CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 sierpnia 2014

Stary cielec pedagogiczny

Stary, pedagogiczny cielec przemierza Europę, głównie Francję w poszukiwaniu utraconego przez Prousta czasu, w poszukiwaniu pewnej formy porządku i spokoju nieobecnego na ziemi obiecanej własnego krajobrazu. Rzecz jasna robi to nade wszystko dla pieniędzy, bo tam skąd się wybrał, został skopany i pominięty. W dodatku nawet tutaj, tej, mimo wszystko oazie spokoju, jeżeli docierają do niego złe wieści, to przecież że stamtąd. Tutaj gonitwa, czasami niewyspanie, oczekiwanie, przywykanie.
Kłóci się w nim ta sprzeczność pomiędzy dotarciem do celu z ładunkiem na czas z wrodzoną potrzebą i chęcią poznawania nowych rzeczy, światów i ludzi, historii i współczesności. Podczas postojów pisze o tym, a jesli ma szansę na zrobienie zdjęć, przystaje, wysiada z auta i utrwala to, co zanotować było warto, aby zostało na dłużej niż wzrok zdoła zapamiętać na dziś i teraz. Niestety, w większości przypadków nie ma możliwości przystanąć i zapisać w pamięci aparatu, że okrągła przestrzeń zwykłego ronda może być dziełem sztuki - kwietnym gazonem, iluminacją, kompozycją zieleni, miniaturą zamku lub innej budowli, fontanną, rzeźbą i tak dalej. Nie sposób przystawać w każdym z miejsc, choć podeszwa buta dotyka hamulca - prawdopodobieństwo utraty czasu byłoby zbyt widoczne.
Lubi wjeżdżać w wąskie uliczki miasteczek i wiosek, przeraźliwie kolorowych kwieciem drzew, donic przytroczonych do latarni i słupów drżących na wietrze. Przeciska się przez te uliczki otoczone zwartym szpalerem kamieniczek, których elewacje najczęściej stanowi kremowy lub blado-kremowy, ciosany kamień lub tez równo pocięte kamienne płyty - namiastki cegieł. Dociera do centrum z podłużnym lub lekko tylko wydłużonym placem w kształcie prostokąta, gdzie skupia się towarzyskie życie, gdzie zegar na kościelnej wierzy starannie odmierza czas, gdzie ogródeczki przy kawiarniach i pubach zapraszają na kawę, piwo i drinki, gdzie z piekarniczych sklepików dostojne panie wychodzą z naręczem bagietek.
Stary, pedagogiczny cielec, rzecz jasna, tęskni za krajem, tęskni coraz mniej i jest to tęsknota specyficzna, obejmująca jednie tę część ożywionej i nieożywionej przyrody, która nie jest dla niego obojętna i on nie zobojętniał wobec niej. A coraz mnie jest tej przestrzeni wzajemnej adoracji.
W końcu stary cielec chciałby się raz na zawsze pozbyć przymiotnika "pedagogiczny". Chciałby pozbyć się złudzeń, że jego edukacyjne pole wydało kiedykolwiek zdrowy plon. Chciałby definitywnie wyrzucić z pamięci tę, wcale pokaźną, część swojego życia, jako ostatecznie przegraną. Chciałby puścić z dymem i "zgliszczem" pedagogiczne zatracenie, aby móc powiedzieć, że zdarzyło się to jedynie w jego wyobraźni, było snem, zbyt długim i niepotrzebnym ani jemu, ani nikomu innemu.

2 komentarze:

  1. A jednak ,,cielcem pedagogicznym'' byłeś ładnych latek parę i nigdy nie myśl o tym czasie jako o straconym! Pomnika Ci nie wystawiono, ale na pewno trwasz w dobrej pamięci niejednego ucznia, nauczyciela i rodzica! Też Cię pary razy podziwiałam za inicjatywy...

    OdpowiedzUsuń
  2. smoothoperator24.08.2014, 22:51

    sorry, Zgago, ale myślę, że był to czas stracony, a pamięć to pojęcie względne. Mogłem sobie znaleźć inne zajęcie, gdzie pewnie też wykazywałbym inicjatywę... ale nie czas na rozdrapywanie ran...lepiej zapomnieć, nad czym usilnie pracuję

    OdpowiedzUsuń