ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

31 stycznia 2012

Mróz



Przez dni ostatnich kilka kawiarnia (poza przedstawieniem) zmieniła swoje oblicze. Wewnątrz powróciły na ściany reprodukcje impresjonistów, wymieniono żarówki, przydając jasności sali oraz mocniej palono w piecu, aby zapobiec przenikaniu przez ściany i okna potęgującego się z każdą nocą chłodu. Maria przed otwarciem kawiarni z nieustającą obowiązkowością dostarczała mieszczącej się w ogrodzie ptasiej stołówce ziaren, połaci słoniny, okruchów chleba, tudzież mieszaniny kaszy z gotowaną pszenicą. Ptactwo z okolicznych kwartałów ulic tylko czekało na nowe kęsy, zbiegało się wrzeszcząc zaciekle, kląskając zajadle i kłócąc się o swoją działkę. Któregoś dnia pojawiła się w ogrodzie parka zajęcy. Tym z kolei Maria marchew i poszatkowaną kapustę rzucała, aby pozostawiły różane chochoły w spokoju. I kiedy życie miasteczka spowolniało, ogród życiem tętnił raźnie, jak w czasie wczesnowiosennej pory wicia gniazd i amorów.
Pewnego wczesnego poranka Adam poprosił do swego pokoju Edwarda na śniadanie i nad czymś długo dyskutowali. Efektem tej rozmowy była przedpołudniowa wyprawa Edwarda na miasto, z której przez jakiś czas niewiele wynikało. Pojawili się zwykli goście w kawiarni. Adam pomagał w kuchni, Maria zajmowała się gośćmi, wśród których tym razem większość stanowiły kobiety, dla których kawiarnia, sytuowała się na drodze codziennych wypraw do marketu, więc wchodziły ogrzać się filiżanka kawy czy herbaty.
Około jedenastej pojawili się Literat z redaktorem Pokorskim, który nie omieszkał podać do publicznej wiadomości, że jego artykuł o „Dziadach” ukaże się we czwartek na trzeciej i czwartej stronie. Literat zbierał się właśnie do pisania przy kawie, lecz wiedział, że musi odsiedzieć swoje z Pokorskim. Ten wciąż o polityce prawił, narzekał, że pan premier coraz bardziej się zapętla, że przegina, że z jego logicznym myśleniem coś nie tak i może z dwojga złego lepiej by było, gdyby sobie poszusował w Alpach.
- Panie Tadeuszu – ciągnął Pokorski – ja tam z ludźmi wieloma gadam a ci, dotąd milczący, ostatnio coraz bardziej zwracają uwagę na to, że pan premier orientację traci, najpierw do czegoś zachęca, decyzje podejmuje, po czym ustępuje pod naciskiem chwili. To nie tak być powinno.
- Panie redaktorze, ja już się tym nie zajmuję. Tylko przez krótki okres czasu byłem w harcerstwie i to mi wystarczy. W piłkę też już nie gram. Teraz piszę.
- Myśli pan, że taka obojętność jest właściwym rozwiązaniem?
- Mam powiedzieć, że nie podoba mi się to, w jaki sposób rząd ignoruje społeczeństwo, tylko dlatego, że jego pozycja jest niezagrożona? Więc nie podoba mi się to. I co to zmieni?
- Myślę, że powinniśmy być krytyczni wobec tych, którzy rządzą w naszym imieniu.
- Najczęściej ci, dzięki którym dochodzi się do władzy, milczą.
- I pan milczy.
- Ja milczę, bo wiem, że gdybym nawet krzyczał, niczego to nie zmieni.
- Ale powiedziano, że kropla drąży skałę.
- Cóż z tego, kiedy nie doczekam się pęknięcia skały.
- Mamy więc zachować bierność?
- Redaktorze, ja wiem, że przemawia przez pana głos czwartej władzy. Czwarta władza bardzo często wykorzystuje sytuację. Powiem więcej, czasami ta czwarta władza podkręca nastroje.
- Czasami jednak broni przed popełnianiem większych głupstw przez rządzących.
- Owszem, to prawda. Niech mi pan jednak zostawi prawo do własnego zdania, nawet jeśli jest ono milczeniem.
- Daję panu takie prawo, choć jako pisarz powinien pan zdawać sobie sprawę z tego, że literatura niejednokrotnie w przeszłości zastępowała politykę i miała ogromny wpływ na zachowanie i działania społeczeństwa; kształtowała patriotyzm.
- To już przeszłość, redaktorze. Dzisiaj nawet najgłupsze prawo może być stanowione z powodu większości parlamentarnej, nawet najgłupszy minister nie zostanie odwołany z tej samej przyczyny.
- To przykra wizja, nie powiem, żeby nie miał pan racji, lecz nie robiąc nic, nie zajmując żadnego stanowiska, tym bardziej nie możemy oczekiwać zmian.
- Zmiany, jeśli takowe zajdą, powinny wynikać ze zmian w samym podmiocie. Dopóki parlamentarna większość i wybrany rząd tkwił będzie w mniemaniu posiadania wyłączności na rację, może pan sobie protestować na ulicy czy w gazecie do woli. Nikogo to nie obejdzie.
- Ale kolejne wybory …
- Panie redaktorze, niech będzie pan poważny i pozwoli mi skupić się na materii mniej zgniłej, umiejscowionej ponad polityczne awantury, gorszące umysł.
Tak i też redaktor Pokorski zaprzestał rozmowy z Literatem, a chociaż przyznawał niejaką słuszność poglądów interlokutora w kwestii wpływy jednostki na poczynania władzy, nie będąc do końca przekonany, ulotnił się niepostrzeżenie, pozwalając Tadeuszowi na zajęcie się słowem pisanym.
Kiedy Edward wrócił około południa, na jaw wyszedł uzgodniony z Adamem cel miejskiej peregrynacji. Powrócił do kawiarenki z czworgiem starszych a zziębniętych srodze ludzi (kobieta i trzech mężczyzn), których zaraz Adam przyjął serdecznie i do stolika zaprosił. Podano obiad pożywny, gorący.
Tego samego dnia, pod wieczór, zagospodarowano dwa pokoje na piętrze dla popołudniowych gości, którzy nie musieli mroźnej nocy spędzać na dworcowej poczekalni.    

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń