeszcze zakończenia, byłem zdumiony swym odkryciem. Postanowiłem porozmawiać na ten temat zarówno z Zuzanną, jak i też z Włodkiem, ale czy temu ostatniemu przedstawić trzy warianty zakończenia? Jakże zabrzmiałyby dwa rodzaje zakończenia utworu (oddanie bohatera do psychiatryka bądź jego uśmiercenie) w uszach Włodka, gdybym nawet niezamierzenie przedstawił mu te dwa pomysły.

Noc przespałem jednak spokojnie, lecz obudziłem się nadzwyczaj wcześnie z pierwszymi ptakami; początkowo próbowałem zasnąć, ale wpadłem na pomysł, aby dopisać kilka zdań do swojej powieści, zdań, jak sądziłem ważnych i mających wpływ na życie bohatera. Ostatecznie zdecydowałem się zrobić mu miejsce w odludnej, położonej w lesie nad jeziorem leśniczówce. Miałem oczywiście na myśli tę leśniczówkę Jadwigi, a ściślej jej męża. Jeśli więc odrzuciłem pozostałe dwa zakończenia, to należało dotrzeć do tej leśniczówki, najlepiej z Włodkiem oraz Zuzanną.

Z wielką niecierpliwością oczekiwałem przyjazdu Zuzanny i Włodka, a że najlepszy widok na spodziewanych gości miałem ze okna swojego pokoju, tedy zasiadłem przy biurku natężając wzrok, czytając to, co miało miejsce na placu, przez który wszakże przechodziłem, gdy Włodzimierz Wielemborek prowadził mnie do pensjonatu Irys.



[11.09.2025, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz