- Czy ty
mnie słyszysz?
Przysunął
się z fotelem do stolika, który kazała postawić jak najbliżej okna, aby światło
objęło całą jego powierzchnię i ten fragment przestrzeni, w której będzie się
znajdował podczas pisania.
- Podoba
mi się, że napaliłeś w piecu. Źle, że zapaliłeś papierosa.
Podeszła
i okryła jego nogi kocem.
-
Chciałam ci przypomnieć, że dzisiaj jest niedziela.
Siada z
drugiej strony ze szklanka herbaty w dłoni. Nieodłączny motyw rozmowy: ona i
szklanka ciepłego napoju w dłoni. On stary pisarz, przygarbiony nad kartką papieru
lub, tak jak dzisiaj, przyssany do fotelowego, miękkiego interioru. Piąty
koncert brandenburski w tle. Oczy starego pisarza przymknięte.
- Miałeś
mi powiedzieć, co będzie z kawiarnią. Obiecałeś.
- A czy
ty wiesz, jaki miałem dzisiaj sen? – mówi nie otwierając oczu.
-
Sprytnie zmieniasz temat. Chciałam przeczytać dalszy ciąg.
- Miałaś
kiedyś dwa sny, jeden po drugim, noc po nocy, łączące się w jedną logiczną całość?
– otwiera oczy i patrzy na nią, jakby dopiero teraz poczuł jej obecność przy
sobie – wtedy myślałem, że ta kawiarnia będzie takim spoiwem tego wszystkiego,
czego nie potrafię wyrazić w prawdziwym pisaniu. Słyszysz jak brzmi to adagio…
- Nie
chcesz już o tym pisać?
- Nie
chcę, choć może napiszę.
-
Dlaczego nie chcesz?
-
Straciłem zaufanie do siebie. Nie mam siły kontynuować życia wymyślonych postaci.
- O czym
chcesz pisać teraz?
Stary
pisarz nie lubił, kiedy formułowano tego typu pytania. Jednakowoż była
niedziela, która oznaczała się skłonnością, wprawdzie wymuszoną przez Annę, ale
jednak skłonnością do spowiedzi, kontynuował w tempie adagio.
- Chcę
pisać o tych dwu snach i o obumieraniu nadziei. Tylko umieranie nie jest
fikcją, wszystko pozostałe nie ma znaczenia. Nie ma sensu mnożyć sensowne wątki,
wplatając je w bezsensowną strukturę życia.
- Nie
rozumiem.
- Wiesz,
kiedy śniłem ten drugi sen, wydawał mi się on tak bardzo realny, że weń uwierzyłem.
Był bardzo pozytywny. Dawał mi odczuć to, że coś się zmieniło na lepsze,
bezpowrotnie na lepsze. Nawet rozmawiałem w nim z tymi, z którymi od lat nie
zamieniłem słowa. Przebudzenie było gorzkie, bo przecież nic nie mogło się na poważnie
zmienić.
Ta
kawiarnia to taki mój sen, wyobrażenie czegoś, co jest możliwe i bliskie, w
zasięgu rzeczywistości. Ale otworzyłem oczy. Dalej wiesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz