CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

14 marca 2016

STRÓŻ

- Jeszcze mi nie powiedziałeś, skąd się tu wziąłeś - spojrzał na niego, a ten przestał jeść i odwrócił ku mężczyźnie głowę. Wyglądało na to, że zrozumiał, co się do niego mówi, ale nie odpowiedział, powracając do jedzenia.
- Smakuje ci, widzisz, przygrzane zawsze smakuje lepiej niż zimne. Ja to sobie nawet zwykłą konserwę przygrzewam. Wytapia się tłuszcz i tym tłuszczykiem można posmarować pajdę chleba, a widelcem wybrać z puszki mięsko. A tobie nie przeszkadza, że trochę cię oszukałem, dodając do mięsa pokruszone kawałki chleba? Nie przeszkadza ci, bo ten chlebek przesiąknął smakiem mielonego, wieprzowego mięsa. Ja często tak jem.
Napił się zabielonej mlekiem zbożowej kawy, jedynie lekko osłodzonej, bo samo mleko dodaje już słodyczy.
- Ty wiesz, że jak robię jajecznicę, to do topiących się na patelni skwarek dodaję pocięty na drobne kawałki czerstwy chleb, zapiekam go i dopiero wtedy dodaję cebulki, a na koniec wbijam jajka. Starczą dwa. W ten sposób nie marnuję okruszynki chleba. Taki czerstwy chleb nie smakuje ani z masłem, ani ze smalcem, ale przysmażony z jajecznicą, palce lizać, mówię ci. Ponadto do czerstwego chleba trzeba mieć zdrowe zęby, a ja jestem stary i zęby mam liche, nie to co ty. Tak, ty to masz zęby zdrowe, choć nie jesteś przecież taki młody. To bardzo dobrze, że ci smakuje. Raduje się moje serce. Milczysz. Najadłeś się? Wleję ci mleka. Ja bym nie ryzykował wypicia szklanki mleka po mięsnym posiłku, ale myślę, że tobie nie zaszkodzi.
Wlał mleko do niewielkiej miseczki, którą tak po prostu można chwycić w obie dłonie, przechylić i wypić z niej. Czasami tak właśnie robił. Lepiej smakuje niż z kubka czy szklanki.
- Pij, pij, niech ci pójdzie na zdrowie - powiedział obserwując jak mleko znika z miseczki. - Ty pij, a ja tymczasem ci pościelę. Jak widzisz, nie ma u mnie dużo miejsca, ale na kanapie możesz się przespać. Jak tylko podniesiesz głowę, będziesz miał przed sobą okno. Ja lubię patrzeć w okno, zwłaszcza kiedy pada śnieg. Widzę wtedy, jak w świetle tej latarni wysypuje się worek ze śniegiem, zupełnie jak confetti. No, wypiłeś. Podziękowałeś? Ty się tak na mnie nie patrz. Co z tego, że odstępuję ci kanapę? Ja nie mogę spać w nocy. To znaczy mogę spać. Nie mam kłopotów z zaśnięciem, ale mi nie wolno. W nocy przyjadą dwie ciężarówki i muszę im otworzyć bramę. A wiesz, co to by się stało, gdyby przyjechał ktoś z kontroli i zobaczył, że śpię? Wywaliliby jak psa na zbity pysk. Nie śmiej się, tak by to się skończyło. Pospać mogę trochę wtedy, kiedy samochody odjadą, a są cztery auta. Szkoda, że kierowcy nie wyjeżdżają o tej samej porze. Wtedy miałbym więcej czasu na sen. A kiedy wyjeżdża jeden, potem drugi i tak dalej, to nie ma sensu kłaść się spać.
Rozciągnął na kanapie koc i wyprostował go dłońmi.
- Ziewasz. Zmęczyłeś się, co? Mnie o szóstej minie czterdziesta ósma godzina, odkąd stróżuję. Można się przyzwyczaić. Potem biorę manatki i idę do domu. Niedaleko mam. Ale co to za dom. Sam mieszkam w starej chałupie. Wokół postawili nowe, ale ja nie znam tych ludzi. Ogrodzili się z lewej i z prawej wysokim płotem i tyleś ich widział. Ten jeden to otwiera bramę na pilota i na pilota zamyka, tak jak w dużych firmach. A tutaj u mnie jest po staremu. Wyjść muszę i otwieram szlaban jak dróżnik. Do tego każdego kierowcę znam. Teraz są cztery auta, bo trzy daleko w terenie i wrócą dopiero za dwa tygodnie. Chciałbym się tak kiedyś przejechać gdzieś dalej. Z jednym kierowcą rozmawiałem o tym. Powiedział mi, że jak dostanę kiedyś wolne, to mnie z sobą zabierze. Śpisz? Bo tak jakoś cicho oddychasz. W ogóle cię nie słychać, tak jakbyś nic nie miał do powiedzenia. A jak wczoraj przyszedłeś, to ledwo mogłem cię uciszyć. Dołożę do pieca, poczekaj.
Obserwował go jak przechodzi w stronę pieca, nabiera szufelką węgiel, odsuwa trzymanym w drugiej ręce pogrzebaczem fajerkę i zasypuje żar drobnym gryzem. Potem wsypuje jeszcze jedną szufelkę.
- Będzie nam cieplej. No, jeśli chcesz, to cię przykryję. Tak dobrze? Nie odzywasz się? Nie mów. Twoja sprawa. Ja z kolei lubię sobie pogadać. No co tak patrzysz? Do siebie gadam. Z sobą rozmawiam. Zawsze to przyjemniej. W domu też z sobą, bo niby z kim miałbym? Ci sąsiedzi mają swoje sprawy, swoje rodziny. Ze swoimi rozmawiają. Kiedy tam mieszkali dawni moi znajomi, to, ho, ho, przychodziliśmy do siebie, przy winku, wódeczce gadało się do białego rana, graliśmy w tysiąca albo durnia. Ty pewnie nie masz pojęcia o grze w karty? Ale cóż, pomarli. Najpierw ten jeden, z prawej, ten bliżej strumienia, z żoną mieszkał. Zawinęła się w pół roku po nim, a nie minął rok umarł ten drugi, stary kawaler, tak jak ja. No i potem ci nowi nastali. Zburzyli chałupy i postawili nowe, a do tamtych to często zachodzę na ich groby. Porządkuję, kwiatki sadzę, pielę, bo rodzina to tylko raz w roku na listopadowe święto przyjeżdża, kładzie wiązanki, zapala znicze, postoi, pomodli się i wyjeżdża. A ty po cmentarzu chodzić nie lubisz? Nie ma się czemu dziwić. Co byś tam robił, skoro bliskich na nim nie masz. Tyś pewnie z daleka, co? A śpij, spij. Maruda ze mnie, co? Włączę sobie radio, po cichutku. Niech sobie pogra. Dawniej to sobie koncertu życzeń słuchałem, ale nie w nocy, albo słuchowisk. Teraz tego mniej nadają. Mówię ci, czasami było tak: zima, mróz trzaskający, początek nocy, dziesiąta, no może nawet wcześniej było, ale zima, więc ciemno jak się patrzy, a tu nadają jakiś kryminał, albo jaki inny straszny teatr, a ja siedzę tu sam, wiatr świszczy, sowy pohukują, ja słucham i tak strasznie się robi, że aż ciarki przechodzą. Jednego razu to puścili takie słuchowisko o zimie i u mnie też była zima, i nie wiedziałem, która straszniejsza, czy ta co ją nadają, czy ta za oknem.
Sięgnął ręką do odbiornika stojącego na stole pod oknem, przekręcił gałkę włącznika. Popłynęła muzyka. Przyciszył.
- Zanim uśniesz na dobre, to muszę ci powiedzieć, że jeśli chcesz, to wezmę cię do swego domu. Co będziesz tu ślęczał. Mój zmiennik jest jeszcze większym dziwakiem niż ja. Dużo młodszy ode mnie, ale taki jakiś nieużyty. Miałbyś ty z nim. Założę się, że nie odstąpiłby ci kanapy. Nie powiem, obowiązkowy jest, w nocy nie zaśnie, ale spróbuj się do niego odezwać, to mruknie coś pod nosem i głowę odwróci. A w moim domu to ci niczego nie zabraknie, a jak chcesz, to potem znów postróżujemy razem, jeśli oczywiście będziesz miał na to ochotę. Co ty na to? Ech, z tobą gadać. Jak to ci się szybko zasnęło. Ale śpij, śpij. Ja popatrzę sobie przez okno i posłucham radia.

Ostry, intensywny strumień światła z reflektorów ciężarówki rozświetlił wnętrze stróżówki. Ocknął się, stanął na równe nogi.
Kierowca ciężarówki opuścił kabinę i stał w pobliżu auta, przeciągał się i pewnie myślał, że stary zasnął i trzeba będzie samemu podnieść szlaban
- Idę, idę - krzyknął stary, choć jego głos  ginął w warkocie silnika. Przeszedł parę kroków do drzwi, otworzył je, a ten wręcz zeskoczył z kanapy i wypadł jak szalony na podwórze.
- Panie, panie Machnicki, weź pan te bydle… co za swołocz? Zaraz mnie pożre - wrzasnął kierowca ciężarówki, wycofując się do auta.
- Panie, niech pan nie ubliża mojemu psu! Stróżujemy razem. No chodź, chodź, do nogi. To swój.
Pies zaszczekał jeszcze kilka razy i posłusznie przybiegł na wezwanie starego.
- A miałem cię za takiego niemrawego, co to nie wiedzieć gdzie się uchował, a tu proszę. Postraszyć umiesz. Dobry pies. Dobry pies - potarmosił go po kudłatej głowie.

[13.03.2016, Niort, 14.03.2016, Nantes we Francji]

3 komentarze:

  1. Ot i niespodzianka, gdy zaczęłam czytać, myślałam, ze z włóczęga może rozmawia, a tu pies towarzysz, ale przecież z takimi towarzyszami tak właśnie często rozmawiamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiście fikcja, Jotko, ale ja z utęsknieniem czekam na swoją "towarzyszkę", z którą też chciałbym pozamieniać kilka słów, pozdrawiam

      Usuń
  2. Myślę, że każdy człowiek samotny powinien mieć jakieś zwierzę, aby "porozmawiać", okazać serce i ludzkie uczucie. Samotność nie jest wtedy taka przykra. A i zwierzę na tym skorzysta...

    OdpowiedzUsuń