CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 sierpnia 2014

Komu po równo

Wśród kierowców międzynarodowych byłego bloku socjalistycznego nie spotkałem takich, którzy ocenialiby pozytywnie gospodarkę własnego kraju. Wprawdzie ci, którzy pracują w transporcie międzynarodowym w Europie pod względem finansowym zarabiają więcej od rodaków we własnym kraju, to widzą przecież, że ich pobory są znacznie mniejsze od kierowców z państw "starej Unii". 
U nas guru i realizator wyprzedaży majątku narodowego, Balcerowicz, odpowiadając na zarzuty malkontentów, tłumaczył, że dzieje się tak, gdyż w naszym kraju wydajność pracy jest niższa niż na Zachodzie.
Kompletna to bzdura i demagogia, z czego słynie ten neoliberał, specjalista od sprzedaży Polski. Można tego dowieść w bardzo prosty sposób na przykładzie pracy kierowców tzw. TIR-ów.
Jak wiadomo, pojazdy, którymi ci ludzie jeżdżą, posiadają tachografy regulujące czas pracy i bez względu na narodowość, jest on identyczny dla wszystkich. A zatem kierowca z Belgii, Niemiec czy Francji, wozi te same czy podobne towary o zbliżonej wadze , pracując "za kółkiem" tyle samo godzin, kupując ten sam olej napędowy za tę samą cenę, co Polak, Słowak czy Węgier. Jedyna różnica pomiędzy "starymi" a "nowymi" Europejczykami tkwi w wynagrodzeniu, które dla pracowników z krajów starej Unii jest minimum trzykrotnie wyższe niż wynagrodzenie Czecha, Bułgara czy Rumuna.
Idźmy dalej tym tropem.
Czy wydajność kasjerki w przykładowym polskim Lidlu jest niższa od wydajności jej odpowiedniczki z Francji, Belgii czy Niemiec? Odczytują one kody kreskowe z tych samych lub prawie tych samych produktów o zbliżonych cenach, siedzą przy tych samych kasach, na tych samych fotelach, pracują raczej dłużej niż krócej, a mimo to ich zarobki są czterokrotnie niższe niż pobory Francuzek.
Okazuje się, że jedyna profesją, w której zarobki pomiędzy starą a młoda Unią pozostają na tym samym poziomie jest zawód europosła.
Nic też dziwnego, że optyka polskich europosłów, w ogóle polityków, na sprawy ekonomiczne uwzględniające różnice w wynagrodzeniach jest zgoła odmienna od punktu widzenia przeciętnego Polaka.
Politycy posiadając więcej niż inni, mając znacznie większy wpływ na politykę i prawo, nie są zainteresowani tym, aby zmienić neokolonialne, neoliberalne stosunki pracy panujące w naszym kraju. Niewiele obchodzą ich te dysproporcje majątkowe nawet w tych obszarach, gdzie logika i zdrowy rozsądek wykazują, że różnic być nie powinno.
Ich kieszenie napełnione są "po równo" kasą, a gęby frazesami o patriotyźmie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz