ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 lutego 2013

Wiejska bukolika

Z rękopisu znalezionego w komodzie.

Gdzie nie pojedziesz na zakapturzoną wieś, bądź pewien, że zobaczysz folwarki w ruinie. Te obory, spichrze i kurniki, jakieś murowane magazyny i komórki drewniane, przeżarte paszczami szczurów i korników. Wala się toto i niszczeje, a nie wjedziesz do środka, bo jakiś pal, kłoda czy słup betonowy zatyka drogę wjazdu; innym razem powykręcane, wygięte, w ziemię wgniecione ramiona bram dostęp blokują. I jeszcze te krzaczyska a chwast pospolity i samosiejki klonów i wierzb rujnują doszczętnie krajobraz jak po kataklizmie jakim.
Nie dość, że folwark splądrowany i na śmierć czasowi wydany, to dwór zapadły i przygarbiony płacze nad sobą. Wiatr w nim wieje, choć okna dechami zabite jak wieko sosnowej jesionki, lecz przecież i tu czas nadgryza drewno, a słoty jesienne wespół z mrozem pogłebiają rany.
Dziwne to, bo w nowych czasach co i rusz upominano się o szlachecką, dworską przeszłość i pomstowano na stare czasy, w których rządziła ideologia. A ideologia odbierała jednym, dając innym. Nowe czasy są mądrzejsze i panuje w nich ekonomiczny porządek. Jeśli więc co dochodu nie przynosi, niech się wali, chyba że sprzedać za psi grosz jeszcze można i na lepsze czasy zaczekać.
Na dworskich arendach srebrzą się jeszcze w księżycowej pełni oczka zarośniętych sitowiem stawów, bywają gdzieniegdzie młyny, gorzelnie, fabryczki cukru i tartaki, lecz i te wytwory ludzkich rąk  spopielały, kalekie kikuty dawnej świetności ukazują.
Jedziesz dalej w wieś i w miejscu, gdzie załozono szkołę, gdzie istniała świetlica, gdzie lecznica dla ludzi gromadziła tłumy w czas grypy widzisz oczodoły miast okien, przez które włażą do odrapanych wnętrz watahy psów lub koty - samotniki.
Im bardziej przybliżasz się do starych czworaków albo zbudowanych za ideologicznych czasów bloków mieszkalnych, obserwujesz nędzę, jakiej nie powstydziłoby się Prusowe Powiśle czy Reymontowska Łódź. Różnica taka, że teraz mniej się mnoży zubożały lud, więc szkoły niepotrzebne.
Działa natomiast szynk na rozdrożu i tam, przy piwie można porozmawiać sobie, jak jest naprawdę.

Zagroda wiejska


Aleksander Kotsic - "Zagroda wiejska"

2 komentarze:

  1. Rzeczywistość skrzeczy w takich miejscach, niestety!

    OdpowiedzUsuń
  2. Opisujesz krajobraz Dolnego Śląska jako żywo... no i to nasze "nie opłaca się". Za biedni jesteśmy? Być może, ale z pewnością za głupi.

    OdpowiedzUsuń