CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 sierpnia 2014

Hemingway po goleniu

Przed i po goleniu czytam Hemingwaya. Jak zwykle gdy popełniam poranną lub poobiednia toaletę  polegającą na usunięciu zbędnego zarostu, robię to na parkingu . Tym razem jest to zaplecze Intermarche. Podjeżdżam od tyłu , aby nie rzucać się w oczy, gdy będę się golił siedząc w aucie i konfrontując swoją rzeczywistą twarz z tą pozostawioną na powierzchni wewnętrznego lusterka samochodu. 
Czytam więc Hemingwaya, powracając poniekąd do swoich młodzieńczych fascynacji. Hemingway jest pisarzem bardzo amerykańskim, choć jednocześnie ze sporym ładunkiem duszy europejczyka. Cóż, zaangażowanie w dwie światowe wojny w Europie zrobiło swoje. Ta niezwykle barwna, momentami ekscentryczna i kochająca przyrodę osobowość mieści w sobie pod maską behawioralnej, niemal zwierzęcej prostoty ogromne pokłady humanizmu.
Jakość pisarstwa autora "Komu bije dzwon" opiera się w znacznej mierze na użyciu prostych środków wyrazu, na kreowaniu opowieści omijającej naturalistyczną narrację prowadzącą czytelnika wytyczonym, dobrze opisanym szlakiem ku określonemu celowi. Autor skłania się ku innym rozwiązaniom. Poprzez oszczędny opis , skąpy momentami dialog, każe czytelnikowi domyśleć się, jaką ścieżkę powinien wybrać, aby dojść do założonego przez autora celu.
Lubię tego typu narrację, w której  użyte są tylko najważniejsze i najniezbędniejsze słowa. U Hemingwaya literatura dzieje się podczas procesu czytania tekstu; autor zaś dając wskazówki, nie mówi niczego wprost, jak to ma miejsce w genialnym, króciutkim opowiadaniu "Stary człowiek przy moście".
Nie wiem, czy ktoś zwrócił uwagę na tytuły prozy Hemingwaya, które są po części także dziełem znakomitych tłumaczy, m.in. Miry Michałowskiej i Bronisława Zielińskiego. Wystarczy padać kilka przykładów: "Pożegnanie z bronią", "Mieć i nie mieć", "Słońce też wschodzi", "Coś się kończy", "Komu bije dzwon", "Gdy będziemy zasypiali" czy "Rzeka dwóch serc". Wbrew pozorom niedocenianie tytułu jest błędem, gdyż tytuł to niezwykle istotny element publikacji.
Rozkładam sobie czytanie opowiadań Hemingwaya kilka dni, gdyż to ostatnia książka, jaka mi pozostała, oprócz słownika francuskiego. Tym sposobem łowię pstrągi z pisarzem, walczę z bykami na hiszpańskiej ziemi albo patrzę na ostatni, przegrany pojedynek Jacka Brennana w walce z Walcottem. Przez kilka chwil nie jestem ani we Francji, ani tam, gdzie muszę powrócić.

2 komentarze:

  1. Z Hemingwayem kojarzy mi się taka scenka:
    Lata temu zimą odwiedziła mnie koleżanka matematyczka. Nagle dojrzała na półce ,,Opowiadania''. - O, masz Hemingwaya! Pożyczysz? - Pewnie, bierz! - Nie, nie, nie teraz, dopiero w wakacje. Teraz nie mam czasu na książki...

    Do dziś nie mogę tego zrozumieć... Ale może to dlatego, że Lucyna się nie goliła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smoothoperator22.08.2014, 23:59

      hihi... całkiem możliwe, że papa Ernest dobry jest na wakacje... co do niegolenia... kto wie...

      Usuń