CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 września 2023

OKRUSZKI (3) WISIELCY

 

3.

Przyznaję, że bałem się tych wisielczych drzew; jedno znajdowało się w parku, a drugie w nieodległym lasku w okolicach Mnichu. W to drugie miejsce można było dojechać autobusem, wysiąść na przystanku akurat pośrodku mieszanego, gęstego, acz niewielkiego lasu. Udało mi się dotrzeć w to miejsce. Rozłożysty klon otwierał trzy ramiona na trzy strony świata. Na każdej z tych mocarnych gałęzi można było zainstalować całkiem sympatyczną huśtawkę dla dzieci, ale nigdy tego nie zrobiono, gdyż na jednej z gałęzi obwiesił się w czasie drugiej wojny światowej jakiś mężczyzna. Sporo lat upłynęło od tego wydarzenia i nawet dziwię się, że ten klon musiał wyglądać inaczej niż dzisiaj; był przecież młodszy, niższy, a te ramiona nie były w końcu tak wytrzymałe. Mówi się jednak, że jeśli ktoś chce się powiesić, to nawet na wiotkiej gałązce to zrobi – podobno sam diabeł podtrzymuje taką łozę aby gałąź wytrzymała ciężar ciała wisielca. Wieść głosi, że ów nieszczęśnik był bardzo zakochany w dziewczynie mieszkającej w pobliskiej wiosce. Ja to bywa w takich wypadkach, jej rodzice nie wyrazili zgody na ślub, także dlatego, że chłopczyna był biedny jak mysz kościelna i zajmował się obrabianiem ziemi u bogatszych chłopów, więc gdzie mu tam do żeniaczki z córką gospodarza. Owszem, biedaczysko cieszył się niejakim poważaniem, bo pięknie malował i rzeźbił, ale nie był to widocznie dostateczny powód do zaakceptowania przez rodzinę dziewczyny, zwłaszcza że trwała wojna, choć akurat w tych okolicach nie była ona straszna. No i właśnie z wojną wiąże się kolejna wersja samobójstwa. Są tacy, którzy utrzymują, że penetrujący las i pobliskie chaszcze myśliwi (leśniczy organizował dla Niemców od czasu do czasu polowania na sarny, które żyły w okolicach w sporych stadach) chcieli dopaść nieboraka, który właśnie upolował przy pomocy obrzynka sarnę, która miała być urodzinowym prezentem dla ukochanej. Niestety nakryto go, a ten widocznie do reszty stracił rezon i powiesił się na pasku przytroczonym do jednej z rozłożystych gałęzi klonu. Jeszcze jedna wersja mówi z kolei o tym, że jadący na motorze z koszem pijani żandarmi zatrzymawszy chłopca, dla uciechy powiesili go na tym klonie. Podobno wisiał tak trzy dni i trzy noce, zanim odnalazł do jeden z grzybiarzy.

Wiadomo, że do dzisiaj wokół miejsca, gdzie wisiał powieszony straszy i słychać co noc pohukiwania sów, które ponoć pilnują tego miejsca, odstraszając w ten sposób potencjalnych wisielców.

A cóż z tą wisielczą wierzbą w parku? Znów był to mężczyzna, niespełna rozumu. Trudno dociec przyczyny tego drugiego nieszczęścia. Ot, rodzina zlekceważyła chorobę umysłową młodzieńca i nie oddano go w porę do zakładu. Dziwiono się, że taka sobie niepozorna i niezbyt stara sosna utrzymała wisielca ważącego ponad sto kilogramów i mierzącego niemal dwa metry. Najpewniej i w tym wypadku diabeł maczał w tej tragedii palce.

Ojciec długo nie pozwalał mi chodzić tą parkową alejką, przy wierzbie, z której zwisał szaleniec. Ojciec był człowiekiem trzeźwo myślącym, ale „lepiej tamtędy nie chodź, nie kuś losu” – mówił


[16.09.2023, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz